To super, że mówiłaś do nich w drodze - zwykle też gadam do nich (pewnie zauważyłaś

) a czasami nawet śpiewam, nucę. Kiedyś w pokoju było włączone radio - i to się sprawdzało jakiś czas.
Nic więcej nie możesz zrobić - jedynie być, robić swoje. Dla nich to jest zupełnie nowa sytuacja - człowiek, miejsce, zapach, przestrzeń. Trzeba czasu.
Krzysiek zwykle siadał na tym malutkim krzesełku i czekał z wędką lub jakąś inną zabawką na sznurku - nie wiem czy teraz to się sprawdzi.
Ja siadałam na podłodze i tez czekałam z zabawką na sznurku - ale ja jestem ta niedobra przecież i zwykle tylko Dyzio do mnie przychodził. Zyzio obserwował.
Szalony Kot pisze:To teraz tam w strasznym domu zostały jeszcze jakieś koty? Czy chłopcy byli ostatni?

Z burasów została jeszcze Prada, z nią jednak jest problem - Prada ma dziwne stany "neurologiczne", nie bardzo wiadomo o co chodzi, zaczęły się po sterylce i są takie "blisko epi". Na teraz obserwujemy i szukamy domku, który się nie przestraszy.
Agiag - chłopcy dobrze reagują na kocimiętkę w płynie, nie wiem jak na walerianę - nigdy nie sprawdzałam.
p.s. myślałam, że jeszcze śpisz zmęczona po tylu godzinach w trasie
edytuję bo zapomniałam dodać - u mnie leje od 4tej rano, nie pada tylko leje, że "swiata nie widać"
Z Milką jest coraz gorzej

.