Mam problemy z chodzeniem (znów cholerka) więc na lekach jestem. I padam na nos po ich połknięciu bo same oczy mi się zamykają. Jednak bez nich trudno mi dlużej przemieszczać się.
Jutro mam badanie z kontrastem i w poniedziałek tak samo. Panią co mnie zapisywała męczyłam pytaniami .Ale nie jak
normalni ludzie. Wyszłam grzecznie dziękując bo już wsio wiedziałam. W łepetynie urodziło się jednak jeszcze jedno pytanie i weszłam , przepraszając grzecznie. Pytam, uzyskuję odpowiedź , grzecznie dziękuję i wychodzę.Na korytarzu w moim pustostanie kolejna myśl kolejna zakwitła. Co zrobić? Pukam, wchodzę, grzecznie pytam, serdecznie dziękuję i przepraszam, wychodzę.Kątem oka widzę ulgę na buzi pani. Drzwi trzasły. Zaglądam (pani już przerażona) i przepraszam ,że trzasłam. Zamykam delikatnie. Znów sobie coś pomyślałam. Wchodzę, przepraszam... Pani łyka ślinę, uprzejmie udziela odpowiedzi. Z ulgą patrzy jak wychodzę.Choć jest w pozycji gotowości. Janusz siedzi na krześle w korytarzu i udaje ,że ogląda kropki na wykładzinie. Ale nie, już brama pomyślunku zamknięta .Jedziemy do domu.
Ale nie jest tak łatwo maszyny rozumowej zatrzymać. Bo w nocy dopadła mnie wątpliwość czy ja mogę nery swe narażać na kontrast po kontraście. Rano jedziemy pobrać mi krew na pierwsze i drugie badania i...Melduję się pod ulubionymi drzwiami. Pukam grzecznie , głowinę zawstydzoną wsadzam . Pani widząc mnie aż oniemiała. Jej koszmar się spełnił. Grzecznie dygam i radośnie oświadczam
dzień dobry, to ja ,stały pytacz i wyłuszczam swój problem. Pani bieży z kartkami do lekarza. Lekarz przybieżał ku mnie i tłumaczy. Pani stoi obok i co raz pyta czy rozumiem . Rozumiem. Ale czy na pewno. Niooo.
Widać wizja moich wejść/wyjść zadziałała na jej wyobraźnie. Lekarz umawia mnie na jeszcze jedno badanie prosząc panią by mnie przed wlaniem kontrastu na nie zaprowadziła. Fama blondynki działa.
Z całego ustalenia wiem ,że musze dużo pić. Obojętnie co. Pytałam. Raz tylko
Jak obojętnie to obojętnie.
W sklepie do TZ krzyczę szeptem scenicznym
sagan browara kup, muszę się nawadniać. Mina bezcenna.