Mam na imię Kola. Urodziłam się 06.06.2015. Człowieki przyjęli mnie do siebie 2 miesiące później...

Jadłam, spałam, rosłam...

4 miesiące później człowieki przynieśli mi braciszka - przyrodniego...

Dziwny jakiś... Już zapomniałam jak inny kot wygląda...

Ale ostatecznie dał się polubić!

Czas mijał nieubłaganie... Dorosłam. Ważyłam już 3,7kg....
Pewnego dnia, źle się poczułam.. Nie chce mi się wstawać. Nie będę się bawić.. Jeść też mi się nie chce.. Chudnę.. Rodzice mnie ważą - 3,5kg. Kilka dni później 3,2kg...
Gdzieś mnie zabrali... nie było miło. Ogolili mi łapki kawałek i pobrali krew do badań...

Pani doktor była zmartwiona. Człowieki jeszcze bardziej...

Następnego dnia znowu mnie tam zabrali...

Hematokryt poszedł w górę. To chyba dobry znak... Następnego dnia znowu musieliśmy tam jechać..

HTC znowu w górę. Wciąż jest nadzieja jakaś.. Kilka dni dali mi odpocząć. Siedziałam spokojnie w domu. Dostawałam różne smakołyki.. ale i tak niewiele chciałam jeść.. 3 noce później czekała mnie kolejna wycieczka..

Wszyscy są zdziwieni moją reakcją na antybiotyk... Może się uda? Do zobaczenia za 6 dni. W międzyczasie wyjęli mi wenflon. Teraz antybiotyk dostaję ze strzykawki - do pyszczka. Steryd zresztą też, bo tabletek łykać nie chciałam!
Wczoraj znowu coś ode mnie chcieli - znowu mi krew pobrali...

Teraz nieco znowu wszyscy posmutnieli. HTC stoi w miejscu. Podobno to przez to, że mi zmniejszyli dawkę sterydu.. A łudziłam się, że uda się to wszystko załatwić antybiotykiem



Trzymajcie za mnie kciuki...