po pierwsze primo, zabiłaś mnie ceną

zaprawdę jest drobna różnica między dwoma tysiącami i dwiema stówkami
po drugie to urządzenie wyciska, zamiast mielić. A mnie właśnie zależy, żeby zjadać warzywo. Sam sok ma chyba nieco mniej wartości? Wydanie dwóch tysięcy mnie zabije, bo nie byłam mentalnie przygotowana na wyrwanie sobie takiej kasy.
agnieszka.mer pisze:Wszyscy cudni.....Menel -BOSKI !!!
agnieszka.mer, przede wszystkim pragnę Cię powitać serdecznie w wątku.
Jednakowoż... nie doczytałaś prawdopodobnie, że w tym wątku Menela się
nie chwali, albowiem przybłęda kotek ten jest sprawcą strat, problemów i mojej zgryzoty. Powinnaś też wiedzieć, że to słodkie rude cudo mieszka ze mną, bo nie mam co z nim zrobić. Nikt go nie chciał, gdy już zarazę wyleczyłam. Prawdopodobnie wszyscy oglądający zdjęcie Menela siódmym zmysłem wyczuli to, czego ja teraz doświadczam.
Zatem bardzo dziękuję za pochwałę dla Szczypiorków, natomiast imienia Menela nie wymawiamy. Udajemy, że Menel nie istnieje i że dziura w ramie okna, którą wydrapał, też nie jest wydrapana.
A przechodząc do adremu: zdaje się, że popadam w paranoję. Głównie za sprawą Burka. Jak przed zabiegiem całe dnie przesypiał na dywaniku w łazience, nie przeszkadzało mi to. Teraz widzę w tym przejaw ciężkiej choroby. Wyniki badań krwi i wynik USG zupełnie mnie nie przekonuje. Przekonuje mnie za to, że Burek jest osowiały. Przecież niemożliwe, żeby jeszcze tak cierpiał od wczorajszego zabiegu. Dostał przecież w południe zastrzyk przeciwbólowy, a w sumie bez przesady, wyrwanie zęba to nie operacja na otwartym sercu. Albo Burek się ogarnie, albo zacznę go ciągać
po lekarzach. Chyba, że wcześniej mnie zamkną w wariatkowie. Wenflon mu już wyjęłam. I Burek poleguje nadal. Wyłazi z kryjówki tylko, gdy słyszy brzęk misek. I je, więc paszczęka go nie boli.