» Pon wrz 15, 2014 19:44
Re: Adoptowałam Debi, mam Szczypiory-Menel wolny, Femcia rwa
W ostatnią sobotę wyczułam na brzuchu Debi guza. Suka pojechała do lecznicy w niedzielę rano, przy okazji zmiany opatrunku Feluta. Wetka po wstępnym wymacaniu po pierwsze wyczuła związanie narośli z listwą mleczną, poza tym strukturę jakąśtam charakterystyczną dla zmian nowotworowych. Pewność dać mogą oczywiście tylko badania histopatologiczne, ale biorąc pod uwagę niewiadome pochodzenie Debi oraz ulokowanie tego czegoś, nie było sensu czekać. Na szczęście wyniki badań Debi były aktualne (jakieś 1,5 miesiąca wcześniej miała robione kompleksowo profilaktycznie). Na dzisiaj na 13 umówiłam termin operacji. Debi już po wszystkim. Przed operacją było rtg płuc, zmiany są, ale wynikające z jej wieku i zużycia organizmu, ale zmian nowotworowych nie było. Guz jest mały, jest szansa, że jeszcze się nie uzłośliwił, a jeśli nawet, że jeszcze to gówno nie przeniosło się dalej.
Doktorka wycięła wszystko, co mogło być potencjalnie zakażone. Węzeł chłonny jeszcze czysty. Jest więc szansa, że zareagowałam w porę.
Zaczynam podejrzewać, że nad moim domem ciąży jakaś kurewska klątwa, bo wszystkie zwierzaki odchodzą u mnie na nowotwory.
Poza tym Menel z porannego spaceru w piątek wrócił z jedną przednią łapą w górze i bardzo bolącą oraz rozoranym uchem. Na szczęście nie było konieczności wkładania łapy w gips, było tylko silne stłuczenie. Pozytywnym aspektem całej sprawy było, że za pazurami miał obcą sierść, więc temu drugiemu na pewno też się dostało. Nie mogę złapać jego sików, nie wiem więc, czy pęcherz całkowicie doleczony. Ale jeśli on w takim tempie będzie łapał kolejne kontuzję, nie dam rady wstrzelić się z adopcją, jak akurat nie będzie na lekach i bez strupów.
Feluta łapa już prawie wygojona. Z kilku centymetrów paprzącej się skóry został niecały centymetr zarastającej i wyschniętej ranki.
Prawie przestaję wierzyć, że kiedykolwiek wyjdziemy na prostą ze wszystkimi problemami.
***** ***