
Od pewnego czasu nosiliśmy się z narzeczoną z zamiarem powiększenia naszej rodziny o zwierzęcego towarzysza, nadarzyła się ku temu okazja, gdyż poprzez znajomości dowiedzieliśmy się, że w jednej z Hodowli właścicielce została ostatnia kotka z miotu. Tak oto około 2 miesięcy temu trafiła do nas półroczna kotka rasy British Blue, nazana przez nas po prostu BeBe (od British Blue).
Postępowaliśmy według wskazówek Pani z Hodowli, daliśmy jej czas na oswojenie sie z nami. Na początku kotka mieszkała tylko w jednym pokoju, dopiero po tygodniu wypuszczaliśmy ją na dalszą część mieszkania.
I tutaj zaczyna się problem, który chciałbym z Wami drodzy posiadacze kotów omówić. Kotka nie daje się dotknąć i bardzo się nas boi. Znalazła sobie "bezpieczne miejsce" pod naszym sypialnym łóżkiem i spędza tam większość czasu poza naszym zasięgiem i wzrokiem. Jeżeli już wyjdzie (do miseczki / kuwety) to gdy tylko się zbliżamy do niej (albo nawet przechodząć z pokoju do pokoju niedaleko niej) ona zaraz szybko ucieka pod to sławetne łóżko. Tak samo gdy siedze przed komputerem i kot siedzi w tym samym pokoju, a ja wstaje to od razu ucieka. Nie jesteśmy w stanie jej dotknąć, pogłaskać nie wspominająć już o obcięciu pazurówy czy zwykłym wyczesaniu.
Piszę do Was po radę Drodzy Forumowicze. Jest to nasz pierwszy kot i trochę nie wiemy jak się zachować. Nie chcemy na siłę jej łapać, żeby nie powodować traumy, ale z drugiej strony nie dotykając jej mamy kota, a jakbyśmy nie mieli...
Kotka brana z hodowli miała pół roku i w dodatku wychowywała sie tam wśród kilkunastu innych kotów, paru psów etc. Właścicielka poinformowała nas, że może kotu zająć trochę więcej czasu przyzwyczajenie do nas (wspomniała o 2-3 tygodniach), a my już ją mamy ponad 2 miesiące i nic...
Dodam, że kot przebywa z nami w pokoju, potrafi zjeść jedzenie pozostawione "przy nodze", bawi się zabawkami na kijku, ale gdy tylko probujemy jej dotkąć to od razu odskakuje i ucieka. Dodatkowo kot staje się najbardziej aktywny w nocy, wtedy sobie biega po domu, bawi się zabawkami etc...
Czy takie zachowanie jest normalne? Znacie jakiś sposób na zadziałanie na takie troszkę dzikie zwierze? Czy to pora na "kociego" psychologa?
Z góry dziękuję za każdą pomoc....