Zdarzyło się to parę razy, ale ostatnie dwa przypadki były bardzo agresywne. Do tej pory zdarzało się mu kiedy był za długo głaskany, coś mu się nie podobało, odwinąć się i złapać zębami i kopać tylnymi łapami. Nic przyjemnego. Nauczyłam się, że mój kot to nie przytulas i teraz jest lepiej. Jednak niedawno podczas mojej nieobecności zaatakował moją mamę, która przyjechała go odwiedzić. Schyliła się po coś na podłogę i rzucił się na jej rękę, miała sporo zadrapań. Nie mogłam sobie tego wyobrazić, aż w środę po moim i mojego chłopaka powrocie do domu z pracy znowu to miało miejsce. Tym razem mój chłopak chciał zmienić Johnnemu wodę, schylił się i szurnął miską po podłodze, a kot rzucił się nagle, usłyszałam tylko krzyk i kiedy się odwróciłam kot agresywnie dopadł się jeszcze do nogi chłopaka. Kiedy wkroczyła, żeby skarcić kota, schował się pod tapczan, dalej prychając, ale po chwili, mówienia "nie wolno" i grożenia palcem, mogłam złapać go za kark i wynieść do innego pokoju, w którym spędził noc. Rano jakby nigdy nic się nie stało. Na razie mnie kot nie krzywdzi. Wiem ile mogę, co lubi, czego nie. Mój chłopak jest w domu tylko na wieczór bo pracuje do późna i trudno mu zrozumieć koty. Jego zdaniem kot powinien się dać przytulać kiedy on chce. Mój Johnny jest wykastrowany. Ma dwa wodopoje. uwielbia oglądać ptaki za oknem(myślę że to go trochę wyładowuje). Bawię się z nim w miarę możliwości czasu, ale ciężko go zadowolić zabawką, bardzo szybko mu się nudzę. Mieszkam w bloku, więc jedynie próbowałam go wyprowadzać na szelkach, ale chodzi na niskich łapach i przeraźliwie miauczy, więc rozumiem, że to mu się nie podoba. Ma drapak, którego nie używa, woli kartony i róg łóżka oraz starą szafkę pokrytą tapetą. Ma dopiero dwa lata, a my wzięliśmy go z domu tymczasowego jak miał 4 może 5 tyg. był bardzo mały, nie miał mamy. Mieszkał z siostrą w kartonie w kuchni u Pani, która miała inne dorosłe koty, ale kociaki raczej były odseparowane. Proszę o pomoc, co mogę zrobić z tymi atakami, jak mu pomóc. Bardzo go kocham, jest wspaniały, ale nie mogę się go bać, że kiedyś zaatakuje mnie, rzuci się na twarz
