mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli [*]

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lis 06, 2013 16:55 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

wybaczcie maly spamik, ale chcialam zaprosic na bazarek dla Kociej Przystani z Sosnowca viewtopic.php?f=20&t=158041 ktorej calym sercem kibicuje niemal od poczatku. Ta organizacja swietnie sie rozwija, niedawno kociarnia zmienila adres, teraz to znacznie wieksze pomieszczenie, ktore daje o wiele wiecej mozliwosci niz wczesniejsza piwnica... Pomogli juz wielu zwierzakom, dla kazdego maja serce... Drobny zastrzyk gotowki sie im napewno przyda, wiec pomyslmy juz teraz o prezentach pod choinke dla najblizszych bo przy okazji zakupow dla siebie mozna troszke wspomoc Kocia Przystan :)

Kociara82

 
Posty: 45874
Od: Czw paź 09, 2008 22:20

Post » Nie lis 10, 2013 19:46 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

przypomne sie z bazarkiem viewtopic.php?f=20&t=158041&start=15 zapraszam bardzo serdecznie :)

hej Whiskus [*] zapalam swiatelko :)

Kociara82

 
Posty: 45874
Od: Czw paź 09, 2008 22:20

Post » Wto lis 26, 2013 9:13 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Dzisiaj mija juz 8 miesiecy jak nie ma ze mna Whiskusia. Czas szybko leci a bol jaki byl taki jest. Bardzo mi Ciebie brakuje kochanie.
Swiatelko dla Ciebie zapalam
Kocham cie bardzo ♡♡♡♡

izabela132

 
Posty: 135
Od: Pon kwi 30, 2012 12:05

Post » Wto lis 26, 2013 17:26 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

ja bedac pare dni temu na grobie dziadka przekonalam sie po raz kolejny ze czas nie leczy ran, tylko przyzwyczaja do bolu i moze tylko z wierzchu zabliznia rany tak prowizorycznie. W marcu minie 2 lata odkad dziadka nie ma z nami, ale mnie nadal boli to, ze go nie ma... Brakuje mi jego zartow... Ech... :(

W marcu minie tez 2 lata od smierci pewnego mojego kociego przyjaciela, kota mega spokojnego, wyrozumialego, cierpliwego... Kota mega silnego psychicznie mimo powaznego wieku (odszedl majac 17 lat) i mimo powaznych chorob (rak plaskonablonkowy, S.U.K. a pod koniec zycia juz poczatki niewydolnosci nerek)... Ozzi-bo tak mial na imie-byl wspanialym kotem, podziwialam Go za te sile, za nieziemsko wielka wole zycia. Jakies 3,5 roku przed smiercia wykryto u niego tego paskudnego raka i wtedy juz weci dawali mu w najlepszym przypadku moze 3 m-ce zycia... Wiec choroba musiala byc juz bardzo zaawansowana skoro takie rokowania byly... A on... Ani myslal opuszczac ten swiat, kochal ludzi, kochal zycie, bardzo chcial zyc i nawet odchodzac za TM mruczal zadowolony! To bylo wspaniale kocisko, chodzaca kulka milosci :1luvu: Za kazdym razem kiedy sie czesze, kiedy biore do reki grzebien przypomina mi sie Ozzi... Oj, jak on kochal byc czesany! :1luvu: (kot w typie persa uratowany z pseudohodowli). Mogl sie gdzies w mieszkaniu zaszyc i spac w cichym kacie, na wolanie nie przychodzil czasem, ale jak tylko ktos wzial do reki grzebien... Ozzi byl przy tej osobie ekspresowo i bez konca domagal sie czesania. Cudownie bylo patrzec jak rozanielony rozplywa sie wrecz, tak mu dobrze, tak niewiele mu bylo trzeba, by sprawic kotu przeogromna przyjemnosc, tak niewiele do szczescia bylo trzeba... :1luvu: A mruczec to Ozzi potrafil tak glosno, ze zagluszal tym nawet telewizor 8O :1luvu: :ok:
Nieraz mi brakuje tych chwil... albo tego jak sie tulil do czlowieka, jak sie kazal nosic na rekach niczym male dziecko (twarza do ludzia, przednimi lapkami i czasem nawet przednia czescia cialka oparty na ludzkim ramieniu)... :1luvu:
Usmiecham sie na wspomnienie tych chwil i tego wspanialego kota, slicznego kota, bo byl piekny, mial takie biszkoptowe umaszczenie :1luvu:

Tak samo brak mi jeszcze jednego kociego kumpla, ziomala-jak na niego nieraz mowilam-Eustachego. (i on i Ozzi byli u tej samej osoby). Eustachy byl nieziemsko przystojnym pingwinkiem, przy sobie (pieszczotliwie przez to zwany pulpetem :1luvu: ), kocio po wypadku komunikacyjnym. Kiedy trafil do swojej opiekunki nie zalatwial sie sam, mial sparalizowane tylne lapki, nie chodzil, grozil mu wozek inwalidzki. Z powodu tego, ze sam nie potrafil sie zalatwiac nosil pampersy, ale ladnemu kotu we wszystkim ladnie, z reszta Pulpecik sie do tego bardzo szybko przyzwyczail i wogole jakby nie zwracal na to uwagi. Tak samo jak Ozzi byl niezwykle lagodnym kotem, z charakteru ideal-cierpliwy, wyrozumialy nawet do malych dzieci. Jak juz mial naprawde czegos dosc, jak sie naprawde wkurzyl (co sie bardzo rzadko zdarzalo) to poprostu sobie poszedl gdzies w zaciszny kat odpoczac. Pazurki, gryzienie? Nie, nie znal tego. Czasem dla zartu przekomarzal sie z czlowiekiem delikatnie gryzac go w nos, ale naprawde delikatnie w czubek nosa. :ryk: A jaka mial przy tym minke, jaki z siebie zadowolony, to spojrzenie figlarne :ryk: :ryk: :1luvu: Cos cudownego, kiedy udawal groznego drapieznika :1luvu: Jego stoicki spokoj bardzo mi sie udzielal, migrena mijala w mig gdy sie do niego przytulalam... :1luvu: Naprawde chyba nie znalam wczesniej tak spokojnych zwierzat jak te dwa cudowne kocurki, no poprostu chodzace doskonalosci a przy tym tez nieziemska uroda w obu przypadkach :1luvu: :1luvu:
Tesknota jest nadal i pozostanie chyba do konca mojego zycia, bo kochalam te cudne skarby oba bardzo. Ciesze sie, ze dane mi bylo ich poznac, zaprzyjaznic sie z nimi, miziac sie nieraz, bawic...
Ale mam czasem takie chwile, takiego dola, ze brakuje mi ich spokoju, ktory mi sie udzielal... Chcialabym nieraz jeszcze obu przytulic, ucalowac pysie... pomiziac, ukochac, pobawic sie...

Brakuje mi tez tego radosnego "MIIIAAAAAALLL" na powitanie... Tak wital sie ze mna Awatar-kot mojej kolezanki. Zawsze, kazdorazowo przybiegal do mnie z radosnym miaukiem na pysiu i natychmiast pakowal sie mi na kolana czy tego chcialam czy nie... A czy to wazne, czego chce ciotka? Kot rzadzi :D
Z reszta wiedzial, ze sie powkurzam troche, pomarudze, ze np elegancko ubrana jestem bo np przyjechalam do kolezanki na urodziny a koti mi prosto z pola wskakuje brudny na eleganckie spodnie (kolezanka mieszka na wsi, kot byl wychodzacy). Co z tego, ze czasem sie powkurzalam, ze mnie pobrudzil albo jak mi pazurki wbijal w kolano drzemiac sobie na moich nogach... Co to kota obchodzilo! Wiedzial, ze ciotka pomarudzic musi, bo by soba nie byla ale przestanie, bo kocha kociambra i sie nie oprze temu slodkiemu "MIIIAAALLL" na dzien dobry, wiec gora 2-3 minuty pomarudzi a potem i tak sama kota na kolana wezmie :ryk: :ryk: :ryk:
Teraz tesknie za tym slodkim powitaniem... :( Awatarka nie ma z nami juz pare lat... To tez byl naprawde fajny kumpel, ziom, przyjaciel... Chyba nawet wsrod ludzi nie mialam nigdy i nie mam nadal tak wspanialych przyjaciol, tak zaufanych jak ta trojka.

Kociara82

 
Posty: 45874
Od: Czw paź 09, 2008 22:20

Post » Wto gru 24, 2013 1:05 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Whiskusiu [*] pamietam i przesylam Ci za TM swiateczne pomruczonka, buziaki i glaski :1luvu:
Izus, Tobie i nowemu, kociemu czlonkowi rodziny-kocich swiat! :1luvu:

Kociara82

 
Posty: 45874
Od: Czw paź 09, 2008 22:20

Post » Pt lut 21, 2014 23:31 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Długo mnie tu nie było Whiskusiu. le wiesz dobrze że w domu widzimy się co dziennie. To że nie piszę tutaj nie znaczy że już zapomniałam. Dzisiaj mnie znowu naszło mój drogi kiciusiu. Znowu mnie serce zabolało bo pomyślałam że źle zrobiłam, że miałam walczyć...bo Ty tak bardzo chciałeś żyć. Cały czas mam przed sobą wyraz twoich oczu, które mówiły nie nie nie mamo. Cały czas czuję Twoje drżące ciałko gdy cię nosiłam po ogrodzie i w domu zanim przyjechała vetka. Jesooo ja się chyba nigdy z tym nie pogodzę. Nic nie łagodzi mojego bólu po Twoim odejściu. To już niedługo będzie rok, rokkkkkkkkkkkkkkkk bez Ciebieeeeeeeeeeeeee. Nie ma żadnego pocieszenia po stracie bliskiego przyjaciela jakim byłeś dla mnie. Nie ma. I niech sobie ludzie mówią że czas goi rany, że należy wziąć kolejnego kota, że..., że ..... że. Nieprawda. Nic nie zagoi rany jaką mam w sercu. To nie jest blizna...to otwarta rana. 8 miesięcy po Twoim odejściu za TM wzięłam do domu kotka. Piękny rudy MCO...Jest słodki, mądry, zabawny. Ale nie jest Tobą. Nie potrafię dać mu tyle miłości i dawałam Tobie. Nie potrafię. Znajomi mówią że chyba za szybko go wziełam. A ja myślę, że ja nie chcę dać mu całej mojej miłości....nie chcę bo się boję. Boje się że moje serce nie wytrzyma kolejnego bólu. Miesiąc przed twoim przyjściem do mojego zmarł tragicznie Boluś...mój cień, moja noc i mój dzień. Miał 3 latka jak zginął. Ty miałeś 3 latka jak dopadł cię rak i musiałeś odejść za TM aby nie cierpieć tak bardzo. Więc jak myślisz Whiskuś....czy koty u mnie są tylko 3 lata???? Jeśli tak to widocznie coś kiedyś złego zrobiłam, że teraz jestem karana przez Boga w tak okrutny sposób.........
Bułaśku kochany ja bardzo tęsknię za Toba...duszo mojej duszy...serce mojego serca... Kocham <3 <3 <3

Szkoda że do chwili obecnej nie wiem jak wstawia sie tutaj zdjęcia :-(

izabela132

 
Posty: 135
Od: Pon kwi 30, 2012 12:05

Post » Sob lut 22, 2014 8:32 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Wiem jak boli przytulam.
Pamiętam.

anka1515

 
Posty: 4654
Od: Nie gru 25, 2011 16:05

Post » Śro mar 26, 2014 19:43 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Witaj Whiskusiu :-)

Dzisiaj mija rok jak Cię nie ma ze mną kochanie. Ból trochę minął ale w moim sercu , w moich myślach jesteś cały czas tak samo.
Bardzo tęsknię za Tobą. Kocham Cię i mam nadzieję że jest Ci tam dobrze za Tęczowym Mostem. Posyłam Ci dużo mizianek abyś pamiętał żeby wrócić bo ciągle czekammmm :-(

Wstawiam parę Twoich fotek bo chcę się podzielić Twoim pięknem ze wszystkimi :-)


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Whiskusiu .......

..... Bądź szczęśliwy w tęczowej krainie,
ja swą miłość Ci czasem podeślę,
- zbieraj ją, gdy do Ciebie dopłynie,
ale czasem odwiedź, choć we śnie.


Twoja Mama

izabela132

 
Posty: 135
Od: Pon kwi 30, 2012 12:05

Post » Śro mar 26, 2014 19:52 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Izuń, Whiskuś nie odszedł, on jest i będzie w Twoim sercu. I we wspomnieniach.
Whiskuniu słoneczko, opiekuj się swoją pańcią
Obrazek

agusialublin

Avatar użytkownika
 
Posty: 16505
Od: Nie lip 29, 2012 20:27
Lokalizacja: lublin

Post » Śro mar 26, 2014 20:13 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Wiem Aguś.....ale jakoś mnie tak dzisiaj naszło....ciężki dzień :-(

izabela132

 
Posty: 135
Od: Pon kwi 30, 2012 12:05

Post » Śro maja 07, 2014 11:33 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Witaj Whiskusiu .... pamietam o Tobie. Nawet jesli nie pisze to jestes obecny caly czas w moim sercu i moich myslach ♡♡

izabela132

 
Posty: 135
Od: Pon kwi 30, 2012 12:05

Post » Czw cze 19, 2014 19:20 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Witaj Whiskusiu. Tyle czasu minelo od kad ciebie nie ma. Ból pozostal a rana w moim sercu ciagle otwarta. Mysle.caly czas o Tobie. Czy aby naprawde wszystko zrobilam dla ciebie, czy podjelam sluszna decyzje. Kazdego wtorku zapalam swieczke dla ciebie. Mam nadzieje ze nie masz do mnie zalu....bo ja mam zal do siebie ze chyba nie poszlo.tak jak to sobie wszystko wyobrazalam. Kocham cie bułasiu slodki. ♡♡♡♡♡♡♡

izabela132

 
Posty: 135
Od: Pon kwi 30, 2012 12:05

Post » Czw cze 19, 2014 21:25 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

[*] :cry:
kicikicimiauhau
 

Post » Wto cze 24, 2014 21:35 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Obrazek
kicikicimiauhau
 

Post » Pon cze 30, 2014 16:04 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

♡♡♡ :'(

izabela132

 
Posty: 135
Od: Pon kwi 30, 2012 12:05

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google Adsense [Bot] i 26 gości