Witam,
Mam dokładnie takie samo doświadczenie z tą lecznicą (
Krak-Vet) i weterynarzem
Ewa Nawara...
Pierwsza była sytuacja gdzie kotka wracająca po sterylizacji tam, okazuję się że dostała robaków (co jeszcze jestem w stanie przełknąć, jest tam wiele zwierząt mogło się tak zdarzyć że się zaraziła) jednak ostatnia sytuacja mnie przerosła.
W czwartel kotka (przez naszą nieuwagę to prawda) zjadła niewielką ilość tytoniu. Niewiele myśląc zabraliśmy ją do lecznicy bo było już dość późno i pani doktor sprowokowała wymioty (tytoń/nikotyna jest trująca nie warto było ryzykować). Ponoć faktycznie stosuje się w tych celach wody utlenionej podawanej doustnie. I tak też pani zrobiła: jedna strzykawka, druga... "niech sobie pochodzi chwilkę" rzekła. Po jakichś dwóch minutach uznała że nic z tego nie będzie więc dodała jeszcze jedną strzykawkę. "To panowie wezmą ją do gabinetu obok i poczekamy, a tu widzę że jakiś pacjent jeszcze przyszedł". Poszliśmy, zaczekaliśmy i siłą rzeczy kotka zwymiotowała. Nie było tego tytoniu wiele ale zwróciła, zadowoleni że wszystko będzie dobrze, zapłaciliśmy, (sporo, ale pani podała jeszcze płyny podskórnie przeciw odwodnieniu), i zabraliśmy biedną do domu. Jak pierwsze wymioty miały miejsce ok 23:00 w czwartek to tak naprawdę jeszcze się nie skończyły. Kotka całą noc (z czwartku na piątek) wymiotowała, z coraz większą ilością krwi, w piątek zabraliśmy ją do innego lekarza.
Na Sanockiej się okazało że pani doktor nawet karty wizyty nie wypełniła w systemie (nowa lekarka w innej lecznicy prosiła żeby zabrać ze sobą odpis).
Od czwartku kotka nic nie jadła i nie piła, jest po dwóch kroplówkach i lekach hamujących wymioty, przeciwbólowych, i osłonowych. Dzisiaj znowu wymiotowała, i nadal nie przyjmuje pokarmu oraz picia.
Opinia moja: chyba trochę poniosło panią doktor z ulicy Sanockiej z ilością tej wody utlenionej. Nowa lekarka zaczęła się martwić powrotem wymiocin i jutro kolejny dzień kroplówki.
Kotka jest tak zmęczona że na nic nie reaguje, nadal nie przyjmuje nic doustnie, tylko leży aż się płakać chce.
Jednym słowem cytując nową lekarkę "ta woda utleniona zaszkodziła jej bardziej niż mogłaby w ogóle ta nikotyna."
Szczerze wątpię w kompetencje niektórych "doktorów" z ulicy Sanockiej. Taka ilość wody utlenionej spowodowała poparzenie znacznych odcinków przewodu pokarmowego.
Doktorzy założyciele bardzo znani oraz nazwijmy to "orły w swoich dziedzinach". Reszta doktorów widać było z powołania, pasji oraz miłości do zwierząt. Coś jednak chyba się zmieniło, nie mówię już o samych cenach (gdzie sama dopłata za wizytę nocną, gdyż lecznica jest 24h, wzrosła o ponad 300%), a bardziej o zmianie traktowania i ogólnej opieki. Z doktorów, których znałem zostało bardzo niewielu (jeśli w ogóle bo praktycznie żadnego poza założycielami nie widziałem), co chyba bardzo wpłynęło na wszystko.
Nie wiem dlaczego tak się zmieniło tam wszystko (czy popularność uderzyła do głowy, czy lecznica stała się fabryką do robienia pieniędzy?) i nie chce nazywać rzeczy po imieniu ale myślę że wiadomo co mógłbym rzec odnośnie takiego "leczenia/pomagania" zwierzętom.
Ostatni raz moja noga tam stanęła, dla czytających: chyba nie warto ryzykować zdrowia zwierzęcia mimo zaskakująco pozytywnych opinii znajdujących się w internecie.
ewka63 pisze:KRAKÓW ul. Sanocka, KrakVet
Nie polecam lekarki Ewa Nawara.