
Dzisiaj zmieniłam trochę kolejność na spacerze z Nerkiem. Najpierw przegoniłam go po ogrodzie, wokół domu, w walce o sznurek, a jak widziałam, że już jest trochę zmęczony, wzięłam go na linę i poszliśmy na drogę ćwiczyć chodzenie przy nodze. I pierwszy raz spróbowałam prowadzić go na luźnej lince ale bez chrupków. I... maszerował dzielnie ze mną




Uważam, że nie będzie dużą przesadą nazwanie mnie Trenerem Roku

Żebym jednak nie popadła w nadmierny entuzjazm i radość, po powrocie do domu zastałam pojemnik z chrupkami Nera zwalony z lodówki na podłogę, chrupki rozsypane, a ja miałam kupę sprzątania. Mimo, że sprawca nie został złapany za łapę, wiadomo, kto to zrobił: Zośka. Ona jedna włazi na lodówkę i przesiaduje tam z upodobaniem.
Nero rzucił się na rozsypane chrupki traktując je jako bonus ekstra dzisiejszej nauki
