Nauka jest bardzo prosta i demoralizująca. Jeśli jesteś nadopiekuńcza troszkę, to nie powinnaś mieć problemu. Napełniasz miseczki żarełkiem, najlepszym, jakie znajdziesz, siadasz na podłodze i każdego kotka karmisz z rączki. Po kolei. Jak któryś jest naprawdę głodny, to może się zdarzyć, że nie poczeka i sam wszystko zje.
Jeśli kotek odmówi spożycia, bo akurat ma ochotę na inną karmę, to otwierasz natychmiast kolejną puszeczkę i zachęcasz grzecznie do jedzenia. Aż do skutku. Karmę, którą kotek wzgardził, albo przeznaczasz dla następnego kotka na dokładkę, albo od razu wynosisz dziczkom. Po niedługim czasie Twoje dziczki wyglądają rozkosznie krągło. Zawierasz coraz bardziej przyjazne relacje z kurierem, bo często go widujesz, jak Ci przywozi paczki z zooplusa. A Twoje kotki nabierają wielkopańskich, hrabiowskich wręcz, manier. Bo wiedzą, że Tobie zależy bardziej na napchaniu kocich trzewi, niż im samym. Życzę powodzenia.
Wiem, to co napisałam, może brzmieć niepokojąco i wywoływać szczere współczucie.
