kochani wróciłam - byłam taka zmęczona, że musiałam się położyć
dzisiejsza wyprawa zaczęła się od rozcinania budki w której był Franek w kuchni bo nie chciał wyjść

jak Go już wytrząsnęłam wypił odrobinkę wody i liznął sosiku z saszetki, bez problemu zapakowałam go do transporterka
dwoma miaukami narobił mi w domu bałaganu psychicznego - dziewczyny od rana chodzą i warczą na siebie, mam nadzieję że im minie bo inaczej nie wiem co zrobię
Franek był grzeczny choć po drodze trochę miaukolił - 200 km w jedną stronę to jednak spora odległość
po przyjeździe był bardzo zmęczony, dał sobie pobrać krew i założyć wenflon, Pani doktor robiła wyniki, a Franek w międzyczasie dostał dożylnie kroplówkę, przy mierzeniu temperatury złościł się, ale dał się zważyć bez problemu. Nie zachował się dobrze bo osiusiał kocyk kotek Pani doktor

ale wybaczyła mu to - stwierdziła, że i tak musiała go już wyprać
dostał antybiotyk działający 2 tygodnie i osłonowe na układ pokarmowy
Franek ma złamany jeden kieł ale nie stanowi on problemu - ogólnie stan paszczy nie najgorszy i nie on jest przyczyną nie jedzenia Franka.
Ja się nie znam na wynikach ale FIV, FELV ujemne
był podwyższony cukier ale z moczu nie wyszło że ma cukrzycę
anemia podobno też nie jest bardzo głęboka - zostawiłam jej spirulinę może uda się mu ją podać
Pani doktor zdiagnozowała początki niewydolności nerek ale mówi, że nie jest na tyle źle żeby trzeba Go było usypiać, na razie spróbujemy leczyć.
oto wyniki:




może ktoś to ogarnie bo ja jestem w ciemnej dupie
na razie Franek zostaje u Pani doktor do 27 września - piszę z fundacją Azylu Koci Świat czy go wezmą jeśli tak będziemy łatwili transport bo on nie może do mnie wrócić - na wolności na pewno nie przeżyje
dzisiaj zapłaciłam u Pani doktor 100 zł i zostawiłam jej jeszcze 200 zł na potrzeby Franka jakby co to resztę mi odda - pełne rozliczenie zaraz wstawię na bazarku biżutkowym.