13 stycznia, wracając od rodziców, usłyszałam miauczenie dobiegające z kontenerów na śmieci. Okazało się, że w jednym z kubłów był mały kociak. Szybka akacja, kociak został wyciągnięty i zabrany do domu. Przez pierwsze godziny nie ruszał się, nie jadł, siedział w koszyku przerażony i tylko obserwował wszystko przerażonymi oczami. Weterynarz ocenił kota na około 3 miesiące, wydaje się mniejszy, bo jest strasznie wychudzony i zabiedzony. Dostał środek na robaki i na pchły. Ludzi się boi, jednak coraz mniej, już nie zrywa się i nie chowa przy każdym naszym ruchu, jednak jak się do niego schylamy to ucieka. Bawi się z nami, jest żarłoczny, z początku zaniosłam go do kuwety kilka razy i załapał. Najpierw miał swoją małą, następnie dokupiliśmy duża prostokątną miskę i została postawiona obok kuwety naszego kota. No bo właśnie, do tej pory mieszkaliśmy w kawalerce w trójkę - ja, chłopak i nasz kot, ośmiomiesięczny, wykastrowany. Kot dogadały się szybko, mały się już nie boi naszego, chodzi za nim, naśladuje, bawią się, czasami śpią obok siebie.
Cały tydzień było ok, jednak wczoraj mały załatwił się dwa razy poza kuwetą - raz się zesikał na fotel no i z rana zrobił kupę do łóżka. Dzisiaj zesikał się na łóżko.
Nasz kot jest bardzo czysty, pierwszego dnia u nas zesikał się na podłogę, ale był malutki i wystraszony, miał jeszcze jedną wpadkę jak był mały i to wszytko, od pół roku nigdy się poza kuwetą nie załatwił.
Dziwne jest to, że znajda na początku się załatwiała tylko do kuwety, a od wczoraj przy nas takie coś. Może przyczyną jest to, że się jeszcze nas boi a kuwety stoją w łazience, więc jak ktoś tam jest to on się boi wejść? Ale dlaczego na łóżko, na którym śpi często drugi kot i on sam też? W tygodniu nie ma nas przez 8 godzin w domu i dotychczas nie było żadnych szkód. Zamówiłam już nieprzemakalne prześcieradła do przykrycia. Na łóżko wrzuciłam zabawki którymi się bawił, postawiłam miskę z karmą, położyłam jego kocyk.
Wczoraj pozą poranną akcją załatwiał się już do kuwety. Może go stresuje ten poranny chaos jak wychodzimy do pracy? Jutro jedziemy z nim znowu do weterynarza. Czy to jest możliwe, żeby taki mały kot znaczył teren? Czy to stres, czy choroba? Drugi kot na pewno go tak nie stresuje jak my, nie odgania go nawet jak mały mu z miski wyjada, sam wtedy odchodzi i pozwala mu zjeść. Nie mamy możliwości zamknięcia go poza sypialnią, bo mieszkamy w kawalerce. Na zdjęciu nasz inwentarz.
