O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lis 19, 2014 23:06 Re: O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

Zaznaczam sobie do czytania.

mateosia

 
Posty: 1346
Od: Nie wrz 11, 2011 18:41
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw lis 20, 2014 2:38 Re: O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

Ja też.
A miałam już dawno iść spać.
Jak ja jutro wstanę?

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Sob lis 22, 2014 14:59 Re: O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

Bardzo, bardzo mi miło czytając Wasze komentarze! :oops:

Wkrótce zabieram się za ciąg dalszy, a niecierpliwych odsyłam na bloga, gdzie coś tam można o kotach doczytać dla zabicia czasu :D
http://kotzwasem.blogspot.com/- blog, który prowadzę ze swoimi dwunastoma kocurami, psem i... naiwnym chłopakiem, który to wszystko toleruje ;d Zapraszam!

karo123

 
Posty: 100
Od: Pon lis 01, 2010 9:48

Post » Sob lis 22, 2014 16:12 Re: O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

Też zaznaczę :)
Kosmici są wśród nas !

agnieszka.mer

Avatar użytkownika
 
Posty: 2881
Od: Pt lut 25, 2011 18:54

Post » Nie lis 23, 2014 0:49 Re: O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

Skądinąd wiecie już, że mam trzy koty (...i jednego skociałego psa). Czwarte wcielenie ziemskie Ćpuna spotkałam na studiach. Było żywym szkieletorem zamieszkującym śmietnik na tyłach mojej uczelni. Wtedy było mi jej zwyczajnie żal (nie od dziś wiadomo, że dieta studencka to dieta mocno fit - no spróbuj cwaniaku utuczyć się na paprykarzu szczecińskim!), teraz, kiedy już mam tego darmozjada w domu wiem, że po prostu musi mieć jakieś bliskie relacje z tasiemcem (choć jak Matkę kocham, odrobaczam koty co trzy miesiące!). Okoliczności naszego spotkania nie były jakieś spektakularne, ot chudy niedołężny kot dziobany przez ptaki na tyłach budynku mojego wydziału, nie ma co dramatyzować tej sceny. Warto by wspomnieć o tej kotce z powodu jej niezwykłego charakteru. I uprzedzam solennie - niech ulecą z Waszych głów jakieś niedorzeczne marzycielskie wyobrażenia o kocie ratującym dziecko, które wiedzieliście na Youtub'ie. To nie taka historia. Tę wredną sucz nazwaliśmy Pipką (i było to zanim o Pupie Pipy usłyszał cały świat!). Wybredna, zawsze na nie, humorzasta jak baba z kawałów i tak samo jej się dziób nigdy nie zamyka - to tak na początek. Fenomenem Pipki jest jednak jej zamiłowanie do ucieczek. Do tego stopnia, że nawet w umysłach naszych sąsiadów figuruje jako Wielki Uchodźca...

Wróciłam do domu totalnie zmarznięta, chlupiąc wodą w balerinkach. Dopadłam kuchni, wstawiłam wodę na herbatę, żeby się trochę ogrzać i oddałam się przyjemności bycia witaną w domu przez stęsknione (głodne) koty.
– Cześć wstrętna uciekinierko. – fuknęłam na Pipkę, głaszcząc ją z roztargnieniem po futerku. Mama zdążyła mnie już telefonicznie uprzedzić, że ta franca znowu zwiała. Ale zaraz,zaraz... TO NIE JEST PIPKA! TO NIE JEST MÓJ KOT! PODMIENILI MI KOTA!, myślałam w panice. Niby podobna, ale jakaś taka mniejsza. Jaśniejsza. Mięciutka jak kiciuś. Mrucząca. Kochana. Niepipkowa. Nie zdążyłam nawet dobrze pomyśleć, kiedy na blat kuchenny wskoczyła… druga Pipka. Spojrzałam na oba koty zdezorientowana i wtedy uświadomiłam sobie, że oczami kota „nie Pipki” patrzy na mnie Tosia, kotka mieszkająca dwa piętra niżej, kolejny zbieg z naszego blokowego Alcatraz.
– Faktycznie jesteście podobne! – Uzmysłowiłam sobie źródło pomyłki. Asia, nasza sąsiadka z naprzeciwka, musiała spotkać Tośkę na klatce schodowej i założyła, że to nasz kot, a że ma klucze, wpuściła ją do mieszkania pod naszą nieobecność. Ot cała historia!
– Pipka, masz siostrę bliźniaczkę. – zwróciłam się do mojej kotki.
– „Pfff, smarkula wcale niepodobna, pewnie nawet muchy nie umie złapać.” – (oczywista oczywistość, jak przystało na czubka, odpowiedź usłyszałam w swoich własnych myślach). Zdawało się, że Pipka nie jest ani trochę zainteresowana pogłębianiem więzi rodzinnych, wzięłam więc Tosię pod pachę z zamiarem oddania jej nim u sąsiadów wybuchnie panika. Zbiegłyśmy na dół, zastukałam w drzwi i… za późno. Cała rodzina pełzała już po parkingu szukając zguby.

Na początku Pipkę pociągała tylko klatka schodowa i rośliny, które można było bezkarnie tam rzuć i miętosić (rzecz jasna kwiatki w domu dawno poszły precz). Porzuciłam więc wszystkie kurwy, jakie cisnęły mi się na usta, gdy kotka przebiegała mi pod nogami z chwilą otwarcia drzwi wejściowych i przyzwoliłam na to klatkowe hasanie. Po dwóch godzinach zazwyczaj grzecznie prosiła na wycieraczce by wpuścić ją z powrotem do domu. Patent świetnie się sprawdzał... do czasu.

Godzina pierwsza w nocy. Pora spać, pomyślałam i chcąc to właśnie uczynić, zajrzałam do kuchni, by powiedzieć mamie dobranoc.
– Chodź, zobacz. Jaki podobny do naszej Pipki! – rodzicielka wskazywała na coś za oknem. Faktycznie, nawet tak samo wynędzniały, pomyślałam obserwując kota, który maszerował krok w krok za wystraszonym jeżem. Ze dwie minuty impuls szedł mi do mózgu (składam to na karb później pory) – wróciłam do domu o dwudziestej drugiej i... o w mordę jeża jeżozwierza ku&*a mać! Przecież Pipka wyleciała mi wtedy na klatkę! Jakby się tak zastanowić, bikerki ze złotą klamrą niekoniecznie pasują do stylizacji z flanelową piżamą w pingwiny, ale po kota zbiegłam natychmiast.

Koniec końców Pipka nie okazała się aż taką wstrętną pipą. Wciąż towarzyszy mi na wieczornych spacerach z psem i ciężko ją od tego zwyczaju odwieść. Świat mocno ją intryguje. Nie toleruje szelek, nie ma mowy o smyczy. Kompromisem jest różowa obróżka z dzwoneczkiem!
http://kotzwasem.blogspot.com/- blog, który prowadzę ze swoimi dwunastoma kocurami, psem i... naiwnym chłopakiem, który to wszystko toleruje ;d Zapraszam!

karo123

 
Posty: 100
Od: Pon lis 01, 2010 9:48

Post » Nie lis 23, 2014 2:24 Re: O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

siknę se :D Oraz pozdrawiam Pipkę imię zaprawdę rozkoszne....:D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Nie lis 23, 2014 18:10 Re: O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

Historia o Pipce przednia :ryk: :ryk: :ryk: .
Też znam kota, który chodzi na spacery przy nodze jak pies a pies na smyczy :lol: :ok: .

karo123, musisz nam koniecznie te Twoje koty pokazać na fotkach, prooooszę :201494 :D .
Znowu się nieźle uśmiałam :ok: :1luvu:
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7330
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Nie lis 23, 2014 19:53 Re: O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

karo123 nie myślałaś o karierze literackiej??
:)
[*] Alpinka zasnęła po ciężkiej bitwie z chorobą 15.06.2017
[*] Myszka prawdziwa Przyjaciółka zasnęła 6.10.2016
[*] Wiesławku, serce nigdy nie przestanie boleć! Zaginął 23.10.2015
[*] Czarny kot - byłeś naszym Czarodziejem. Przegrał z chorobą 14.11.2014

Sulfuria

Avatar użytkownika
 
Posty: 690
Od: Nie sty 10, 2010 16:56
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lis 23, 2014 19:58 Re: O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

Dopiero znalazłam ten wątek :oops: Zaznaczę, poczytam go powoli...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie lis 23, 2014 20:33 Re: O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

Czytelnik nasz Pan! Bardzo proszę, rodzinka melduje się w wątku:

Obrazek
no to Klops.

Obrazek
Świniak w wersji Grinch'owej, nasz osobisty niszczyciel świąt :D

Obrazek
Pipka (tak, to z czarnym pędzelkiem to ogon, a ta łapa z przodu to tylna łapa...)

Obrazek
Czarnuch i Świniak, nasze bliźniaki.

Obrazek
Rodzinka w komplecie, na ploteczkach monitorują osiedle :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek
http://kotzwasem.blogspot.com/- blog, który prowadzę ze swoimi dwunastoma kocurami, psem i... naiwnym chłopakiem, który to wszystko toleruje ;d Zapraszam!

karo123

 
Posty: 100
Od: Pon lis 01, 2010 9:48

Post » Nie lis 23, 2014 20:51 Re: O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

Cudowna rodzinka :D :ok:

Ale mały Wielki Uchodźca vel Pipka przepiękna i jaką ekwilibrystykę z łapek i ogona uskutecznia :lol: :lol: :lol: zdolna nie tylko w ucieczkach ale ona chyba na jakąś gimnastykę artystyczną gdzieś zachodzi :ryk: :ryk: .
No i ploty całej czwórki na balkoningu przeurocze :D :ok: .
Fajne masz kotuchy :201470 :201471 :201472 :201473
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7330
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Nie lis 23, 2014 22:06 Re: O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

karo123 na trzecim zdjęciu źle poskładałaś kota :D Trzeba było zajrzeć do instrukcji :D Aczkolwiek muszę przyznać,że imię pasuje do niej jak ulał :D Boskie stworzonka normalnie boskie :D Chyba muszę pokazać ten wątek mojemu mężu może w końcu zrozumie,że czym więcej kotów w domu tym weselej :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Pon lis 24, 2014 20:02 Re: O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

Super opowieści, super foty. Najbardziej mi się podoba wzrok Świniaka i Czarnucha na fotce. Mają też cudowne imiona:)
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Pon lis 24, 2014 20:25 Re: O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

zaznaczę :kotek:
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56002
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Czw lis 27, 2014 22:01 Re: O kocie, który umarł i wrócił... jakieś 12 razy!

ooooo jesteś ,masz wielki talent literacki,czekam na cd.
wygłaskaj wszystkie 12...i Rudego też za to ze taki prokoci.

fumcia

 
Posty: 644
Od: Sob wrz 03, 2011 12:51

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 18 gości