PELEEE15 pisze:(...)
Ale gdy wchodzi gdzieś, gdzie mamy coś cennego to już spokojni nie będziemy, a ja uważam, że koty są to bardzo inteligentne zwierzęta, więc powinien widzieć naszą złość.
(...)
I widzą, czują, tyko może nie rozumieją naszych intencji, czy jej powodów, więc nie mogą zareagować zgodnie z naszymi intencjami, czy naszą gradacją wartości? Mają własną, naszego świta nie rozumieją. Tak po prostu. Jak każde zwierze. Nie kochają rzeczy
Przykład pierwszy: kot rozumie jedno, jeśli tam wejdę, zwrócą na mnie uwagę, więc wchodzi, nie rozumiejąc, ze to drogocenne rzeczy.. Rozumie tylko, ze to 100% metoda, by ktoś z nim się liczył. My swoje, on swoje, płaszczyzny porozumienia brak.. czyja to wina?
Przykład drugi, mój własny, nagle, bez wyraźnych powodów zamykam go (kota) w domu.. Po mojej stronie są wyniki badań, choroba zakaźna i zagrażająca jego życiu, nieuleczalna, ale co z tego rozumie kot? Tylko tyle, że jeszcze kilka dni temu mógł wyjść na dwór, a teraz nie może, ma swój charakter, no "ziółko", charakterek raczej ... Się mści, próbuje wymuszeń.. a ja co mam, jak mu wytłumaczyć, ze badania wykazały śmiertelny wirus? Że to nie moje decyzja, ale przymus i dla dobra jego i okolicznych kotów? Kto tu na klatę powinien wziąć wszytko, ja, która rozumiem, czy on, który nic z tego nie rozumie? Tak było u mnie.. I żałuje, ze już nie jest [*] Jednego jestem pewna, znałam go, nie koty w ogóle, ale jego, wiedziałam, ze tak musi (bo nie ma żadnego 'w ogóle')... To jego jestestwo, charakter.. Musiał walczyć, tak jak walczył i wygrał choć na chwilę z chorobą.. tak i ze mną, szukając właśnie tych miejsc, gdzie mnie wkurzy i z uporem do nich wracając, bo może za-skutkuje, nie rozumiał, bo nie mógł zrozumieć, ze jest chory, bo niby jak? Że nie mogę ustąpić.. To było już moje zmartwienie, że taki mi się trafił, ze właśnie to, 'bardziej' niewolno, wykorzystywał, by wyrazić swoją determinacje, swój sprzeciw, niszczył właśnie takie rzeczy, na które ja reagowałam właśnie szczególnie.. Tylko nie ma takiej rzeczy w domu, której nie dało by się schować, zabezpieczyć, nie ma.. więc jeśli takie padały jego ofiarą, winę ponosiłam ja i tylko do siebie mogłam mieć pretensje (nie schowałam w porę).. Ale by to wiedzieć trzeba zrozumieć nie siebie, ale położenie zwierzaka, które przecież nie przyjdzie i nie wygłosi nam pogadanki o swoich frustracjach, problemach, potrzebach, jak czegoś nie zbroi, to niby jak nam coś ma powiedzieć? Bo przecież to nie poprawną polszczyzną w ramach pogawędki wieczornej

Broi, bo zachowanie, to jego jedyna forma kontaktu z nami

To my jesteśmy stroną myśląca, by to zrozumieć, jakoś ogarnąć.. A jak wyżej nie ma takiej cennej rzeczy, której nie dało by się zabezpieczyć.. Kot nie zna polskiego, nie pogada z nami, jedyna jego możliwość, by z nami się skontaktować, to jego zachowanie. Tylko i aż tyle, i watro to rozumieć. Za obie strony, bo niby co ma zrozumieć zwierze? Jak potrafi demonstruje siebie, swoje potrzeby, nie pogada z nami, nie zrozumie, tego, czy innego, tylko to może... rozumie. Nawet jeśli tak jak moje, celuje tam, gdzie są silne emocje pt. nie wolno, to nie po ludzku jest złośliwe, mówi po swojemu, tak jak potrafi, że jest w stanie wiele zaryzykować, bo to dla niego więcej znaczy, jak inaczej ma to powiedzieć? Po polsku? Niby jak ma wymiałczeć odpowiednie i kulturalne zdanie? Nie mówi, nie może mówić, to pokazuje... Nic więcej nie może. To jego język. Pora to zrozumieć

To my ładnie swoje potrzeby, frustracje układamy w zdania, zwierzętom pozostaje behawioryzm. Innego języka nie znają, nie mają

Czy jesteśmy je w stanie rozumieć, czy nie. A przecież żyją z nami, nasze wybory właśnie ich dotyczą, czy to rozumiemy, czy nie..
Jeśli chcemy je rozumieć, musimy bardzo uważnie je obserwować, bez uprzedzeń, znać tego konkretnego, ale też ogólnie dany gatunek, one mogą tylko nam pokazać, nic nam nie są w stanie powiedzieć.. wyobraź sobie, ze jesteś na ich miejscu, nie masz mowy, a musisz się z drogim człowiekiem porozumieć.. jak by to wyglądało? Jakie frustracje, złość w Tobie wywołało, szczególnie, gdy druga strona, nawet mając racje, nie mogła Ci jej przekazać? Wyjaśnić? Bezsensowny zbiór zakazów, to by Ciebie dotyczyło. I nie pogadasz o tym, bo niby jak? Miauu.., czy muauu, miauu.. Nic to człowiekowi nie mówi, nawet gdy ten chce słuchać. Koty, zwierzęta, nawet te najbardziej inteligentne, mają ograniczenia, nie rozumieją naszej mowy, to nie zrozumieją naszych motywacji, to poza ich zasięgiem, nie powiedzą nam też nic, bo naszą mową nie są w stanie się posługiwać.. Pokazują nam, co mogą, tylko my jesteśmy na tą 'mowę', je ułomni

To bariera, którą tylko wrażliwość i nasza wiedza może pokonać. One nic nie poradzą, ponad to co i tak się starają. Bo żyją z nami, chcą żyć. Ale nie nauczą się mówić po polsku... Nic nam nie wyjaśnią, ponad to, co nam sobą, swoim zachowaniem pokazują

Innego języka nie mają.
END.