ewa_mrau pisze:ASK@ pisze:[...]Gadamy sobie, wymieniamy uwagi. On w jednym fotelu, ja w drugim.
Porzucona resztka smętnie leży na środku dywanu.
Ot, rodziny wieczór z kiełbasą w tle.
---

Janusz dopiero co sobie o niej przypomniał i pyta czy rano była. Nie była
Fakt, niechluje pewno jesteśmy

bo nie wyrzuciłam okrawka.
Ale skoro smakowało to żal marnować
Janusz pojechał do pracy. Cisza. Zaraz idę spać... albo i nie.
Pół dnia spędziłam u lekarzy/poradni i takich tam pokojach z nikłym skutkiem.
Co do powrotu pracy to nie wypowie się doktorek bo nowego rezonansu nie widzi.
Nie wie czy mi tam kwitnie coś bardziej czy stan spoczynku nastał.
Dostałam kolejne skierowanie na rezonansik celem porównania.
Dyskusji nie było.
Poszłam się zapisać.
Na październik terminy.
Janusz został z płaszczem i dokumantami pod
zapisnym gabinetem.
Ja powędrowałam kazamatami szpitalnymi na powrót do poradni.
Pod pokoik lekarzyka.
Rok latania do nich i pobyt w szpitalu wyszkoliły mnie w skrótach wszelakich.
Po co popełzłąm ? po to by wyprosić o cito.
Dostałam.
Znów wędrówka piwnicami i jestem pod drzwiami
zapisnymi.
Janusz siedzi.Mój płaszczyk i plecaczek ściska.
Mina taka sobie. Janusza nie płaszczyka.
Radosny jest, czerwony. Płaszczyk nie Janusz.
Cito oznacza... czerwiec tego roku.
Teraz ja siedzę a Janusz gania po archiwach by ksero skierowania zrobić.
Ściska swój płaszczyk i plecaczek .
Gadam z osobami czekajacymi a nie mającymi jeszcze bladego pojęcie co i zaś z terminami.
Po co mi kopia?
Ano po to bym mogła ew ruszyć z rezonansem prywatnie gdzieś tam.
Gdyby taka potrzeba zaszła.
Ale to "gdzieś tam" nie bardzo fajnie jest widziane w poradni bo wolą MMR na ich aparacie.
Ale ja wiem czy nie zda się na coś. Lepiej mieć.
Przychodzi TZ. Opachniony papierosami i w lepszym humorku.
Oddają skierowanie, dziękuję miłej pani i ...
Lecimy kazmatami do zapisów by już na czerwiec konsultację umówić do doktorka konkretengo.
Głupie co nie? Ale potem to ja się nie dostanę.
Termin mam.
Myślicie ,ze to koniec? Hłe hłe...
Schodkami lecimy na górę i wpadamy do okienkowej rejestracji dzierżąc bilet kolejkowy.
Po co? Ano po to bym ksero zrobiła ostatnich wizyt dla instytucji zwanej zusem.
Zamawiam i...
Wychodzimy wreszcie na powietrze żegnając przedpokoje i korytarze.
Drepczemy 500 meterków dalej by siąść pod drzwiami archiwum i czekać na to ksero.
Pani ma donieść karty więc gapimy się w drzwi wypatrując panizkartami.
Poczekalnia pełna
naiwnych, truptających, zdenerwowanych i oczekujących cudu natychmiastowj realizacji.
Wymieniamy z TZ spojrzenia pełne współczucia. Samiśmy przez to przechodzili.
Teraz wyjadacze
som myśmy a i tak czas leci... leci...
A wszystko to nie jest takie proste.
Przyszła wreszcie. Znaczy się panizkartami . Wreszcie ruszyło.
Wracamy do domu.
Jestem ugotowana psychicznie na amen.
Nic nie wiem i jak nie zerknąć doopa jest z tyłu.