Mieszkam w UK juz 5,5 roku i przedtem, w Polsce, mialam kotke, ktora przed wyjazdem trafila do mojej znajomej na tymczasowe " przechowanie", jako, ze czekalismy na paszport, mikrochip itd. Koteczka jednak tak zakochala sie w duzym labradorze mojej kolezanki, ze kolezanka kategorycznie odmowila oddania kotki, no a ja chcac jej oszczedzic stresu, zgodzilam sie. Teraz jezdzimy tam w gosci.Kotka spi na psie, jezdzi na psie, wyjadaja sobie z misek i kochaja sie na zaboj. Nigdy takiej milosci pomiedzy kotem i psem nie widzialam.
Wracajac do moich kotek. Jako, ze w koncu mam tu swoje wlasne mieszkanie, przyszedl czas na pomyslenie o zakoceniu, w koncu dom bez kota, to nie dom. Moja corka marudzila juz od dlugiego czasu. Popatrzylysmy na strony adopcyjne, podzwonilam do organizacji charytatywnych i wszedzie to samo : kociaki? Tylko do domu z ogrodem. No coz... nie bylo szans z naszym dwupoziomowym mieszkaniem na drugim pietrze. Poprzegladalam gumtree i dzwonilam na wiele numerow, jednak wszyscy wydawali mi sie rozmnazaczami, albo naciagaczami. Rozwazylam zaadoptowanie doroslego kota, albo rodzenstwa. Znow dzwonilam do fundacji, obiecali oddzwonic, nie doczekalam sie. Potem mialysmy wizyte domowa z Fundacji Celia Hammond , zostalysmy zaakceptowane jako odpowiedni dom i mialysmy czekac na wiesci, kiedy mozna przyjsc na dzien otwarty. Po 3 tygodniach czekania mialam dosc i zadzwonilam, odpowiedziala mi automatyczna sekretarka. Poszlam znow szperac na gumtree i zauwazylam ogloszenie jakiejs kobiety, ze ma 5 czarnych kociakow od kotki niewychodzacej, ktora zaszla w ciaze z kocurem jej mamy ( podczas wizyty - troche to naciagane). Zadzwonilam, zgodzila sie by przyjechac. Dziwny dom, koty zamkniete w kuchni, facet tej kobiety ganial je tam i lapal by wsadzic do kontenerka, inaczej nie dalo sie ich zobaczyc. Dopiero jak im wsadzil miske z jedzeniem to daly sie zlapac do kontenerka.
Dostalam jak chcialam dwie kociczki i czym predzej ucieklam z tego domu. Zapach nie do opisania. Mialam ochote wziac trzeciego i ostatniego, ktory pozostal kocurka, ale jednak zdrowy rozsadek przewazyl.
Do kobiety wyslalam kilka dni pozniej informacje gdzie moglaby za darmo wysterylizowac kotke, ale zignorowala, a szkoda.
W domu zauwazylam co bylo w ich misce. Chleb i ziemniaki z jakims sosem. Masakra.
Koty byly tak dzikie i wystraszone, ze natychmiast zwialy do pokoju mojej corki chowajac sie za meble. Moja cora byla tak zestresowana tym, ze tam zostana, ze odsuwalysmy wszystkie meble. Zaladowalysmy je do kontenerka i na 3 dni zamieszkaly w salonie, z kuweta i jedzeniem. Oswajalysmy je siedzac tam, jedzac, rozmawiajac, nie bylo latwo, jako, ze koteczki mialy juz po 13 tygodni. Przelom nastapil okolo czwartego dnia, kiedy juz zmeczona zamykaniem salonu, dalam im dostep do reszty domu. Myslalam, ze sie od razu pochowaja, ale bylo ok. Pozwiedzaly i wrocily do salonu. Zakupilam Feliway do kontaktu, kuwete przesuwalam codziennie troche do przedpokoju. Koty zaczely sypiac z lapkami do gory, potem niesmialo w moim lozku.
Zaczely cieszyc sie zabawkami, wariowac, pokazywac, ze nam naprawde ufaja i kochaja.
Chili to przywodca, pierwsza do zabawy, duzo wiecej je, a i tak jest szczuplutka i wiotka. Ma okraglutkie zolte oczka.Lize po rekach i pogryza, nie znosi brania na rece, nastawia glownie lepek do mietoszenia.
Luna ma dluzsza siersc, zielone skosne oczy, jeden bialy wibrys i brew, jest postawniejsza i wieksza, ale mniej je i jest bardziej bojazliwa. Lubi spac przy moim udzie i duuuuzo ugniata wszedzie, gdzie jest miekko.
Wczoraj dziewczyny mialy sterylizacje, przeszly ja bardzo dobrze, Chili troche nawarczala na Lune, gdy ta sie chciala bawic juz po 2 godzinach po przywiezieniu z kliniki. Odespaly, troche podjadly, dzis juz jest dobrze, choc glownie spia

Ciecia maja bardzo male, ok 1 cm. Od razu zostaly tez zachipowane, mimo, ze sa niewychodzace, chcialam by byly. Dostaly tez tabletki na odrobaczenie, ktore sprobuje im dac jutro.
Potem sprobuje wrzucic kilka zdjec, o ile zalapie jak
