Przywiozłam jedzenie od Dorotki oraz suchy intestinal 4 kg od pani Eli z ul. Wagowej. Dziczkę złośnicę zabrałam i wypuściłam. Została tam jeszcze jej siostra, która jest bardzo oporna i nie chce wejść do żadnej klatki, a jednocześnie nie można do niej za blisko podejść. Identycznie jest z pręguską u Beatki. Jak złapię te koty to chyba będę tańczyć z radości.
Misia wydała mi się jeszcze bardziej licha i blada. Dziwne, że przy takim wyglądzie anemika ma dobre wyniki, nosek ma dosłownie biały. Chrupała trochę suchego i wyciągała się w słońcu, z higieną futra nadal bez zmian.
Karolek ok, Benek biedny w tym boksie, ale raczej pogodzony z sytuacją. Aminkę próbowałam zachęcić do korzystania ze słońca, niestety z uporem maniaka wraca do koszyka.
Calm aid jest już praktycznie skończony. Podałam leki, ale zapomniałam zaznaczyć w kartach
Migotka drze się w niebogłosy i plącze pod nogami. Bardzo towarzyska kicia.
Na trójce festiwal rzadkich kup

Jeżeli to sprawka Bruna, to chłopak faktycznie ma jakiś problem.
Ptysia zamieszkała w szafce na lewo od zlewu. A propos zlewu - jego w ogóle można używać? Bo jakiś taki niepewny. Ja używałam, nic się nie lało, więc uznałam, że można.
Jakiś facet mnie zagadał o koszyki wiklinowe czy nie będziemy wyrzucać - to chyba ten "pan Józek hodowca drobiu", o którym kiedyś ktoś wspominał.
