dalia pisze:tak tylko nieśmiało wspomnę, że będe w niedzielę w Łodzi w Galerii Łódzkiej
cały dzień z przerwą na grabienie (zagrabianie czy coś w tym stylu) storczyków
szczęśliwie środki mam ograniczone, bo dziś ograbiłam parę sklepów, więc długo to "poza galerią" raczej nie potrwa
wybierasz się?
dopiero teraz o tym mówisz?

Gdybym wiedziała wcześniej, to robotę zaplanowaną na jutro zrobiłabym dzisiaj. Ale spróbuję podjechać do Galerii.
Dzisiaj mieliśmy Dzień Wampira, czyli utaczanie krwi. Nie ma co, było dramatycznie. Zośka jednak nie pojechała. Została z Menelem pilnować dom, tym bardziej, że pod naszą nieobecność miało miejsce pranie dywanów. Za bardzo się zestresowała i nie mogłam się przemóc, żeby ją zapakować. Zawiozę ją kiedyś samą, w porze, gdy w lecznicy na 100% nie będzie trzeba czekać.
Ale okazało się, że Nero i Burek bardzo przeżyli tę wycieczkę. Femcia w sumie najmniej, ale cała trójka od 15, gdy wróciliśmy, w ogóle nie wstaje. Cały czas śpią. Nero potwornie się zrzygał w samochodzie. Nie sądzę, żeby to była choroba lokomocyjna, bo był na czczo i dostał awiomarin. Myślę, że się bał. W życiu jechał samochodem trzy razy, z czego za pierwszym razem stracił swój dom (gdy jechał do mnie). Gdy czekaliśmy w poczekalni, obszczekał nas szczeniak mopsa, na którego Nero patrzył ze zdziwieniem pomieszanym z konsternacją. Ale nie odwzajemnił pyskowania. Grzecznie przeczekał fanaberie małolata. Jutro m.in. czeka mnie gruntowne sprzątanie samochodu z kłaków i piachu (na szczęście paw Nerutka poleciał na jego pokrowiec i spłynął na gumową wycieraczkę pod siedzeniem).
Morfologię cała trójka ma w porządku, na biochemię musimy poczekać do poniedziałku. Zleciłam też badania tarczycy u Burka, bo moim zdaniem ostatnio zachowywał się trochę jak tarczycowiec (tuż po adopcji miał potężną niedoczynność, teraz wygląda jakby wpadł w nadczynność). Poza tym Grubas ma kamień na zębach. W poniedziałek po pracy jadę po wyniki i od razu mówić się na zabiegi Burka i Nerutka, który nieodwołalnie traci jajka.
Burek dał popis agresji. Tylko mojemu refleksowi oraz wprawie w trzymaniu Grubego wetka ciągle żyje, ma obie ręce i nie broczyła krwią. Wkurzył się po tym, jak wierzgnął nogą i wywalił probówkę z krwią, więc trzeba było mu toczyć od nowa, a aż takiej cierpliwości Burek nie posiada na stanie. Femcia wprawdzie nie rzuciła się do gryzienia, w każdym razie nie przy pobieraniu krwi, ale zaraz potem, gdy chciałam ją przytulić, wyrwała się z ramion i przez bark wlazła mi na plecy. Żeby nie spadła, musiałam się pochylić. Wtedy Femcia ulokowała się na moich plecach i warczała na wetkę, która chciała mnie uwolnić

Na szczęście szybko jej się znudziło i zeskoczyła na podłogę, gdzie została przeze mnie pojmana i brutalnie wrzucona do niewoli (transportera w sensie).
Mam jeszcze pytanie: czy uważacie, że wożenie trójki zwierząt tylko na badania kontrolne (a nie w jakimś nagłym wypadku) jest czymś niestosownym? Dla mnie to jedyna możliwość, żeby nie zarwać całego dnia w pracy.
evanka, jak będziesz u rodziny, to meldujesz się u mnie

Mamy do pogadania. Mam nadzieję, że odbędzie się to już w wolnej Polsce

EDIT: dopisek+literówka