dwunastu wspaniałych i ja ^^

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw sty 16, 2014 22:11 dwunastu wspaniałych i ja ^^

Witam,

znudzonych, nie mających co robić z wolnym czasem, marnującym życie na gapieniu się w ekran komputera, zachęcam do zmarnowania go jeszcze bardziej i odwiedzeniu bloga, który prowadzimy razem z kocurami :D :D ;-)

http://kotzwasem.blogspot.com

Na zachętę/w celu zakwalifikowania mnie jako totalnego czubka (niepotrzebne skreślić) namawiam do obejrzenia naszych filmików:

http://youtu.be/8qhXdLiXfH4

Ps. Mam też utalentowanego psa:

http://youtu.be/uf3baIi7Ty0

Do zobaczenia mam nadzieję! :ryk:
Ostatnio edytowano Sob maja 24, 2014 18:42 przez karo123, łącznie edytowano 3 razy
http://kotzwasem.blogspot.com/- blog, który prowadzę ze swoimi dwunastoma kocurami, psem i... naiwnym chłopakiem, który to wszystko toleruje ;d Zapraszam!

karo123

 
Posty: 100
Od: Pon lis 01, 2010 9:48

Post » Czw sty 16, 2014 22:19 Re: ich jedenastu i ja ;-)

Ha ha , koty superowe na siatce! :mrgreen: :ryk:
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Pt sty 17, 2014 18:06 Re: ich jedenastu i ja ;-)

Twoje kocury i Twój blog trafił do moich ulubionych :mrgreen:

bea3

 
Posty: 4159
Od: Śro cze 26, 2013 12:23
Lokalizacja: opolskie

Post » Nie sty 19, 2014 22:32 Re: ich jedenastu i ja ;-)

kocury i ja dziękujemy za zainteresowanie :D
http://kotzwasem.blogspot.com/- blog, który prowadzę ze swoimi dwunastoma kocurami, psem i... naiwnym chłopakiem, który to wszystko toleruje ;d Zapraszam!

karo123

 
Posty: 100
Od: Pon lis 01, 2010 9:48

Post » Wto sty 21, 2014 18:38 Re: ich jedenastu i ja ;-)

OSTRZEGAM! To bardzo długa historia z przeszłości. Polecam czytać tylko tym, którzy szukają tu ratunku w bezsenną noc :mrgreen:

Frankenstein zwany raczej Frankiem zawitał na nasze osiedle w czerwcu 2011 roku. Wtedy nie był jeszcze Frankiem, tylko kolejnym bezdomnym kotem, który dotarł do naszej budki w poszukiwaniu jedzenia. A że jedzenia było dużo i zawsze - został. Polubiłam go jakoś szczególnie, bo wśród innych kotów wyróżniał się obrzydliwą bezczelnością i sprytem. Nie przychodził jak inne raz, dwa razy dziennie sprawdzić, czy może w miskach coś się ostało. Gdy był głodny, wyczekiwał pod moją klatką na żarcie „z pierwszej ręki”.
Frankensteinem stał się wraz z nadejściem zimy, która zmuszała koty szukać ciepła wśród samochodowych silników. Spokojna dlań noc zakończyła się bolesnym porankiem i zerwaniem skóry z grzbietu. Kot wyglądał strasznie. Rana miała kształt prostokąta 5x15 cm i goiła się koszmarnie. Wszelkie moje próby zdezynfekowania tego miejsca (choćby i z daleka!) kończyły się syczeniem i grożeniem mi zębami. Franki był dzikim kotem, mogłam więc tylko patrzeć i życzyć mu, by rana się zabliźniła. Życzenie w końcu się spełniło i zima, nawet przy największych mrozach, upływała nam spokojnie, a po przykrym epizodzie pozostało tylko imię.
Franek choć bystry, nie uczył się wcale na własnych błędach. Pod koniec lutego znów spotkał się z samochodowym silnikiem. Nikt nie widział dokładnie co się stało, ponoć urwało mu ogon. Legowisko w kociej budce było przesiąknięte krwią, lecz po Franku nie było śladu. Rozglądałam się za nim tydzień. Po drugim tygodniu straciłam nadzieję. Obrażenia musiały być bardzo poważne, myślałam. Wyobrażałam sobie, że zdycha gdzieś (tak, zdycha, nie umiera, bo bolesne gaśnięcie w jakiejś dziurze, nigdy nie będzie umieraniem) w męczarniach i bardzo powoli. W połowie marca do budki zawitał jako żywy trup. Łzy z oczu wyciskał już okropny smród zgnilizny, nie wspominając o przykrym wyglądzie kota. Ogon nie został całkowicie odcięty. Pękła kość i przebiła skórę, a obrzydliwe, wyschnięte truchło zwisało na jej kawałku. Kot chodził sztywno, na wyprostowanych tylnych łapach, a z każdym jego krokiem wydawałam w myślach jęk, jaki wywoływałby u mnie taki ból. Zdusiłam płacz i pobiegłam do domu po pomoc. Długo próbowaliśmy go złapać i na różne sposoby. Niestety kot, choć oszalały z bólu wciąż był dzikim zwierzęciem, któremu instynkt nakazywał uciekać. Karmiłam go więc, gdy przychodził, choć były to wizyty rzadkie i nieregularne. Nie miałam możliwości monitorowania jego stanu, modliłam się tylko, by szczęście uśmiechnęło się do niego po raz drugi. Zdawałam sobie jednak sprawę, że martwy, gnijący ogon przytwierdzony do reszty ciała to odroczony wyrok śmierci.
W połowie kwietnia ogon, choć całkowicie martwy, wciąż dzielnie trzymał się reszty ciała. Kot był cały brudny, posklejany, mokry od jakiegoś śluzu. Tylne łapy były prawie całkowicie łyse i pokryte gdzieniegdzie skorupą. Wlókł je za sobą (razem z tym cholernym ogonem), co jakiś czas potrząsając nimi jakby chodził po wodzie. Smród był nie do wytrzymania i nie pozostawiał wątpliwości – gangrena zaatakowała resztę ciała. Wyobraziłam sobie jak Franek umiera z głodu nie mogąc wyczołgać się spod jakiegoś samochodu. Wyobraziłam sobie jak żywcem zjadają go robale, które skusiły już pierwsze upały. Wyobraziłam sobie jak to wszystko musi piekielnie boleć i nie mogłam już zwlekać. Następnego dnia uzbrojona w klatkę-pułapkę byłam gotowa łapać go choćby gołymi rękami. Krew się jednak nie polała i piętnaście minut później wiozłam Franciszka w jego pierwszą, a zarazem ostatnią podróż.
Na miejscu Franek nie dał sobie podać zastrzyku. Gryzł i drapał na oślep i było w nim tak dużo życia… Musiałam go zostawić i przyjść za dwie godziny, kiedy drugi weterynarz będzie mógł pomóc. Wróciłam ze ściśniętym żołądkiem gotowa pożegnać się z dzikusem. – Oo, już pani jest, amputowaliśmy mu ten ogon. – zaczął pan doktor jeszcze w poczekalni. – Jak to, nie uśpiliście go?! – powiedziałam niemal z wyrzutem. – A to mieliśmy go uśpić tak na amen? – dopytywał, a ja zaskoczona tak nagłym zwrotem wydarzeń, nie potrafiłam odpowiedzieć na wybuch śmiechu, który wywołała w klinice nasza absurdalna wymiana zdań. Śmiertelny wygląd Franka nie budził dyskusji, martwica była zaawansowana, ale do opanowania, dzięki amputacji; kot wyglądał źle, bo z bólu ciągle się lizał, co spowodowało łysienie, a szorstki język dodatkowo podrażniał skórę. Zdiagnozowano u niego również silną alergię na pchli jad (zaropiałe, trudno gojące się rany były wynikiem zapchlenia).
Trzymając klatkę z kotem-nie trupem w jednej ręce i kuracją antybiotykową na 10 dni w drugiej, opuściłam przychodnię. Stanęłam oko w oko z nowym zmartwieniem: gdzie mam trzymać dzikiego kota aż do ściągnięcia szwów?!

Dzień po tym zwariowanym dniu spisuję tę historię. Zamknięta z Frankiem w swoim pokoju ignoruję wycie moich kotów po drugiej stronie drzwi, domagających się ich natychmiastowego otwarcia. Franek leży gdzieś w pobliżu mnie, ale wciąż nie chce ze mną gadać. Właśnie obejrzałam trzyodcinkowy program Jacksona Galaxy i jestem gotowa stawić czoła kotu z piekła rodem. Franio jest dziki, to fakt, ale taka stuknięta historia zasługuje tylko na dobre zakończenie!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

___________________________________________________
Dziękuję Wytrwałym, którzy dobrnęli do końca. Pozdrawiam :D
http://kotzwasem.blogspot.com/- blog, który prowadzę ze swoimi dwunastoma kocurami, psem i... naiwnym chłopakiem, który to wszystko toleruje ;d Zapraszam!

karo123

 
Posty: 100
Od: Pon lis 01, 2010 9:48

Post » Wto sty 21, 2014 18:55 Re: ich jedenastu i ja ;-)

To historia z przeszłości?? a co z Franiem??? :1luvu:
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Śro lut 12, 2014 19:30 Re: ich jedenastu i ja ;-)

Czy ja i Franek zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi? Nie. Czy zostaliśmy przyjaciółmi? Nie. Czy lubimy się chociaż? Nie. Nie. Nie. Historia Franciszka to nie bajka i gdybym miała opisać nasze relacje dyplomatycznie użyłabym określenia "tolerujemy się". :D :D

Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem psycholką trzymającą dzikiego kota na siłę. Problem z Frankiem jest taki, że on ani nie lubi ludzi, ani nie chce wrócić na dwór, choć wielokrotnie miał możliwość. Wspaniałomyślnie pozwoliliśmy mu więc pomieszkiwać w naszym domu, wylegiwać się na naszych meblach i obciążać nasz domowy budżet kolejną gębą do wykarmienia. Franek w zamian daje nam na siebie popatrzeć (minimalna dopuszczalna odległość 2 metry), pozwala się karmić z ręki (tylko trzeba przyswoić sobie umiejętność rzucania jedzeniem w dal) i znosi jakoś okazywanie uczuć (całym sercem zdeklarowany wyznawca tumiwisizmu).
Życie z Franciszkiem najgorsze jest nocą - wstajesz sobie w środku nocy, idziesz spokojnie do toalety i nagle syczy na Ciebie... ciemność (podstawowa zasada naszego wspólnego bytowania: możesz Franka nie zauważyć, on zauważy Cię zawsze i zawsze zasygnalizuje jak bardzo mu się ten widok nie podoba).
Mimo wrogiego nastawienia, z jakiegoś powodu od samego początku postanowił dzielić ze mną łóżko. Jak tylko zasnę/wyglądam jakbym spała, Franek układa się tuż obok mojej głowy (teraz, po dwóch latach, już prawie pokonałam obawę, że udusi mnie ogonem lub poderżnie gardło we śnie). Reaguje na imię bezbłędnie za każdym razem, w przeciwieństwie do głodoZmorów, które tylko czasem, jak im się zachce (ale nie częściej niż raz na tydzień). Nie boi się psa, wpasował się w resztę stada i czasem nawet sprawia wrażenie, że lubi z nami mieszkać.
Być może nigdy nie będzie mi dane go pogłaskać (zdarzyło się to raz - kiedy był w narkozie po kastracji), i być może zawsze zabranie go do weterynarza będzie poprzedzone łowami dzikiego rozjuszonego tygrysa w gumowych rękawicach, ale naiwnie wierzę, że na swój sposób Franek jest z nami związany... i nie jest to tylko związek koci brzuch&pełna micha ;-)

http://kotzwasem.blogspot.com wciąż zapraszam!! :)
http://kotzwasem.blogspot.com/- blog, który prowadzę ze swoimi dwunastoma kocurami, psem i... naiwnym chłopakiem, który to wszystko toleruje ;d Zapraszam!

karo123

 
Posty: 100
Od: Pon lis 01, 2010 9:48

Post » Nie lut 16, 2014 13:28 Re: ich jedenastu i ja ;-)

Wszyscy się chwalą to i ja się pochwalę swoją ferajną :ryk:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


KLOPS→mam podejrzenie, że cierpi na koci odpowiednik zespołu Downa albo chociaż autyzm. Bardzo flegmatyczny, a jego miauk usłyszysz jedynie w dźwiękowej próżni. Przez cały dzień szuka tylko frajera, który będzie go głaskał i głaskał. W sprzeczności z jego charakterem stoi fakt, iż ma na koncie już dwie ucieczki z domu (!).

CZARNUCH→kot-mutant. Być może z powodu koktajlu antybiotykowo-witaminowego, który waliliśmy mu w żyły, gdy w dzieciństwie był umierający. Cierpi na syndrom wiecznie pustego brzucha i stale modli się do boga-puszki z kocią karmą.

WARKOT→prawdopodobnie brat Czarnego. Zwany częściej Świniakiem z powodu braku higieny i słodkiego różowego nochala. Gdy był małym kociem szczur nadgryzł mu krtań, więc teraz nie mruczy tylko warczy. Jedyny znany mi kot, który uwielbia wodę i nie ma oporów, by wleźć do wypełnionej nią wanny. Właściwie tylko to sprawia, że nie zarósł brudem (on naprawdę NIGDY się nie liże!)

PIPKA→nazwana tak zanim o Pippie Midletton usłyszał cały świat. Humorzasta jak baba, wybredna, zawsze na nie. No i tak samo dziób jej się nigdy nie zamyka.

PAMCIA→brytyjka, brytyjsko powściągliwa i wręcz przez nas nielubiana. Jej angielski humor przejawia się w sikaniu nam na łóżka. Cierpi na manię wyższości i kompletnie nie interesują ją przyjaźnie z resztą bandy. Niestety teraz już vice versa.

W opracowaniu:
FRANKENSTEIN alias FRANEK→dziki czarny kocur, pechowy, bo z silną alergią na pchły, objawiającą się ropieniem całej skóry. Aktualnie po amputacji ogona, sierść na całym ciele odrasta, trwają naiwne próby jego oswajania!

N/N→kocie zwane roboczo Czupakabrą, nie posiadające stałego imienia, ponieważ z powodu jego diabelskiego charakteru wciąż wisi nad nim groźba wywalenia (myśleliśmy, że to jakiś zły człowiek zostawił go pod kocią budką, a to go pewnie przyniosła mająca go dość matka!)

GIZMO→stworzenie, które rozkwasiłoby siebie i silnik samochodu, którym właśnie zamierzałam odjechać. Na szczęście wydawało dobrze mi znane dźwięki i zostało w porę odnalezione. Dozwolony limit został dawno przekroczony, więc dlaczego nie miałam go jeszcze naciągnąć dla małego słodkiego gremlinka?

KLUCHA→kocur uratowany ze śmietnika, gdzie dusił się wbitą w przełyk kością z kurczaka; najbardziej pocieszny z gromady ze względu na swój totalnie nieproporcjnalny wygląd (grube cielsko, grube łapy, mała głowa, krótki ogon); na widok człowieka w odruchu bezwarunkowym przewraca się na plecy i podnosi łapki do góry, ma głupi zwyczaj wpychania mi zimnego nosa do oka o 3 w nocy w celu zmuszenia mnie do głaskania go.

CZESIO&GRZESIO→uratowane zimą bliźniaki, które wróciły z adopcji i niestety/stety wciąż są z nami. Gdy były 3-tygodniowymi kociakami trzymaliśmy je w wyłożonej kocem wannie, mając prawie pół roku wciąż chodzą tam spać! Ciekawostką jest to, że w adopcyjnym domu również sypiały w wannie, czego nowi właściciele nie potrafili zrozumieć;d
http://kotzwasem.blogspot.com/- blog, który prowadzę ze swoimi dwunastoma kocurami, psem i... naiwnym chłopakiem, który to wszystko toleruje ;d Zapraszam!

karo123

 
Posty: 100
Od: Pon lis 01, 2010 9:48

Post » Nie lut 16, 2014 16:31 Re: ich jedenastu i ja ;-)

Przecudna gromadka :1luvu:

Dla ludzi, którzy przygarniają takie bidulki, opiekują się nimi a często ratują im życie, powinien być przewidziany jakiś koci order i od razu w pakiecie 50 kilo karmy i żwirku i karnet do weteryniarza :D

W czym przejawia się diabelski charakter Czupakabry?
Fred Raster i Ejzo Obrazek Obrazek
nasz wątek http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=160218

osha

 
Posty: 54
Od: Sob lis 17, 2012 8:18

Post » Pon lut 17, 2014 17:06 Re: ich jedenastu i ja ;-)

Dziękuję za miłe słowa :D

Czubakabra, zwany dziś częściej Długim/Wielkim (trochę mu się urosło i bliżej mu już teraz do mojego psa niż reszty kocurów), jest wielką łajzą, jego gabaryty+jego fatłapowatość=totalna masakra, zagłada, płacz i zgrzytanie zębami :twisted: :twisted:. Pozatym od kociaka był wielkim amatorem podgryzania gardeł, jeszcze jako mały smród próbował udusić mojego psa żelaznym zaciskiem swoich szczęk; uwielbia też pazurami wczepiać się w plecy niczego nieświadomej, stojącej do niego tyłem ofiary (najczęściej są to moje plecy!).

Ale spokojnie, odnalazł się jakoś wśród tej mojej kupie furiatów - zostaje 8)
http://kotzwasem.blogspot.com/- blog, który prowadzę ze swoimi dwunastoma kocurami, psem i... naiwnym chłopakiem, który to wszystko toleruje ;d Zapraszam!

karo123

 
Posty: 100
Od: Pon lis 01, 2010 9:48

Post » Pon lut 17, 2014 17:24 Re: ich jedenastu i ja ;-)

Świetna ferajna :) zazdroszczę możliwości zamontowania siateczki na balkonie, u mnie nie ma takiej możliwości.
Na bloga również będę zaglądać! Widać, że masz serducho do kociaków :1luvu:

bebzol

 
Posty: 27
Od: Czw lut 13, 2014 14:49

Post » Pon lut 17, 2014 18:06 Re: ich jedenastu i ja ;-)

Zapraszam i dziękuję! ;-)
http://kotzwasem.blogspot.com/- blog, który prowadzę ze swoimi dwunastoma kocurami, psem i... naiwnym chłopakiem, który to wszystko toleruje ;d Zapraszam!

karo123

 
Posty: 100
Od: Pon lis 01, 2010 9:48

Post » Pon lut 24, 2014 20:17 Re: ich jedenastu i ja ;-)

W przerwie między kocimi opowieściami zapraszam amatorów nietypowej, ręcznie wykonywanej biżuterii na konkurs :ryk:

więcej informacji znajdziecie tu: http://kotzwasem.blogspot.com albo tu: https://www.facebook.com/pages/Kot-z-w% ... 2349852635


Pozdrawiam!
http://kotzwasem.blogspot.com/- blog, który prowadzę ze swoimi dwunastoma kocurami, psem i... naiwnym chłopakiem, który to wszystko toleruje ;d Zapraszam!

karo123

 
Posty: 100
Od: Pon lis 01, 2010 9:48

Post » Śro lut 26, 2014 22:36 Re: ich jedenastu i ja ;-)

O rany, padlam ze śmiechu. Nie wiem, skąd jesteś, ale Klucha brzmi jak tata naszego Mariana (Marian jest dziewczynka). Ona ma identyczny odruch i jest ze śmietnika ;)
Obrazek

Conchita

 
Posty: 3257
Od: Pt wrz 03, 2010 7:44
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lut 28, 2014 20:39 Re: ich jedenastu i ja ;-)

Tata-Klucha pozdrawia córkę-Mariana 8) (zważywszy na ich imiona chociażby tworzyliby bardzo anormalną rodzinkę :ryk: )
http://kotzwasem.blogspot.com/- blog, który prowadzę ze swoimi dwunastoma kocurami, psem i... naiwnym chłopakiem, który to wszystko toleruje ;d Zapraszam!

karo123

 
Posty: 100
Od: Pon lis 01, 2010 9:48

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 21 gości