Nie, do Budapesztu nie, za to do szpitala owszem. Moja babcia postanowiła wczoraj posprzątać groby. Wybrała się na cmentarz z wielką donicą w jednym ręku i siatką zniczy w drugiej. Potknęła się na równej drodze i runęła na twarz niczym jej nie zasłaniając, bo obie ręce miała zajęte. No i ostry dyżur został wczoraj zaliczony. Babcia opuchnięta, posiniaczona, gdyby zrobiła obdukcję to dziadek poszedłby siedzieć, ale na szczęście kości całe. No nie mam co robić naprawdę, życie moje nudne i pozbawione wrażeń.
