

Mam nadzieję, że wybaczycie mi, iż fotki nie są zrobione na okoliczność, tylko pochodzą z sesji wcześniejszych. Naprawdę nie mam zapału do robienia zdjęć, bo mi one wychodzą źle lub bardzo źle. No nie mam oka, nie mam wyczucia, nic nie mam (żeby posłużyć się klasykiem). Pokazuję zatem te, które wydają mi się najładniejsze.
A zatem niech maraton zacznie ten ostatni, który podstępem się wprowadził. Podstępem, bo miał być groźnym amstafem leciutko zmieszanym z labradorem. Tymczasem okazał się ciapą, tchórzem, miłośnikiem wszystkich. Nie ma w nim za grosz agresji, bo nawet jak mu Burek bezczelnie wyżera obiad z miski, stoi obok niego i powarkuje, ale nie dochodzi, żeby pazurami po pysku nie oberwać. Nero jest chodzącym wołaniem kochaj mnie kochaj, gotowym w każdej sekundzie przybiec na przytulanki. No nie tak sobie wyobrażałam ludojada

Ludojad wygląda tak:



Szczypiorki.
Cóż. Kotki jak kotki. Felut kulawy (przed drugą operacją), Burek gruby jak siedem nieszczęść, Femcia okrąglutka, ale bez szaleństwa, Zośka chudzina. Felut też chudy. Kochamy się. Ale to trudna miłość

Zosia





Femcia






Burek










Felutek






Menel
Przy okazji poszukiwania zdjęć kotów, natknęłam się na foty z pierwszych tygodni pobytu Menela u mnie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jaka w nim zaszła zmiana. Kilka dni temu była u mnie koleżanka, która właśnie zaalarmowała mnie w jego sprawie. Jak zobaczyła koteczka, ryknęła śmiechem. Miałam ochotę ją zamordować


Menel na początku:




Menel teraz:





A tu fota zbiorowa. Miejsce akcji: "moje" łóżko (cudzysłów nieprzypadkowy):

Femcia, Burek i Menel.
W poprzednim wątku pożegnałam się z Debi


Mam nadzieję, że jest Jej tam dobrze. Ale mnie ciągle jej brakuje. Uwielbiam Nera, ale tęsknię za Debcią.
I to chyba tyle. Cały czas i nieustannie jestem Wam wdzięczna, że chce się Wam tu zaglądać i czytać moje smęty, narzekania

Wąt niniejszym uważam za uroczyście otwarty
