Jeszcze raz bardzo Wam wszystkim dziękuję

.
I nawet te życzenia, które przeczytałam dopiero dziś, wcale nie straciły na aktualności, bo dziś mam imieniny

.
Wojtuś na salonach

.
Jak tak sięgnę pamięcią, to właściwie prawie zawsze dokocenie u mnie przebiegało bardzo szybko i bez emocji, bez darcia pierza, lania po kątach, tudzież innych niesnasek.
No i wiem, czego po którym mogę się spodziewać, i tak naprawdę nie znam i nie potrafię przewidzieć tylko reakcji " nowego ".
Chyba mam po prostu jakieś wyjątkowo spokojne koty, pewne swojej pozycji w stadzie, wiedzące, że żaden nowy nabytek nie jest w stanie im zagrozić.
I miło mi stwierdzić, że z Wojtulkiem było tak samo

.
Najpierw było popatrywanie, wreszcie Punio, dobry wujek w stadzie, podszedł, powąchał uszko, potem nosek, dupkę. Potem oczywiście Antoś i Makita, też było obwąchiwanie, obchodzenie dookoła, i dumanie " co to takie małe i pokraczne? "
Plamiś tylko zerknął z wysokości biurka, i uspokojony zasnął na nowo.
A o Alisiową reakcje paradoksalnie boję się najmniej, bo jakkolwiek czasami wykłócał się z moimi o to i owo, to malucha nie ruszył NIGDY.
No i Zosia...Zosia jest wściekła, burczy...to też normalna reakcja Zosiowa, ona maluchów nienawidzi, i wiedziałam, że tak bedzie. Nie, krzywdy nie zrobi, łapoczynów też nie będzie...ale będzie zła

.
A Wojtuszka? Był ciut spięty przez jakieś 30 sekund, jak podlazło do niego coś wielkiego i rudego, i zaczeło mu obwąchiwać uszko. A potem powędrował do michy, bo Duża akurat
mjenso dała

.
Mam foty, obrabiać będę zaraz i wstawię, a co

.