Nie byłam u plaskacza ,Ewa pojechała z nim na Białobrzeską bo rozdrapał sobie szwy niby nic się nie stało ,ale od dziś chodzi w abażurze i nie ma że przykro ,że kota żal ...
wiadomo, ze teraz to kot najwazniejszy, a pociagniecie bylej wlascicielki do odpowiedzialnosci nie przywroci zdrowia kotu, ale ja uwazam, ze takich rzeczy nie wolno odpuszczac, bo poczucie bezkarnosci prowadzi wlasnie do patologii. A co jezeli to nie jej ostatni kot ? Jaki przekaz idzie do jej najblizszego otoczenia - rodziny, znajomych, sasiadow ?