No to Maszka stracha napędziła jednak. W stadzie to nie ma raczej szans diety upilnować, szczególnie gdy małż tak bardzo nie cierpi futerek…
Kochana, ja dzisiaj mało nie padłam kilka razy bo małżon szanowny "zjechał na chacjędę" i się ze mną nie przywitał jeszcze jak w progu już o "kotecki" pyta…

Nosz, mój Panie, albo Tobie na mózg albo mi na słuch się rzuciło bo tego to jeszcze w naszym domu nie grali… A jak zobaczył na żywo Kajtulę mojego ( tego o którego niemal wojnę damsko męską rozpoczęłam), to z miejsca pomaszerował do sypialni i kazał go sobie na łóżko przynieść i zostawić ich samych… Jakieś zdaje się, że niby zasady sobie ustalali ale mnie tam nic do tego, to męskie sprawy były. A wcześniej leżał przed nim na podłodze i czule przemawiał, i głaskał delikatnie…

A Davosa na rękach nosił i nawet narożnik na środek pokoju przesunął, że by się nasz Szkodnik z kotkiem mogli jeszcze fajniej bawić. No i Majka mi Davosa zagarnęła już jako swojego kiciusia, nawet pocałować mi go nie pozwala…

Ale w tygodniu znowu będę miała kociambery na wyłączność to sobie odbiję

Jak zwykle pozdrowionka z cholernej Wawki ślemy i życzymy zdrówka dla Maszeńki maleńkiej.
