Historia z myszą przypomina mi moją- ładnych kilka lat temu wychodząca ( i polująca ) kocica przyniosła myszkę do mieszkania, całkiem żywą. I ją puściła. A myszka hyc, pod taki mebelek, co cokolik ma na wys 5 cm, a na tylnej ścianie listwy poprzeczne, które sprytnie wykorzystywała jak się ja chciałam wygarnąć kijem od szczotki. Szybko zrezygnowałam bo co by to dało, po inny mebelek by weszła. Zdecydowałam się myszkę oswoić na tyle, żeby ją zwabić do pułapki. O żywołapkach chyba nie słyszałam, zrobiłam sama z karonika z małym otworkiem wejściowym , i listewką dyżurną do jego zasłonięcia. Myszka dość szybko nauczyła się tam nocami chodzić do stołówki, ale trwało z tydzień zanim zdarzyła się okazja ją przymknąć . Pomogła kotka - zwyczajnie ją wystawiła celując łebkiem w kartonik. Też wyniosłam i wypuściłam, tyle, że moja nie chciała wracać na pokoje. Wciągu tego tygodnia hodowania myszki miałam odwiedziny ciotki, takiej
wrazliwej 
Siedziała pól metra od kwatery myszki, nawet jakiś szurgot był, ale zwaliłam na sąsiadów. Tylko nie potrafiłam wytłumaczyć czemu kicia jak zahipnotyzowana patrzy pod ten mebelek
