Kikur wczoraj znowu się popisał.
Wieczorem zrobiłam sobie odprężającą kąpiel w pianie, bo plecy bolały tak, że ruszyć się nie mogłam, a tu w weekend wiosła.

Leżę sobie w wannie, koty oczywiście wszystkie w łazience: Felicjan w bezpiecznej odległości na szafce, Drabik na oknie, Asterek wspina się na brzeg wanny i oczy ma jak
pińć złoty, a Kikur postanowił przejść na około wanny, bo przecież z drugiej strony lepiej widać.
No i poszedł, w połowie drogi łapa się omskła i kot wylądował tylnymi nogami w wodzie. Wpadł i stoi, nie wie jak wyjść, woda sięga mu prawie pasa, a ten tylko się lampi.
Pomogłam mu się wygramolić, kot z wyrazem bezgranicznego obrzydzenia zaczął suszyć łapy. I po co ci to było, Kikurze?!