Eeee, tam...
Wczoraj było w mieszkaniu 26 st, więc stwierdziłam, że dość wietrzenia na oścież skoro na zewn. jest mniej. I w nocy otwierałam jednak szerzej
A dziś wieje tak , że głowy urywa. Od wschodu. Dlatego w nocy było dusznawo - bo albo calm, albo od wschodu, od którego jako jedynej strony, nie mam okna. Gorąco jest - 29 w cieniu.
Ale.. znowu mnie jakiś gryzł w nocy. Stawiam na komara, bo swędziało. Mam takie mazidło własnorobione, na bazie olejków cytrusowych i faktycznie szybko przechodzi. Przechodzi też bąbel, czy inne zaczerwienienie.
Ale jak tak walczyłam i nie spałam, to coś mi siadło na twarzy koło włosów

Machnęłam ręką i czułam, że zrobiłam śmiertelną krzywdę, i że to jakieś spore - no, np. b. duży, napity komar. Pomyślałam, że zabiłam kogoś i rano znajdę w łóżku, bo tak jakoś to odmachnęłam. Znalazłam . Pająka. Martwego. I nie wiem czy go zabiłam, czy spadł mi na twarz bo umarł ze starości, albo z głodu np. A pająków i innych u mnie dostatek. Koło domu są chaszcze i drzewa, a balkonu nigdy nie myję jakimiś odkażaczami, tylko najwyżej wodą. Jeśli w ogóle

I pełno tam doniczek, kamieni i jakiegoś drewna.
Mam do odstraszania komarów taki preparat [o nim za chwilę] w aerozolu z olejkiem lawendowym. Używałam ostatnio i mam wrażenie z dobrym skutkiem, a może to te upały wywołały pozytywny skutek, a teraz troszkę wilgoci i już.. W każdym razie poczłapałam do łazienki, wyjęłam i tak sobie chciałam psiknąć żeby już tam śmierdziało tą lawendą. Naciskam - nie ma mgiełki, tylko tak jakby coś kapnęło. No, więc następny raz, potem kilka razy w druga stronę... No, szlag.. Zepsuło się . To przynajmniej pomażę.. Zapalam światło - bo ogólnie w mieszkaniu mam na tyle jasno, że nie używam światła jak łażę w nocy, a podobnie w łazience z oknem - kurcze, żesz... olejek marchewkowy. Podobny w wielkości i zamknięciu, za ciemno, żebym zobaczyła napis. Zgasiłam nie sprawdzając otoczenia i poszłam psikać po łóżku, myśląc, że pewnie będę miała ślady na ścianie. Tak daleko nie doleciało - co się okazało rano, bo to tylko aplikator.
Więc rano się okazało, że mam olejek w kolorze pomarańczowym na podłodze koło kibla [dobrze, że się w nocy nie pośliznęłam] - do wytarcia, na białym dywaniku - pewnie nie do sprania, na poszewce na stołeczku - obrócona na drugą stronę

i na niebieskim szlafroku - nie chce mi się sprawdzać, ale pewnie się nie spierze
Kuwety i żwirek ocalały.
Natomiast jak się oglądałam w poszukiwaniu śladów po komarze , siebie znaczy oglądałam, w ogóle nie znajdując żadnego bąbla ani czerwieni, to znalazłam .. czarną kropkę, wysoko na zewnętrznym udzie. Drapnęłam paznokciem i wyszła,a za nią trochę krwi. Odkaziłam. Nie mógł być to cały kleszcz, ale mogła być pozostałość po ew. usunięciu nieświadomym gdzieś w parku czy jakoś tak.
Więc przeczytałam wszystko na temat i obserwuję czy już mam boreliozę

W tej chwili praktycznie nie ma śladu
Ale grzebiąc sie z tym prawie sobie skręciłam kręgosłup , bo to takie miejsce.
A przed chwilą coś mnie ugryzło w kark , pod włosami - wygląd i swędzenie jak po komarze , ale niby skąd teraz w domu, w dzień? Chyba , że znowu coś przywlokłam z parku we włosach np.
Bo jeszcze wczoraj ugryzły mnie dwie tzw. końskie muchy
Cały czas mam wrażenie, że coś gdzieś mi łazi..
