Poza tym, w poprzednim mieszkaniu mieliśmy takie coś, że była nas czwórka i co dwa tygodnie KAŻDY PO KOLEI miał swój "tydzień" sprzątania, tzn. w dowolnym dniu tygodnia myło się całą kuchnię, łazienkę, podłogi, no kompleksowo - i to było fajne, zawsze było czysto i każdy po sobie też zawsze sprzątnął i nie zostawiał syfu. A tutaj? Ja w pokoju odkurzam jakoś raz na dwa tygodnie, a poza tym to zamiatam bo wszędzie żwirek kota. No ale jak już odkurzam to przejadę i po kuchni i po przedpokoju, no i umyję tą podłogę. Agnieszka raz zamiatała w łazience, a Kaśka raz odkurzała w kuchni - ot, całe sprzątanie. Najgorsze jest to, że mamy mop, który jest taki stary i powykręcany, że do niczego się nie nadaje, a że jest taki:

A NIE MA do niego wiadra, to trzeba te kudły w rękach wyciskać

Wkurzyłam się, kupiłam mop sama dla siebie, taki:

i trzymam go w pokoju. Dziś myjąc podłogę w kuchni w kilku miejscach musiałam szorować mocno, bo był taki syf

Stwierdziłam, że mogłabym dać swój mop do sprzątania ogólnego, ale w sumie po co? Skoro one nie dbają o to i wolą mieszkać w syfie, to niech sobie mieszkają. Ciekawe, ile jeszcze podłoga w kuchni pozostanie bez żadnych obrzydliwych plam po kaśkowych, tłustych obiadach

A, a jak się skończy papier w kiblu i zostanie rolka, to stoi sobie na podłodze pod umywalką, ponieważ wyniesienie jej do kuchni do kartonu z papierami jest zbyt ciężkim zadaniem

Ja biorę te rolki i je zgniatam i zanoszę, ale kuźwa ileż można...
Tak samo z plastikami. Mamy w kuchni kosz, w który wrzucamy tylko rzeczy z tworzyw sztucznych. No to normalne, że jak się wrzuca plastikową butelkę, to się ją zgniata, prawda? Tak samo karton po mleku, jakąś inną butelkę, no cokolwiek... Ale nie, Jaśnie Pani Kaśka zawsze musi jebnąć niezgniecione, zajmujące pół miejsca w koszu, a potem się dziwi ze po dwóch dniach plastiki do wyrzucenia

Tak, wyżaliłam się. Basiu, ja właśnie nie mam cierpliwości, ale czasem jak mi się nazbiera to muszę się właśnie wyżalić bo mam ochotę coś rozpierdzielić
