Puszek przeniesiony z klatką na „salony”, bo w łazience nie było jak się ruszyć. Apetyt dopisuje, oczka coraz ładniejsze no i młody zaczyna bawić się w klateczce dzwoniącą piłeczką, zwłaszcza nad ranem. Zrobił sobie niezły sajgon.
Wzięty na ręce przytula się i zaczyna mruczeć, bardzo głośno. Niestety na razie wzięcie na ręce kojarzy mu się z podawaniem leków, bo jak tylko zbliżam się, żeby otworzyć klatkę, wciska się w kąt.
W weekend spróbuję wypuścić go do najbardziej zabezpieczonego pomieszczenia, żeby polatał i rozprostował łapki. No i będzie miał szansę bliżej poznać kolegów.