dzisiaj gdy przyjechałam do strasznego domu, na środku błotnistej drogi na wysokosci domu leżał martwy piesek sasiadów
2 dni temu mąż powiedział - dobrze, ze tutaj taki niewielki ruch jest i dziurawa, błotnista droga wymusza ostrożną jazdę bo psiak biega znów po niej
przez 2 lata ten piesek codziennie przybiegał do mnie po kilka ziarenek kociej karmy - łasuch był straszny
dzisiaj reanimowałam go, robiłam co mogłam ...... coś się stało tuz przed moim przyjazdem
nikogo samochodem nie mijałam, innego samochodu również nie mijałam
nie wiem co się stało, nie miał obrażeń charakterystycznych dla wypadku samochodowego (oglądałam go dokładnie), zero krwi, zero zlamań, zero otarć, po prostu pies leżący na błotnistej drodze

[*]
dzisiaj Jasio W. miał pobrana krew - probówki pewnie dojeżdżają do Wawy
zobaczymy co będzie w morfologii i biochemii - ustaliłam z labem, że jak wyniki będą dobre to nie będą robić tarczycy, jak coś będzie nie tak - zrobią (jak zwykle na Wita Stwosza panel diagnostyczny poszerzony i ew. podstawową tarczycę)
dzisiaj też złapałam dziką tri, tylko okazało się po złapaniu, że chyba ja jestem bardziej dzika niż ona
kicia obsługiwalna, spokojna, i z calą pewnościa nie jest dzika
ale jest piękna
zdjęcie później
tak, tak, pamiętam, że mam jeszcze zaległe - wstawić zdjęcie poprzedniego ciachanego kociastego (biało-rudy był)
smutno mi
