W zeszły czwartek,z pomocą AnielkiG
(wielkie dzięki za transport ) zabrałam kocurka do siebie.
Praksedzie
dziękuję za budkę styropianową (do jednej wchodzą aż trzy koty).
Kocurek ma ok.2lat. Jest wykastrowany,odrobaczony (kupa z mega robalami już za nami
). Szczepiony był rok temu. Ma założoną książeczkę zdrowia. W domu okazał się cudownym,grzecznym miziakiem. Nie reaguje na moje syczące na intruza koty.Nie boi się psa. Wręcz próbuje bawić się jego ogonem
Powoli załapuje kuwetkę,bo na początku siusiał do wanny ,a kupę robił do transportera,do pudła kartonowego
Póki co jest w większości czasu izolowany (nie ma zrobionych testów). I leczymy świerzb.
A dodam,że zabrałam kocurka z wysypiska bo bezdomny,któremu w zeszłym roku odwiozłam tego kocurka po kastracji( wraz z koteczką-jego mamą) , zapytał jak tylko nas zobaczył : "I po co je pani tu znów przywiozła"
Ja w takich momentach zwykle pytam jak się koty czują...
Obiecałam wówczas,że kota zabiorę jak mi się zwolni miejsce,bo narazie nie mam gdzie. I tak kocurek czekał. Na swoją kolej.Przez rok woziłam karmę. Ale powoli mam dość. Nie mam pieniędzy na finansowanie wysypiska i transportu. Trochę pomogła pewna fundacja z karmą,trochę przekazała AnielkaG-ogromne dzięki.Moguncja w zeszłym roku pomogła je odłowić na zabiegi.
Resztę odwalam sama,a nie jest to najprzyjemniejsze miejsce
Nie mam siły na kursowanie tam,nadzorowanie,błaganie każdorazowo o podwózkę,bo zgrzewki karmy lekkie nie są... Nie mam siły na wyjmowanie garściami kleszczy latem i proszenie o wystawienie czystej wody (jak nawet czystej miski nie ma). A zimą na kilkugodzinną trasę tam i z powrotem autobusem.
Teraz ogromnie proszę o pomoc w ogłaszaniu i znalezieniu dobrego domu.Bo po takim starcie w życie,najlepszy mu się należy.