Agus - dzięki za deklarację pomocy, przyznam się, ze przez chwilę chciałam Cię prosić o pomoc. Bo ja dziś jeszcze miałam Mamę na głowie - tzn szłam z nią do okulisty - do Faworu. No, jest to kawałek do przejścia....jak wcześnie rano zobaczyłam jak leje, to pomyslałam, ze do Ciebie zadzwonię. Ale Babcia pięknie przeszła, z jednej strony laseczka, z drugiej strony ja....wręcz musiałam Ją powstrzymywać aby nie biegla
A to relacja dzisiejsza - przekopiowana
Dziś jest dobrze, no , prawie. Objawy przedsionkowe mogą wrócic.
Pojechałam na wariata, przed 15, w przychodni cisza i spokój, kilka osób obierających zwierzaki po zabiegach.
Odczekaliśmy.....przyszła wetka piątkowa. Na szczęście - bo z niej mogą być ludzie.
Zanim wyjęłam kota z transportera powiedziałam od A do Z co mi leży na sercu, o co mam pretensje. Bardzo spokojnie, kulturalnie i dobitnie oraz - dramatycznie.
Powiem tyle - w gabinecie siedziałam prawie godzinę.
W piatek Gucio był badany przez szefową - i to ona zleciła shotapen. Jako antybiotyk w pewnym sensie = z wykluczenia. Mieli ostatnio kilka kotów z podobną infekcją, gdzie popularne antybiotyki nie zdały egzaminu. Kot nie miał wówczas objawów przedsionkowych - fakt. W uszach nie było ropy, tylko złogi woskowiny - w lewym gruba warstwa, z zewnątrz rozmiękczona - dlatego zostałam posądzona o samodzielną próbę czyszczenia kocich uszu :wow:
Nie bylo bolesności brzucha - miałam okazję przeczytać wszystkie wpisy z wizyt. W sobotę był wpis - brzuch miękki niebolesny - nadinterpretacja drugiej wetki, która w podanych lekach zauważyła cerenię i ranigast ? moze. A te leki zostały podane, bo kot miał mdłości spowodowane bólem uszu i gardła, cerenia przeciwymiotnie, a ranigast aby zneutralizować nadmiernie wydzielający się kwas żołądkowy.
Shotapen w sobotę nie powinien byc podany bez konsultacji z szefową - w sytuacji objawów. To nie zostało powiedziane wprost, wynikało z kontekstu rozmowy.
Potem kot został przebadany, obmacany, obejrzany - po raz pierwszy miał lekki stan podgorączkowy, ale to juz na pewno ze stresu - z kontenera po prostu trzeba było go wysypać, a na stole dygotał jak galaretka. Prawe ucho zupełnie czyste, lewe podrażnione. Miało być czyszczone - po namyśle dziewczyna odstąpiła od tego. Wytłumaczyla ze po intensywnym, poprzednim czyszczeniu, błona bębenkowa moze być podrażniona i nadmiernie przesiąkliwa, i kolejne jej drażnienie nie wyjdzie kotu na dobre. Potem zaproponowała dalsze leczenie - utrzymanie enroxilu w iniekcji, skoro kot dobrze na niego zareagował i podanie sterydu działającego 5 dni. Rozwiazanie optymalne....Ale zastrzegła, ze pójdzie zadzwonić do szefowej w celu konsultacji (BTW - szefowa była na miejscu, jak czekałam , słyszałam jej głos , dobiegający z sali operacyjnej, miała dziś dzień zabiegowy).
No i niestety okazało się, że steryd MUSI być dopyszczny, czyli enkortolon, bo tylko on przenika do układu nerwowego i może zapobiec nawrotowi objawów przedsionkowych. No i dostałam sześć strzykawek z enroxilem - bo następna wizyta za tydzień. Mamy też plan na zaś. Pierwszy - przetestować kota. Bo on był znaleziony jako 8-tyg kocię, ewidentnie wywalone z domu, czyściutki, pulchniutki i zadbany. Zgarnięty góra po jednym dniu bezdomności. Do mnie trafił po kolejnych 4 tyg w DT - nie przekoconym , z dwoma kotami - rezydentami i jednym psem, odrobaczony i raz zaszczepiony. Wykastrowany został przed osiągnięciem dojrzałości, więc ani nie walczył, ani nie ciupciał ryzyko zakażenia minimalne, więc ja go też nie testowałam

. No ale moze być obciążony od urodzenia. Zakładamy wynik ujemny. Potem podnosimy odporność i robimy paszczę. Paszcza jest tylko zakamieniała i stan zapalny dziąseł. I to też jest pytanie, dlaczego tak błyskawicznie kamień poszedł, tak jakby ph ? się zmieniło i płytka nazębna zaczęła szybciej narastać. Przy czyszczeniu paszczy mogę liczyć na upusty, jako stała klientka, którą szefowa zna od tak dawna. I tak se pomyślałam - perypetie opisałam na miau, na wątku dziewczyny, u której robiłam PA. Pisałam na FB, gdzie prowadziłam rozmowę z dziewczyną z Buku, która szczerze polecała mi klinikę My Pet. Jakoś się doniosło ? że czarny pijar mogę robić ?
Póki co - Gucio je, może nie za dużo, ale je . Głównie chrupy. Ale mokrego też pojadł. Wypił przez cały dzień cztery pełne miseczki mleka - łącznie na pewno powyżej 0,25 litra. Mleko mu nie szkodzi, nie ma sraki, choć po takiej ilości....hmmmmm

Nadrabiał zaległości - wczoraj nie wypił nic, w sobotę tylko kroplówka. Łupież zniknął od razu.
Problem był ze sterydem. Kupiłam saszetkę gastro intestinala, która w piątek smakowała. Nafaszerowałam kawałki ćwiartkami tabletki. Nie , dzisiaj gastro nie smakuje. Poleciałam do sklepu, kupiłam saszetkę whiskasa o smaku łososia w sosie, polałam sosikiem gastro. Wlazła jedna ćwiartka, po czym kot się spienił. PO kilku min udało mi się gada dopaśc, wdusiłam drugi kawałek - po czym gad się spienił. Trzecią otaplałam masłem i usiłowałam wrzucić w pysio przy pomocy TŻta - skończyło się raną szarpaną - nie moją

Po czym ja się spieniłam - otaplałam ostatnią ćwiartkę masłem, dopadłam kota na szafce, złapałam za kark, jak wet....i poszło

A na koniec tak optymistycznie - jechałam z kotem taksówką. jak zamawiam zawsze zaznaczam, ze będzie kot w transporterze. No wsiadam, a pan mówi - no cześć kocie, pokaż się jak wyglądasz

. No....w pewnym momencie zjechaliśmy na pobocze albowiem pan MUSIAŁ mi pokazać zdjęcia swojego kota na tablecie -piękne biało rude kocisko, mające gdzieś w dalekich przodkach jakieś miaukuna albo norwega. Obecnie 11.latek, adoptowany w wieku 5.lat w Kotlinie Kłodzkiej, po zmarłym członku dalekiej rodziny. Pan - niegdyś zagorzały psiarz, teraz ma tego kota, dwa pół dzikuny na ogrodzie, gdzie mają budę i są zaopiekowane weterynaryjnie ( jeden piracik) i jeden totalnie dochodzący dzikun tylko karmiony ale pracujemy nad nim.
A w pierwszą stronę jechałam z panem, który generalnie kotów nie lubi. Bo szwagier ma . I śmierdzi. I w domu śmierdzi. Powiedziałam panu, ze mam cztery koty. Pan się obrócił....pani się nie obrazi, ale pani nie śmierdzi
