Komisja w składzie dwuosobowym orzeka co następuje: nowy chomiś otrzyma imię
Moki (Mokate, Mokuś, Mokulek) a więc jego Matką Chrzestną zostaje
Rilla 
Pozwólcie teraz, że Wam o nim opowiem.
Cały dzień chodziło za mną takie jakieś niewyklarowane przekonanie, że to dziś stanie się coś ważnego. Potem wymyśliłam, że dziś uratuję kolejne małe zwierzątko. Czemu dziś? Ponieważ w piątek (jutro) jestem dość zajęta a w weekend mam pierwsze zajęcia na uczelni. Zwierzątko będzie miało czas na spokojną aklimatyzację, a od poniedziałku zaczniemy oswajanie.
Powiecie może - za wcześnie po Puszynce. Ale ona nigdy nie będzie zapomniana, zawsze będzie wspominana z miłością, a jak tylko znajdę wolne popołudnie to wyhaftuję upamiętniający ją obrazek, który stanie na półce poza zasięgiem łap Perełeczki. Ona teraz bryka po tęczowych łąkach, a tyle innych zwierzątek cierpi...
No więc wyciągnęłam Rafała, poszliśmy najpierw do Kakadu. Były tylko szczurusie (mam za małą klatkę na parkę) i myszoskoczki (ryzyko ucieczki, bo małe i szybkie). Chciał wracać do domu, ale uparłam się i poszliśmy do Filemona. Tam były tylko śliczne kolorowe myszki, które jednak z łatwością uciekłyby z mojej klatki, bo za szerokie pręty.
Kupiliśmy tam kolby i ziółka, a po drodze zdecydowaliśmy, że nowym zwierzątkiem będzie chomiś syryjski.
Zaciągnęłam go w końcu do Magnolii, do sklepu Leopardus. Uznałam, że jeśli chomisiów będzie w jednym akwarium więcej niż 5, to nie bierzemy bo jest wysokie ryzyko, że będą chore ze stresu (choroba mokrego ogonka, śmiertelna, odeszła na to Puszynka I

). Jednak w sklepie okazało się, że akwaria dla chomisiów są dwa, a w każdym po tylko jednym zwierzaku. Jeden miał umaszczenie typu Chester, czyli pingwinek, a drugi... no właśnie, drugi był Mokuś
Taki fajny i nietypowy, od razu rzucił mi się w oczy i zdecydowałam się na niego. Dziewczyna, która próbowała go wyjąć, została udziabnięta w palec (mój mały wampirek

), a sam chomiś bronił się, poprzez przewracanie się na plecki i piszczenie. No ale w końcu wylądował w pudełeczku transportowym, dokupiliśmy mu domek i pojechaliśmy do domu.
W domu - pierwsze co po wyjściu do swojej nowej klatki, to kołowrotek. Malutki taki, a tak zasuwa! Słodziak

Pogryzał troszkę kolby, spróbował ziółek, zwiedził wnętrze domku i teraz śpi zwinięty w kokosku

Wiadomo, ze to samczyk, bo ma bardzo wyraźne męskie... atrybuty

Koty oczywiście zachwycone i zaciekawione, ale grzeczne.
Wiem, że być może kupowania zwierzaka w takim sklepie nie uznaje się za uratowanie mu życia. Ale ja myślę, że tak - bo tam nie miał nawet porządnego domku, tylko kawałek tunelu z dziurami, żadnych zabawek ani trocinek, tylko jakiś granulat. U mnie może być szczęśliwy i żyć długo, karmiony najlepszym pokarmem i przy najlepszej opiece. Nie uratuję wszystkich zwierzątek ze sklepów, ale dla tego jednego zmienił się cały świat, mam nadzieję, że będziemy razem równie długo, co z Puszynką
