Tak precyzyjnie rzecz ujmując to kotki też się kastruje. Termin "sterylizacja" jest terminem błędnym.
"Sterylizacja" w terminologii oznacza podwiązanie jajowodów bez usunięcia gonad i
nie zapobiega chorobom.
Natomiast usunięcie jajników lub jajników i macicy u kotek oraz jąder u samców to kastracja. I to o jej zaletach mówi się, gdy mówi się o ropomaciczu i kontroli rozrodu zwierząt.
Wiem, że się przyjęło w neonowomowie pojęcie sterylki, niemniej jednak jest błędne i nieprecyzyjne.

Oczywiście większość wetów wie, że mówiąc sterylizacja, mamy na myśli kastrację, ale niestety już słyszałam o przypadkach niedogadania się na tym tle i wychodziły różne kwiatki: ktoś umówił kotkę na sterylizację (w sensie na kastrację), a wet wykonał zabieg... zgodnie z definicją. I cóż, to są przykre doświadczenia, ale nadal się zdarzają.
Dlatego ja unikam pojęcia "sterylizacji". Nie lubię powielania błędnych informacji.
KatS pisze:Kotkę tym bardziej warto wysterylizować.
Tak, kotki są w stanie rodzić co parę miesięcy, co daje w ciągu roku kilkadziesiąt niechcianych kotów. Jesli chce ktoś oglądać cud narodzin to zapraszam do schronisk, na śmietniska, cmentarze i osiedla, gdzie są ratowane kociaki i koty - tak kończy większość "cudów narodzin", o ile wcześniej nie trafią na debili, którzy katują zwierzęta, np. trując je lub nie zostaną przejechane przez samochód...
Nie mówiąc o tym, że ryzyko nowotworu listwy mlecznej czy ropomacicza nie jest marginalnym problemem. Radze poczytać i wykastrować jak najszybciej kotkę.
Dodatkowo kotka po kastracji trzyma się bliżej domu.
A w marcu w lecznicach jest Akcja-Sterylizacja (znów to niefortunne słownictwo, no ale trudno, przełknę :p), gdzie można za darmo albo taniej przeprowadzić ten zabieg. W niektórych miastach też kastracje są finansowane, a z racji, że Wam się kicia przybłąkała możecie też ubiegać o sfinansowanie kastracji kotki z kieszeni gminy, bo to ona (w sensie gmina) ma ustawowy obowiązek walczyć z bezdomnością zwierząt.