Skłonna jestem uwierzyć w teorię przeskoku

Mój świętej pamięci tatuś miły był aczkolwiek wredny... Mój teść również świętej pamięci był nader sympatyczny nie przeczę, ale czasem jak pojechał z grubej rury to ojć...

Mojej teściowej nie miałam okazji poznać niestety, wykończył ją rak piersi dwa lata przed moim i małżonka pierwszym spotkaniem ale z opowieści męża jego siostry i teścia wiem,że była straszna wariatka

A o mojej matuli nawet nie wspominam bo w mojej rodzinie wszystkie baby wredne,że proszę siadać a zarazem walnięte na głowę

jenny170 poduchy najpóźniej w poniedziałek wyślę, z maila wynika,że polar dotrze do mnie jutro a uszycie jednej poduchy to kwestia kilkunastu minut

I nieskromnie przyznaję,że jestem z nich bardzo zadowolona, nawet rozwiązałam problem naszycia kota

Siostra jak zobaczyła rozłożoną na warsztacie ( czyli na moim łóżku ) robotę, to stwierdziła,że udusi swojego męża bo ma za małe parapety,żeby dało się na nich poukładać poduszki a biedna Tosieńka nie ma na czym spać i uporczywie pakuje włochaty kuper do łóżeczka Karolinki

No cóż, ja sobie nie wyobrażam,żeby parapet w domu w którym jest kot był węższy niż 30 cm

No ale jak u nas był remont i przebudowa chałupy to jak ten Rejtan broniłam mojego pomysłu,parapety mają być*. Co prawda miały być na kwiatki ale wiadomo.. Są koty nie ma kwiatków

A nawet jeśli to tylko najbardziej odporne.... Co do psucia się byłam u ortopedy, obejrzał nogę, zalecił odpoczynek i stwierdził,że do wesela się zagoi co rozczuliło mnie do łez prawie

Pandoktor naprawdę jest fachura i wie co mówi niemniej jednak nie chciałam go wyprowadzać z błędu,że małżonka już mam. No chyba,że chodziło mu o wesele mojego syna, wiek bądź co bądź stosowny.... Odnóże wprawdzie dziś nieco sforsowałam bo bezpośrednio po powrocie z przychodni skorzystałam z okazji i pokuśtykałam do sadu wybierać poobcinane gałęzie, do tej pory leżały w charakterze bezładnej kupy przysypanej śniegiem a okazało się,że jest tam kilka konarów, które rewelacyjnie nadadzą się jako opał do kominka. Wiem,że nie powinnam, ale musiałam bo jak nie ja to kto, a teraz mam gicz usztywnioną bandażem elastycznym,strasznie śmierdzę octem ale opuchlizna schodzi znaczy noga mi nie odpadnie dobre choć tyle..

* A kota jeszcze wtedy nie mieliśmy, nawet nikt nie myślał,że takowy się pojawi, no bo jak, nowy kot przy naszym psie? Przecież w ciągu sekundy zamieniłby się w strzępy...Skool tolerował tylko naszą Myszę a wręcz zawiązał z nią malutką spółkę, ona zrzucała z blatu kuchennego różne dobre rzeczy a on konsumował dzieląc się sprawiedliwie ( no, prawie... ) łupem. I wilk był syty i owca cała bo on doskonale wiedział,że co na blacie jest nietykalne ale co na podłodze to inna historia...

Bandycka szajka...