Swoją drogą najwyraźniej wet był sam idiota bo kto oddaje jeszcze nie wybudzonego kota właścicielowi?! Ja dostałam Artema żywiutkiego jako ten szczypiorek na wiosnę, wybudzonego i zaopatrzonego w syropek przeciwbólowy jak po pytaniu wetów czy podam mu zastrzyk sama następnego dnia omal nie zemdlałam... Teraz już mam wprawę przerobiłam tydzień podawania zastrzyków z antybiotyku sterydów i przeciwbólowych przy Truflinym zapaleniu pęcherza. A dziś ....
O 10 byłyśmy w gabinecie. Masza zasnęła na moich rękach nie chciała mnie puścić do samochodu wsiadłam jeszcze spokojna ale po drodze ryczałam jak bóbr. W domu z miejsca zabrałam się do sprzątania. Takiego fest. Od 10.30 do 15.30 wykonałam co następuje: Umyłam okna w całym domu włącznie z piętrem. Odkurzyłam całe piętro sprzątnęłam łazienkę z szorowaniem brodzika i kibelka na górze włącznie. Posprzątałam pokój mojego syna mimo,że sobie obiecałam,że moja noga progu tego chlewa nie przestąpi.Zmieniłam pościel w trzech pokojach na górze i wytrzepałam chodnik w korytarzu. Umyłam i wypastowałam schody. Wyszorowałam blaty kuchenne, stół kuchenkę z piekarnikiem włącznie oraz zlewozmywak. Umyłam suszarkę na zlewozmywaku, nie była szczególnie usyfiona ale szorowałam francę szczoteczką do żółwia*. Wyszorowałam wierzchy i fronty kuchennych szafek plus wszystkie półki w kuchni,wytarłam kurz z książek w salonie,uprałam zasłony, uprałam kanapę i fotel. Odkurzyłam. Umyłam i wypastowałam podłogi. Uprałam moją wersalkę i narzutę. Wytarłam kurze i wygoniłam pająki spod sufitu. Wytrzepałam wszystkie kocie legowiska i poduszki w moim pokoju. Wytrzepałam psie materacyki i zmieniłam im koce na czyste. Wytarłam kurze spod mebli i zza wersalki. Umyłam kaloryfer i parapet. Zmieniłam wodę Kapslowi i umyłam akwarium. O 15.30 zadzwonił Pandoktor mówiąc co następuje :Witam pani Kasiu, chciałem zawiadomić,że Szylkretowa Buła jest cała,zdrowa wybudzona i na chodzie, aczkolwiek wściekła na maksa, z powodu ubranka. Zatem może Pani po nią spokojnie przyjechać" Nogi mi się ugięły. Z ulgi.... Odziałam me ciało wytwornie i popędziłam do gabinetu z siostrą za kierownicą. W gabinecie powitał mnie zamknięty transporterek z którego przez kratkę wystawała opazurzona łapa tygrysa szablozębnego

Maszeńka była tak wściekła,że nawet nie dała mi buzi na powitanie kiedy z okrzykiem "Moje słoneczko maleńkie, mama przyszła chodź na rączki" padłam na kolana przed transporterem. Napyskowała na mnie wyginając się jak jogin i pokazując kaftanik. Zabrałam potworzycę do samochodu. Całą drogę pyskowała w niebogłosy więc jechałyśmy przy akompaniamencie warczenia prychania parskania i odgłosów przegryzania gardła pluszowemu rysiowi i wypruwania flaków z Balistycznej Żaby Bojowej. W domu królewna pierwsze co zrobiła to zarzucając lekko zadkiem po wypastowanych panelach pognała do kuwety gdzie uwaliła klocka i wysiusiała się konkretnie. Potem wyszła z kuwety i pognała do pokoju gdzie na szafce stała micha Artema i dawaj mordę w jego żarciu maczać, ledwo jej zabrałam bo Panydoktory powiedziały,że dziś jeszcze nie powinna nic jeść. Oczywiście była święcie oburzona,że niby jak to,Artem je a ona co? Patyk?! Pościeliłam łóżko, położyłam się z tą wredną zołzą, zaczęła ciumkać mi podkoszulek i zasnęła. Teraz ślicznie sobie śpi na moim łóżku przykryta po uszki kocykiem i mruczy. Jeeeeżu mój kolczasty jaka ulga to pojęcia nie macie... Autentycznie, kamień z serca. Artem jak Maszę zobaczył w kretyńskim wdzianku cały się zjeżył i zaczął warczeć i fukać, mam nadzieję,że przejdzie mu to jak jej kaftan zdejmą

Jesteśmy umówione na wizytę kontrolną w czwartek w okolicach godziny 12 w południe.A w moim plecaku spoczywa strzykawka z syropkiem przeciwbólowym z zaleceniem podania jutro w okolicach 9 rano. A ja jestem szczęśliwa. W ramach wdzięczności Panydoktory zostały obdarowane Bojowymi Żabami Balstycznymi, bardzo im się podobały, mają służyć do karcenia nieposłusznych pacjentów lub ewentualnie ich właścicieli

padam mordą na pysk serio. I ledwo widzę na oczy chyba z nerwów. Nie wiem jak ja będę dziś spała, bo Masza co jakiś czas się budzi i skacze po meblach a ja się boję,czy jej to nie zaszkodzi......
*To nie pomyłka,Kapsel uwielbia siedząc pod kranem być szorowanym szczoteczką po pancerzyku. Rozmowa z moim synem :
-Mamo mogę wziąć tą szczoteczkę?
-Tej nie rusz, to jest szczoteczka do żółwia!
-No patrz mamusia jaki ja głupi jestem, ja taką szczotką myję zęby.....