jestem z kotami u rodziców - przyjechałyśmy na całe lato, 3 miesiące, więc zabrałam koty ze sobą - Kalipso jest do mnie tak przywiązana, że rozłąka na tak długo byłaby zbyt dużym stresem
4 futra jakiś tydzień się omijały, potem krzywo na siebie patrzyły, teraz jest w porządku
więc obstrykam całą ferajnę
Kalipso zaczęła jakiś rok temu podupadać na zdrowiu, szybko się męczyła, coraz mocniej charczała, nie była w stanie dobrze odkrztuszać
dwa razy z nią biegłam z nią do weta na dole, bo prawie się udusiła wydzieliną z nosa
wyniki miała dobre, widać było przewężenie tchawicy - i to wszystko
podjęłyśmy z wetką decyzję o operacji
po operacji dr Dominika zadzwoniła z informacją, że w podniebieniu miękkim był ukryty ogromny guz rosnący "do środka" i że to prawdopodobnie chłoniak, że dostała krwotoku... prawie zeszła na stole, ale wetka jej nie wypuściła
miałam się jednak oswajać z myślą, że to nowotwór i Kalipsiak odejdzie
dwa tygodnie później o 22.00 zadzwoniła wetka z dobrą informacją (nie mogła wytrzymać do ranka) - że wynik badania histopatologicznego jest najwspanialszy z możliwych
Kalipsiak jest cudownym kotem
wciąż serduszko na czterech łapkach
wyrosła na piękna kotkę
jest bardzo miziasta, czuła, wpatrzona w człowieka
nie wiem skąd się to u niej wzięło, ale ona czeka na pozwolenie
siedzi i patrzy na mnie wyczekująco, kiedy poklepię dłońmi (tak się z nią porozumiewałam z powodu jej głuchoty) zrywa się jak tornado i na mnie rzuca
ganiają się z Baltkiem jak oszalałe kociaki - kiedy Kalipso była niedotleniona z powodu tego guza i szybko się męczyła, Baltazar był delikatny, teraz mu się szarmanckość skończyła
oczywiście, gdy czasami Kalipsiaka "ratuję", ta leci z powrotem do sibka, najpierw go myje, potem podgryza i szał ciał od początku
dużo kotom zawdzięczam, córeczka urodziła się z problemami zdrowotnymi i koty jej zafundowały najwspanialszą felinoterapię
ja musiałam 9 miesięcy leżeć (nie wiem, czy pamiętasz, że miałam problemy z kręgosłupem - przez to cała ciąża leżąca, a do lekarza na wózku inwalidzkim, ale dałam radę
) więc też koty pomogły mi nie zwariować
z Mają mam kontakt przez FB, więc ma aktualne informacje, pomogła mi też z operacją Kalipso
tu parę zdjęć z naszego życia:
dawno, dawno temu - Mania musiała walczyć o matę z Baltazarem
Baltek-podusia
tu wychudzona Wanilka jakieś dwa miesiące przed śmiercią (dla mnie najważniejsze, że w końcu zaakceptowała nasz dom, zwłaszcza mnie, pozostała lekko neurotyczna, ale wg mnie to był bardzo mądry, poważny, pełny godności kot, taki z królewskiego rodu, takie koty najpierw się szanuje, a potem mizia za uchem)
tu Mania u babci -widać jakie zwierzęta ją inspirują
tu sesja Mani z Kalipso sprzed 2 lat
konsultuje kwestie obuwnicze
motoryzacyjne
proponuje lekturę
i dziewczyny razem:
zdjęcia stare, ale mam nowego lapka i nic innego na dysku
przy okazji jeszcze może kiedyś coś wrzucę z archiwum, jeśli będziesz zainteresowana, a ja już wrócę do Warszawy