Niestety, moje obawy się sprawdziły

Wystarczyły 2 godziny, by kicia zdemolowała dom. Musiała wrócić na cmentarz.
Już w połowie alejki kicia odżyła i zaczęła nawoływać stadko. W samochodzie trzymałam ją na rękach. Nie wyrywała się. Była zdezorientowana troszeczkę,gdy ją puściłam w miejscu, w którym ją karmię. Ale zaraz się uspokoiła, gdy tylko zjawiło się stado. Ponownie dałam jeść kotom. Miałam z sobą cieplutkie mleko i wodę, chrupki i puszkę. Kicia zaczęła jeść, a po skończeniu - zaczęła się starannie myć...
I teraz zastanawiam się - w jaki sposób pomóc kotom, które nie mieszkały nigdy w domu, nie wiedzą co to obrazy, szukają drzew, itd. Jak socjalizować koty, które żyją od urodzenia w stadzie i są wolne? Jak szukać im domu? Jak je przyzwyczajać do domu?
Dom, w którym na stałe miała zamieszkać kicia był w porządku. Co prawda starszej kobiety nie znałam aż tak bardzo dobrze, ale synową - owszem. Od początku było wiadome, że kicia może być wielkim dzikusem, że może potrzebować wiele cierpliwości i mnóstwo czasu. Nie oddałabym żadnego kota bez wcześniejszego sprawdzenia czy ręce, w które idzie kicia są naprawdę dobre...
Bardzo chcę pomóc kociej rodzince, ale nie wiem jak
Proszę, podpowiedzcie mi, co mam teraz robić? - bo czasem już tracę nadzieję, że w jakikolwiek sposób (prócz dokarmiania i poświęcania uwagi kotom na cmentarzu) jestem w stanie pomóc kociej rodzince.