Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lip 03, 2015 8:56 Re: Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

:1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu:
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Pt lip 03, 2015 22:31 Re: Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

Uff, wreszcie trochę czasu, żeby myśl dokończyć...

Chory Batmaneł
Wszystko zaczęło się od kichnięcia. Potem drugiego i trzeciego, kilku następnych. Od ranka dnia następnego Batman kichał już seriami... Myślę sobie Alergię ma na mnie czy co? A tu do serii kichań dołączyły się wodne fontanny z noska! Koteł zaległ, głównie spał, oddychał przez pyszczek (za to apetytu nie stracił, o nie...) i ogólnie wyglądał jak kupka nieszczęścia. Jako, że jeszcze był na "okresie poadopcyjnym" postanowiłam, że pojadę z nim do weterynarza schroniskowego. Jak kot zobaczył transporter, to zapomniał że chory jest! Wskoczył do środka i wydał rozkaz Ruszamy! Wizyta minęła nam miło i tylko trochę boleśnie, Batman dostał dwa zastrzyki w kark (nawet nie drgnął!) i kropelki do oczu, że przeziębiony, a po adopcji się zdarza. Kot w nowym domu, stres, osłabiona odporność, to i się zdarzyło, przecież czemu nie? Antybiotyk miał działać przez 3 dni, tako i czekałam cudu.

W tym czasie, jednej nocy, obudziła mnie taka seria kichań jak z karabinu. I kiedy przemówiłam do biedaka "Jak się masz koteczku?", ten przedstawił mi sprawę jasno i zrozumiale. Kichnął prosto we mnie, opluwając mi całą twarz :P

I oto cud! Dnia trzeciego... kot nie może w ogóle oddychać, bo ma tak nos zawalony. Chodzi po domu i chrumczy jak Lord Vader (przez chwilę był pomysł zmiany imienia :D). Nic to, taka ewolucja kataru, pokropimy oczęta jeszcze chwilę, może mu to spłynie. I tak sobie spływało i spływało, żeby po kilku dniach znowu przybrać formę fontanny. Tym razem, niestety, podbarwionej krwią i ropą...
Oooo, tak być nie będzie! Kota w pudło i heja na wycieczkę, tym razem do innego weta. Tu muszę powiedzieć, że jestem z niego naprawdę dumna, ponieważ z honorem zniósł badanie temperatury :D No i padła ta przykra dla ucha diagnoza: koci katar. Znowu antybiotyki w ruch. Została kwestia formy podania: 2 tabsy dziennie czy raz w zastrzyku. Padło na zastrzyki i miałam przejść szybkie szkolenie z podawania zastrzyków, ale pani wet postanowiła wbić się kotu w skórę nad biodrem. Został odnaleziony tajemny przełącznik Batman/Parówa i kot prawie odgryzł mi rękę! Skończyło się na antybiotykach w tabletkach ;)

Okazało się, że dobrze zachęcony koteł zjada tabsy bez wybrzydzania i nie musiałam używać względem niego przymusu bezpośredniego :D Wystarczyło mu przykleić tabletkę (obtoczoną w pasztecie) między jego chrupki przysmaki i taką kanapkę wcinał na dwa chapnięcia. Potem nawet z samą saszetką zjadał do śniadania, taki dzielny pacjent :)

I nadeszła upragniona poprawa! Już dwa dni po wizycie u weta Batman zaczynał oddychać przez nos, przestał kichać i nawet humor wrócił mu na tyle, że Parówa zaczął się uaktywniać także za dnia :P I nadal się uaktywnia :placz:
W tej chwili jesteśmy już tydzień po ostatniej dawce leku, Batman wygląda i zachowuje się zdrowo, ale jak tylko kichnie, znowu mnie stresy nachodzą... Na szczęście, jak dotąd, nieuzasadnione :)

A tutaj świeżutka porcja zdjęć :D

Wspinaczki wysokoszafne
Obrazek

A co tu się wyprawia?
Obrazek

Idź mnie z tym cykaczem
Obrazek
Obrazek

Opłata za przejście - 3 chrupki
Obrazek

Jest tu jakiś cfaniak? (z dedykacją dla Miecia :D)
Obrazek

Hiccup

Avatar użytkownika
 
Posty: 16
Od: Śro cze 10, 2015 17:55

Post » Pt lip 03, 2015 22:38 Re: Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

W końcu jakieś wieści! 3 i 4 zdjęcie to moje ulubione. 'No photo' :D Dobrze, że z Batmanem już lepiej. Każda zmiana zachowania lub pogorszenie stanu zdrowia kociego dziecka to dla nas już powód do niepokoju. Lepiej dmuchać na zimne niż coś przeoczyć :) Parówa zaczął uaktywniać się za dnia? A co jeśli zapanijr nad Batmanem?! :strach: :mrgreen:
Obrazek

jou

Avatar użytkownika
 
Posty: 1787
Od: Pt cze 26, 2015 9:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Pon lip 20, 2015 17:39 Re: Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

Łojć, dawno tu nie odkurzałam... Trzeba nadrobić zaległości!

@jou - Niestety stało się to, czego wszyscy się obawiali, a mianowicie Parówa przejął władzę nad Batmanem... Teraz nie jestem już w stanie dorwać kota kiedy śpi, zawsze robi kotmagedon. I zaczęły nam się...

Problemy wychowawcze

W jeden z weekendów wybierałam się do domu. Jako że tylko na jedną noc postanowiłam dokonać zapoznania - kota Batmana z moją domową psicą. Ostatecznie myślałam jak się znienawidzą to na jedną noc ich porozdzielam i jakoś to będzie. Przyznać muszę, że wyszło lepiej niż zakładałam - zwierzaki najpierw obchodziły się na odległość niuchając cóż to za stwór po drugiej stronie pokoju się przechadza. Z czasem postanowiły dokonać łapkoczynów i tak psica dostała z miękkiej łapki w pychol, a koteł miał nieco ogryziony ogon ;) Ostatecznie zaczęły się zaczepiać i robić sobie różne psikusy - głownie jeden za drugim się skradał, żeby nagle wyskoczyć i kłapnąć oponenta w ogon :D Podróż w te i nazad Batman przeżył wręcz śpiewająco - w kontenerku siedzieć nie chciał, to go szeleczkami przymocowałam do pasów i kot był przeszczęśliwy mogąc zwiedzać auto i wyglądać przez okno. Pół drogi i tak spędził na moich rękach ;)
I niestety całą wyprawę przypłacił zdrowiem, bo po 2 dniach znowu mu koci katar wyszedł... Moja wina, moja bardzo wielka wina, za szybko działałam to i kocik się pochorował :( Znowu wizyta u weterynarza się nam zapowiadała, postanowiłam więc sprawdzić weta w okolicy domu, polecony przez znajomego. I przyznać muszę, że był to strzał w 10! Spędziliśmy grubo ponad godzinę na wizycie, pani wet kota przebadała dokładnie, sprawdziła go pod kątem białaczki (negatywny, uff...), odpowiedziała na moje (nawet głupie) pytania i z nowym zestawem leków puściła do domu. To był poniedziałek.
W tym czasie Mój poleciał w delegację (niedziela - środa), a ja, zazwyczaj pracująca z domu, wychodziłam do biura (wtorek - czwartek). Zazwyczaj, bo przynajmniej dwa dni w tygodniu pracuję poza domem. Dlaczego o tym piszę? Bo Batman zaczął sikać na wielką, granulatową pufę...
Zaczęło się od tego, że w środę, kiedy szykowałam się do wyjścia, usłyszałam głośne i nieprzerwane miauczenie. Poszłam sprawdzić o co zwierzowi chodzi, a tam pufa zalana... Przez chwilę wryło mnie w podłogę. No bo jak to, czemu? Co ci kotku za niedola? Sprzątnęłam jak mogłam i trzeba było wyjść. Po powrocie pufę zastałam suchą, więc myślałam, że to taki jednorazowy wyskok. Może kot się stęsknił za właścicielem w delegacji? Skoro teraz pufa jest sucha, a człowiek z delegacji już wrócił, to może faktycznie kot miał smuteczek?
Czwartek rano, wychodzę z pokoju i z siłą lokomotywy uderza mnie smród kocich siuśków... No to chyba jednak nie z tęsknoty taki wybryk... Znowu posprzątałam co mogłam, oboje wyszliśmy, a po powrocie zastaliśmy pufę olaną ze wszystkich stron. Wzięłam ją na gruntowne czyszczenie internetowymi sposobami domowymi (w międzyczasie dorwałam kota próbującego na nią znowu sikać - wsadziłam do kuwety i tam zrobił co miał) i wystawiłam na balkon, żeby wyschła. W piątek pracowałam już z domu, pufa była na balkonie, a kot nie nalał nigdzie indziej! Sukces! Tylko co mu pufa zawiniła, że ją olewa? A może to rękoczynowy sposób podania tabletek? Będę mu je podawać po staremu! Do soboty pufa bezpiecznie leżała na balkonie, a kot załatwiał się do kuwety. W sobotę wyjeżdżaliśmy, więc pufę wstawiliśmy do domu, żeby burza jej nie porwała ;) Po około dobie naszej nieobecności wróciliśmy, a pufa była sucha. Kot dostał lekarstwa (przemycone z chrupkami i w mokrej karmie) i wydawało się, że problem się rozwiązał, a winny był sposób podania tabsów. Nie minęła godzina, a Batman, przy akompaniamencie swoich nieprzerwanych miauków, nalał na to wielkie siedzisko. A mi witki opadły :placz: Kociku, o co chodzi? Gdzie jest problem? I jak ci go rozwiązać? Niestety, Batman nie był chętny do zwierzeń. Odpalił tryb Parówy i tak spędziliśmy noc. Dzisiaj natomiast pufa znowu olana...

Co kotu dolega nadal pozostaje dla mnie tajemnicą. Najbardziej podejrzane są nowe tabletki, podobno ten antybiotyk ma tendencję do przyklejania się do przełyku i dlatego kot dostaje jeść zaraz z lekami. Kuzynka poleciła mi Maskol Enzym do ratowania pufy - użyłam, zobaczymy jaki będzie efekt.
Aktualnie plan działania jest taki, żeby poczekać na zakończenie kuracji antybiotykowej, jeśli to nic nie zmieni - zrobić kotu badania moczu. Jeżeli to nic nie da - czeka nas poważna rozmowa z behawiorystą :(
Ostatnimi czasy kot bardzo się domaga wychodzenia - stoi pod drzwiami i głośno lamentuje. Nie mam niestety możliwości go wypuszczać, a i wyjść ciężko, bo okolica zabudowana, pełna aut i budynków... Wygląda, że w poprzednim życiu był kotem wychodzącym (może właśnie dlatego znowu trafił do schroniska - bo się zgubił?) i teraz ciężko mu znieść nową sytuację. Ale przecież jest u mnie prawie dwa miesiące, a dopiero teraz zaczął się tak zachowywać. Pufkę też zna od samego początku, nie jest to dla niego nowy mebel - wcześniej uwielbiał na niej spać i się bawić...
Co tu robić? :(

Na kilka zdjątek zawsze znajdzie się miejsce ;)

Z wizytą u psa
Obrazek

Człowiek, więcej beze mnie nigdzie nie jedziesz!
Obrazek

Tę umywalkę zbudowali specjalnie dla kotów ;)
Obrazek

Hiccup

Avatar użytkownika
 
Posty: 16
Od: Śro cze 10, 2015 17:55

Post » Pon lip 20, 2015 19:42 Re: Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

Hej Ho Batmanie Parówo, niegrzeczny leju! :D
U nas Nixon jest od tygodnia, i wczoraj zlał się na kanapę, po tej stronie po której ja śpie, a dzisiaj podobnie, w dokładnie to samo miejce :D
Nie wiem czy to jakaś forma protestu czy co. Tez pytałam, dlaczego i o co chodzi, ale nie uzyskałam żadnej odpowiedzi :D
A czy podczas upałów Parówa też był częściej obecny niż Batman? U nas było bardzo spokojnie :D
Obrazek

jou

Avatar użytkownika
 
Posty: 1787
Od: Pt cze 26, 2015 9:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Pon lip 20, 2015 20:13 Re: Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

Hej! :201461

Niestety co do problemu z siusianiem Ci nie pomogę,
Moze ktos bedzie tu na forum doświadczony w siusianiu?

Koty bardzo lubia torby walizki, często sie tam pakują :ryk:
Zdjęcie w umywalce jest świetne :ryk: :ryk: :ryk:
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Pon lip 20, 2015 22:04 Re: Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

Właśnie podczas upałów to dopiero dawał w kość - jakby mu w łebek przygrzało za mocno :P Wtedy też nastały czasy łaskawości dla umywalki, bo zawsze to chłodniej w koci tyłek :D
A to Ci Nixon łobuziak! Może ma nadzieję, że zrezygnujesz ze spania na łóżku i będzie mógł zając ten nieolany kawałek? ;)
Oprócz walizki , do której tak chętnie się wpakował, odkryłam że Parówy ubóstwiają włażenie do wszelkiej maści worków. Czy to sklepowy, czy to na śmieci, czy to po brudnych butach - kto by na to zwracał uwagę? :D A jeszcze potem trzeba Królewicza nosić w tym worku! :D
Kupiłam mu też ostatnio wędeczkę tzw. Bird chociaż tak prawdę mówiąc bez przekonania. Wędkę z maskotką już ma i uważa, że wędeczki są so last season! A tu prawdziwe zaskoczenie! Nie dość, że o mało sufitu nie przebił głową, tak wysoko skakał, to jeszcze jak ją schowałam pod koc po zabawie, to grzebał i kopał aż ją wytargał. Widok kota z piórami w pyszczku jest doprawdy uroczy :D Co do wędeczki... przeżyła dokładnie jeden dzień, tak porządnie się nią zajął :P

Hiccup

Avatar użytkownika
 
Posty: 16
Od: Śro cze 10, 2015 17:55

Post » Wto lip 21, 2015 15:03 Re: Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

Mój Rysio też uwielbiam torby, worki i wszystkie podobne rzeczy. Niezaleznie od tego czy byly foliowe czy papierowe.
Bral rozbieg i wskakiwal do takiej lezacej reklamowki i potem w niej jechal kawalek :D
O to podziwiam Batmana Parowe ze w upaly mial sile rozrabiac! Moje czarnidla tylko lezaly i spaly. Od czasu do czasu sie drapaly bo probujemy wybic pchly a to dziadostwo wraca i wraca :(

Tez planuje zakup ptasie wedki przy nastepnym zamowieniu z zoo+. Dla Nixona piorka swietnie sie sprawdzaja :D
Obrazek

jou

Avatar użytkownika
 
Posty: 1787
Od: Pt cze 26, 2015 9:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Czw lip 23, 2015 14:38 Re: Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

Batmany i Parowy! Zaglosujcie w konkursie, ktory mam w podpisie. Jest duzo pieknych paszczakow :D
Obrazek

jou

Avatar użytkownika
 
Posty: 1787
Od: Pt cze 26, 2015 9:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Pon wrz 07, 2015 21:27 Re: Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

Dawno nic nie pisałam, aż wstyd trochę po takim czasie się pokazywać... Niemniej, wśród wielu uciech i wspólnych mojo-kocich historii, ta dzisiejsza musi ujrzeć światło dzienne (a rzecz działa się późnym wieczorem - przed chwilą właściwie :P )

Otóż poszliśmy na spacer! No, spacer jak spacer, każdemu się zdarza, nam nie pierwszy raz... Ale w którymś momencie kot wlazł na drzewo - dla niego to pierwszy raz pod moim okiem, bo mu pazurki odrosły i ponownie podciąć nie zdążyłam. Mam go na smyczce więc elegancko. I tak sobie łazi po tym drzewie, ja co jakiś moment odczepiam smyczkę od gałęzi i naraz! Łojeżusie! Ten baran puchaty zawisł na smyczy, smycz się zaczepiła na amen i rozstąp się ziemio, nie ruszysz! No to wysiłkiem nadludzkim podciągam się na gałęziach (a właściwie zawisłam na rękach po tym, jak nie udało mi się wskoczyć odpowiednio wysoko - drzewo okrutnie zagałęzione!) no i się szarpię a to ze sobą, a to z kotem... W końcu udało mi się wspiąć na tyle, żeby tego durnia odczepić. No i odczepiłam, kot zlazł, ja zostałam wisieć, smycz uwięźnięta i ani drgnie xD Szarpię się i wciągam, i kopię żeby tylko trochę poluzować uścisk śmierci na tej smyczy, a ta Puchata Parówa, niewiele myśląc, myk w krzaczory! Nieee no... dobra, mogłam się tego spodziewać, ale kolor włosów zobowiązuje (blondynką przyszło mi być xD). Ostateczne smycz odczepiłam, z drzewa spad... znaczy się elegancko i z telemarkiem zlazłam, no i dawaj za tym uciekinierem ;)

Chodzę w ciemnicy, z latarką z telefonu za przewodnika, kicikiciuję i cicicciuję aż mi zasycha w ustach, ale nagle jest! Dwa zielone reflektory w ciemnościach! Podbijam w podskokach niemalże do stwora i zagaduję, co to za wyprawy urządza... a tu inny kot zupełnie! xD Szary jakiś, patrzy co ja za jedna, że go wołam :P No nic, poszukiwań ciąg dalszy, w sumie nie martwiłam się jakoś, bo był w szelkach i obroży (dzięki niech będą Kuzynce, która sklep zoologiczny otworzyła, świetnie poleciła i Batmana w takie przydatne rzeczy wyposażyła!), a na obroży w dwóch miejscach mój numer telefonu, więc jak ktoś tak uzbrojonego kota zobaczy to złapie i zadzwoni! I tak sobie chodzę, wołam, spotykam jakiegoś facia z psem, a on do mnie, że widział kota, takiego wysokiego, w szelkach! Ja że gdzie, kiedy i gdzie? A on, że tutaj za ławką, ale potem poszedł za jego znajomą i dalej to nie wie co. Osiedle może nie kolos, ale małe nie jest, szukaj wiatru w polu... Tu mi trochę umarła wiara w ludzi, że zobaczą to przechwycą i zadzwonią... Ale nic, chodzę i pytam i szukam i już mi tchu brak i pić się chce. Poszłam do sklepu po pićku (mamy jakieś 50m od klatki sklep) xD No i szukam dalej, godzina jeszcze młoda, może się znajdzie.

Po godzinie stwierdziłam, że muszę dać mu czas, w końcu on też się przemieszcza, może przyjdzie pod klatkę. No i idę sobie pod klatkę już milcząc, ale ostatkiem nadziei wołam "kicicici". I jak coś nie zacznie zapierdzielać w moją stronę!! Biało czarna błyskawica i to z grzmotem w postaci głośnego, przeciągłego "MIAAAAAAAAAAAAAAU!" Ja patrzę, no jest Parówczan uciekinier! Jeszcze tylko znalazł dziurę w żywopłocie żeby się do mnie przedostać i już wpadł mi w ramiona, już mruczando i ugniatanie łapkami i wszyscy szczęśliwi!! Happy End xD A ostatecznie spotkaliśmy się niemalże w tym samym miejscu, w którym się rozstaliśmy!!

Niewątpliwie Batman zapewnił mi dzisiaj potężną dawkę ruchu - i wspinaczka, i spacer długi - do tego sam urwał sobie dodatkową godzinkę wolności (zazwyczaj zabieram go na godzinę spaceru). Ostatecznie jednak jakoś tak ciepło mi się zrobiło, że chociaż miał wybór, miał możliwości iść w długą, to jednak znalazłam go tam, gdzie go zgubiłam. No i efekty dźwiękowo - wizualne, jakie zapewnił mi biegnąc w moją stronę, pozwalają mi przypuszczać, że chyba jednak mnie polubił :) A to się świetnie składa, bo i ja go bardzo polubiłam! :D


Jako, że sezon urlopowy już dobiega końca, kilka fotek z przygotowań do wyjazdu podrzucam :)

Batman - niezawodny pomocnik w list sporządzaniu

Obrazek

Obrazek


Koteł podróżnik!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Hiccup

Avatar użytkownika
 
Posty: 16
Od: Śro cze 10, 2015 17:55

Post » Wto wrz 08, 2015 6:13 Re: Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

Witam po dlugiej przerwie :D jakie emocje! Parowczan lubi spacery? My jeszcze z Nixonem nie probowalismy :D Musial sie tez troche wystraszyc ze czlowieki nie ogarniaja drzewa :D dobrze, ze tak ladnie do Ciebie wrocil a nie czmychla w sina dal bo roznie to bywa. Faktycznie wieczor pelen przygod. A gdzie to wakacje byly albo beda?
Obrazek

jou

Avatar użytkownika
 
Posty: 1787
Od: Pt cze 26, 2015 9:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Śro wrz 09, 2015 18:38 Re: Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

Witaj @jou! Parówczanek mój spacery uwielbia, często się ich głośno domaga pod drzwiami albo skarży się sąsiadom jak się go na balkon wypuści ;) Trudno mi opisać jak się ucieszyłam, kiedy tak chętnie do mnie biegł! A wakacje były już, Batmanem się zajął mój Brat, a ja byłam opalić trochę ryjek w Chorwacji ;) A z mojego powrotu to nie wiem kto się bardziej cieszył - Brat czy Batman :D

Hiccup

Avatar użytkownika
 
Posty: 16
Od: Śro cze 10, 2015 17:55

Post » Pt wrz 11, 2015 21:19 Re: Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

Patrzcie znalazlam towarzystwo dla Batmana Parowy :DObrazek
Obrazek

jou

Avatar użytkownika
 
Posty: 1787
Od: Pt cze 26, 2015 9:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Sob cze 11, 2016 21:34 Re: Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

Dawno nic nie pisałam. Tak to jest, że kiedy dobrze się dzieje człowiek cieszy się samym faktem dobrego się dziania. Od dzisiaj jednak nie dzieje się już dobrze.
Dzisiaj skończyła się pewna historia, tak naprawdę zanim jeszcze zdążyła na dobre się rozwinąć.
Dzisiaj musieliśmy pożegnać z Batmankiem i przeprowadzić Go za Tęczowy Most.
Była to prawdopodobnie najcięższa i najbardziej bolesna decyzja w moim życiu, bo oto decyduję o momencie śmierci mojego Przyjaciela. A przecież dopiero się poznaliśmy. Zaledwie rok temu tak chętnie mościł się w transporterku w drodze do nowego domu. I tak szybko podbił wszystkie szafki i zakamarki, tak szybko został poczuł się jak u siebie. Był u siebie. Mój mały Rozrabiaka.

Sytuacja rozwinęła się błyskawicznie - w ostatni dłuższy weekend Batmanek niezbyt chciał jeść i dostał biegunki, a ponieważ ta utrzymywała się już 3 dni decyzja była prosta i umówiliśmy się do Weterynarza na poniedziałek 30.06.
I ten właśnie poniedziałek skumulował w sobie moc tragedii. Zadzwonił do mnie tata z informacją, że nasza 12 letnia suczka, już chora i słaba, przeszła za TM. W domu rodzinnym nie mieszkam już kilka lat, ale byłam w odwiedziny w weekend właśnie. Nie wiedziałam, że będzie to pożegnanie. Z ciężkim sercem i bekiem wróciłam do domu i przytuliłam Batmanka, a godzinę później zebraliśmy się na wizytę. Batman był trochę nieswój, oprócz biegunki zaczynał mu się lekki katarek, ale p. Weterynarz zaniepokoiło coś innego - jego wzdęty brzuszek, a przecież nic nie jadł. Wymieniła mi możliwe przyczyny takiego stanu rzeczy i tu po raz pierwszy, wśród wielu innych, pojawiła się możliwość strasznego rozpoznania - FIP. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co to, ale po krótkim wytłumaczeniu i delikatnej wzmiance, że to jest śmiertelne znowu się poryczałam. Dopiero co umarła Psica, a tu takie możliwości? Uzgodniliśmy pełne badania na następny dzień, wcześnie rano.
Batman miał robioną pełną morfologię i USG, bo płyn w brzuchu jednak był. Dodatkowo płyn ten po pobraniu okazał się być żółty, lepki i pełen białek... Testy na Fiv i FeLV negatywne. Stosunek albumin do globulin 1,3. Więc może jednak ostre zapalenie trzustki?
Przez następne 3 dni Kocik codziennie dostawał kroplówki, mające pomóc mu przepłukać chorą trzustkę - jeśli to ona była winna całemu zajściu. Brzuszek mu urósł, płyn się nadal zbierał. Po tych trzech dniach poprawa była... zerowa. Poprosiłam dla pewności o test dla trzustki - wcześniej tego nie robiliśmy, bo leczenie w obu przypadkach jest takie samo. Wynik testu - negatywny.

W międzyczasie zaczytywałam się we wszelkiej maści wiadomościach, postach, komentarzach, badaniach - nie chciałam wierzyć, że takie cholerstwo jak FIP mogło dopaść takiego zdrowego, postawnego Kota! Mojego Kota!!
Codziennie konsultowałam nowe znaleziska z Panią Weterynarz, a ta ze spokojem i zrozumieniem wszystko mi tłumaczyła. Przebrnęłam przez Haemobartenelloza, wszystkie inne pasożyty, choroby wirusowe i bakteryjne. Przez brak działających szczepionek, totalnej losowości mutowania wirusa i, najgorsze, przez brak skutecznego leczenia. P. Weterynarz zapytana o leczenie interferonem powiedziała, że chciała mi zaproponować taką próbę, ale przede wszystkim jest to moja decyzja, ponieważ niektórzy pacjenci odchodzili w 24 godziny od podania. Wyjaśniła też w jaki sposób to leczenie działa i że ma pozytywne efekty pod warunkiem, że u Kota nie pojawiły się jeszcze objawy choroby. Obie płakałyśmy w jej gabinecie...
Ponowna pełna morfologia wykazała zmiany m. in. w hematokrycie, wzrósł poziom bilirubiny, a co najgorsze - stosunek albumin do globulin spadł do 0,59.

I tutaj zaczyna się już mój mętlik w głowie. Weekend spędziliśmy wspólnie, najlepiej jak mogliśmy. W poniedziałek na kontroli padły słowa, że trzeba będzie podjąć decyzję, niestety liczoną bardziej w dniach niż tygodniach. Nie mogłam się z tym pogodzić... We wtorek poszłam do Wetki już bez Kota i porozmawiałyśmy od serca. Zaraz po zobaczeniu mojej miny p. Weterynarz zaczęła przygotowywać tabletki do soboty, a ja byłam jej za to ogromnie wdzięczna. Rozmawiałyśmy prawie godzinę. Jeszcze raz wszystko mi wyjaśniła, rozwiała wszelkie wątpliwości - to nie ja gdzieś popełniłam błąd, nie zadbałam odpowiednio, może to z mojej winy tak się stało. Dlaczego tak młody Kocik, przecież znamy się dopiero rok? Przecież poprawiło mu się, uciekł ze schroniska, ma kochający dom, może nawet zbyt kochającą mnie. Co zrobiłam nie tak, że moją ukochaną Parówę spotkało coś takiego? Przecież to taki wyluzowany Kot!
Po tej rozmowie wyszłam z przychodni jakaś spokojniejsza. Nagle zrozumiałam jak makabryczne mogą być słowa przysięgi (co prawda małżeńskiej, ale jednak) "w zdrowiu i chorobie i że Cię nie opuszczę aż do śmierci". Na mnie spoczywała odpowiedzialność za to kochane stworzenie i nie mogłam być egoistką, która nie chce odejścia Batmanka. Egoistką, która pozwoli się udusić swojemu słabemu, choremu Przyjacielowi, byle tylko nie brać odpowiedzialności za jego śmierć.

Czuję, że nie dam rady napisać już więcej, przepraszam...
To stało się dzisiaj, w sobotę 11.06. o godzinie 15:01. Kocik był słabiuteńki, wszystko trwało dosłownie chwilę. I ten paskudny ciężar pustego transporterka.

Kocham Cię Batmanku! Kocham Cię Psikusko! Opiekujcie się sobą wzajemnie i czekajcie cierpliwie - przyjdziemy po Was na pewno, a potem będzie już tylko radość i spokój.

Obrazek

Hiccup

Avatar użytkownika
 
Posty: 16
Od: Śro cze 10, 2015 17:55

Post » Nie cze 12, 2016 1:10 Re: Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

Dużo ciepłych myśli dla Ciebie. Nie myślałam, czytając o zakoceniu, że tak mało czasu będzie Wam dane.
Światełko na drogę, dla Parówy {*]

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39505
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 15 gości