Łojć, dawno tu nie odkurzałam... Trzeba nadrobić zaległości!
@jou - Niestety stało się to, czego wszyscy się obawiali, a mianowicie Parówa przejął władzę nad Batmanem... Teraz nie jestem już w stanie dorwać kota kiedy śpi, zawsze robi kotmagedon. I zaczęły nam się...
Problemy wychowawczeW jeden z weekendów wybierałam się do domu. Jako że tylko na jedną noc postanowiłam dokonać zapoznania - kota Batmana z moją domową psicą.
Ostatecznie myślałam
jak się znienawidzą to na jedną noc ich porozdzielam i jakoś to będzie. Przyznać muszę, że wyszło lepiej niż zakładałam - zwierzaki najpierw obchodziły się na odległość niuchając cóż to za stwór po drugiej stronie pokoju się przechadza. Z czasem postanowiły dokonać łapkoczynów i tak psica dostała z miękkiej łapki w pychol, a koteł miał nieco
ogryziony ogon

Ostatecznie zaczęły się zaczepiać i robić sobie różne psikusy - głownie jeden za drugim się skradał, żeby nagle wyskoczyć i kłapnąć oponenta w ogon

Podróż w te i nazad Batman przeżył wręcz śpiewająco - w kontenerku siedzieć nie chciał, to go szeleczkami przymocowałam do pasów i kot był przeszczęśliwy mogąc zwiedzać auto i wyglądać przez okno. Pół drogi i tak spędził na moich rękach
I niestety całą wyprawę przypłacił zdrowiem, bo po 2 dniach znowu mu koci katar wyszedł... Moja wina, moja bardzo wielka wina, za szybko działałam to i kocik się pochorował

Znowu wizyta u weterynarza się nam zapowiadała, postanowiłam więc sprawdzić weta w okolicy domu, polecony przez znajomego. I przyznać muszę, że był to strzał w 10! Spędziliśmy grubo ponad godzinę na wizycie, pani wet kota przebadała dokładnie, sprawdziła go pod kątem białaczki (negatywny, uff...), odpowiedziała na moje (nawet głupie) pytania i z nowym zestawem leków puściła do domu. To był poniedziałek.
W tym czasie Mój poleciał w delegację (niedziela - środa), a ja, zazwyczaj pracująca z domu, wychodziłam do biura (wtorek - czwartek). Zazwyczaj, bo przynajmniej dwa dni w tygodniu pracuję poza domem. Dlaczego o tym piszę? Bo Batman zaczął sikać na wielką, granulatową pufę...
Zaczęło się od tego, że w środę, kiedy szykowałam się do wyjścia, usłyszałam głośne i nieprzerwane miauczenie. Poszłam sprawdzić o co zwierzowi chodzi, a tam pufa zalana... Przez chwilę wryło mnie w podłogę. No bo jak to, czemu?
Co ci kotku za niedola? Sprzątnęłam jak mogłam i trzeba było wyjść. Po powrocie pufę zastałam suchą, więc myślałam, że to taki jednorazowy wyskok. Może kot się stęsknił za właścicielem w delegacji? Skoro teraz pufa jest sucha, a człowiek z delegacji już wrócił, to może faktycznie kot miał smuteczek?
Czwartek rano, wychodzę z pokoju i z siłą lokomotywy uderza mnie smród kocich siuśków... No to chyba jednak nie z tęsknoty taki wybryk... Znowu posprzątałam co mogłam, oboje wyszliśmy, a po powrocie zastaliśmy pufę olaną ze wszystkich stron. Wzięłam ją na gruntowne czyszczenie internetowymi sposobami domowymi (w międzyczasie dorwałam kota próbującego na nią znowu sikać - wsadziłam do kuwety i tam zrobił co miał) i wystawiłam na balkon, żeby wyschła. W piątek pracowałam już z domu, pufa była na balkonie, a kot nie nalał nigdzie indziej!
Sukces! Tylko co mu pufa zawiniła, że ją olewa? A może to rękoczynowy sposób podania tabletek? Będę mu je podawać po staremu! Do soboty pufa bezpiecznie leżała na balkonie, a kot załatwiał się do kuwety. W sobotę wyjeżdżaliśmy, więc pufę wstawiliśmy do domu, żeby burza jej nie porwała

Po około dobie naszej nieobecności wróciliśmy, a pufa była sucha. Kot dostał lekarstwa (przemycone z chrupkami i w mokrej karmie) i wydawało się, że problem się rozwiązał, a winny był sposób podania tabsów. Nie minęła godzina, a Batman, przy akompaniamencie swoich nieprzerwanych miauków, nalał na to wielkie siedzisko. A mi witki opadły
Kociku, o co chodzi? Gdzie jest problem? I jak ci go rozwiązać? Niestety, Batman nie był chętny do zwierzeń. Odpalił tryb Parówy i tak spędziliśmy noc. Dzisiaj natomiast pufa znowu olana...
Co kotu dolega nadal pozostaje dla mnie tajemnicą. Najbardziej podejrzane są nowe tabletki, podobno ten antybiotyk ma tendencję do przyklejania się do przełyku i dlatego kot dostaje jeść zaraz z lekami. Kuzynka poleciła mi
Maskol Enzym do ratowania pufy - użyłam, zobaczymy jaki będzie efekt.
Aktualnie plan działania jest taki, żeby poczekać na zakończenie kuracji antybiotykowej, jeśli to nic nie zmieni - zrobić kotu badania moczu. Jeżeli to nic nie da - czeka nas poważna rozmowa z behawiorystą
Ostatnimi czasy kot bardzo się domaga wychodzenia - stoi pod drzwiami i głośno lamentuje. Nie mam niestety możliwości go wypuszczać, a i wyjść ciężko, bo okolica zabudowana, pełna aut i budynków... Wygląda, że w
poprzednim życiu był kotem wychodzącym (może właśnie dlatego znowu trafił do schroniska - bo się zgubił?) i teraz ciężko mu znieść nową sytuację. Ale przecież jest u mnie prawie dwa miesiące, a dopiero teraz zaczął się tak zachowywać. Pufkę też zna od samego początku, nie jest to dla niego nowy mebel - wcześniej uwielbiał na niej spać i się bawić...
Co tu robić?

Na kilka zdjątek zawsze znajdzie się miejsce
Z wizytą u psa
Człowiek, więcej beze mnie nigdzie nie jedziesz!
Tę umywalkę zbudowali specjalnie dla kotów 
