Czas więc na wieści
Przedwczoraj, kiedy wyjeżdżałem Bidusia akceptowala mnie w 100%. Pełne zaufanie i pierwsze - nieśmiałe jeszcze oznaki - sympatii: ocieranie się o dłonie, prowokujące wyprężanie grzbietu do głaskania, przyzywanie miauczeniem, nawet próby sprawdzania gdzie jestem. To ostatnie wyglądalo pociesznie: Bidusia wypadała z szafy jak rakieta, w pełnym pędzie (ledwo wyrabiła się na wirażach) szalone wejście Czarnego Smoka do pokoju w ktorym zwykle przevywam, jedno miaukniecie i ... jeszcze szybsza ewakuacja do szafy
W końcu zdecydowalem się na mocny test zaufania. Oto wynik testu:
http://www.sekret.net.pl/bidusia.jpg
Jak widać wypadł nadzwyczaj obiecujaco - Bidusia pozwoliła na całkiem daleko idącą - jak na kota po takich przejściach - poufałość.
Kiedy wyjeżdżalem miałem pewne obawy. Biudsia co prawda nie prychała już na ANię ale obawiałem się jaka będzie jej reakcja, kiedy zniknę z pola jej widzenia na całe dwa dni.
Obawy były płonne. Biudusia to dzielny i wspaniały kot. Bardzo szybko zaprzyjaźniła się z Anią. Oto dowód:
http://www.sekret.net.pl/bidusia1.jpg
http://www.sekret.net.pl/bidusia2.jpg
http://www.sekret.net.pl/bidusia3.jpg
Nie musze dodawać, że Ania całkiem dostała bzika na punkcie Bidy
(choć oczewiście nie zaniedbuje pozostałych Futrzaków i każdy dostaje codzienna porcję pieszczot i nieustającej miłości).
W tej chwili Biudusia jest na przyjacielskiej stopie ze wszystkimi domownikami. Niestety na obcych ciągle jeszcze reaguje maniakalną furią. Na zamianę w tej materii trzeba będzie poczekać, aż będzie z pełnym zaufaniem poruszać się po całym domu.
Ciekawie przedstawiają się stosunki z Mrauuem i Rysią. Otóż koty ciekawie się sobie przyglądają bez ujawniania żadnych inych emocji. Dzisiaj Mrauu i Bida natknely się na siebie w przedpokoju. "Pocalowały się" dwa razy noskami i ...rozeszły każda w swoją stronę. Choć uzywanie w przypadku Bidy słowa "rozeszły" jest mocnym niedoszacowaniem sposobu jej poruszania, oczywiście jak zawsze wpadła do szafy w pełnym sprincie.
Ech ... trudno mi wyrazić jak bardzo dziekuję losowi (i Kociej Mafii) za tą ogromną masę szczęścia i radości jaką otrzymaliśmy w postaci Bidusi
-----------
Nikka: jeśli chodzi o sterylizację to u mojego ojca zasada jest prosta: każda kocica, która nadaje się do sterylizacji ten zabieg przechodzi (niestety kotqi wyczuwają co się szykuje bo często jak tylko kończy się okres karmienia młodych albo rekonwalescencja po chorobie to ... znikają).
U nas zarównu Mrauu jak i Rysia są po sterylizacji (choć ceny w Płocku są nieco odjechane: 250 PLN), Bidusię też to czeka.