Witamy, witamy
wypada nam się ładnie przedstawić: oto Trufel, najwspanialsza kotka pod słońcem!
jak trafiła do mnie? otóż spędzając Sylwestra tego roku u mojego chłopaka, zbijając mu gorączkę, przybiegła do nas kotka jego brata, wyginając się i mrucząc donośnie. jest to kotka wychodząca, co mnie jeszcze bardziej zmartwiło. powiadomiłam domowników, że kotka ma rujkę. powiedziano mi, że dostaje tabletki. nikt nie chciał mnie słuchać, że widocznie kotka postanowiła sobie zrobić przerwę w antykoncepcji i tym sposobem Fruzia po miesiącu wróciła do domu grubsza, niż powinna. pod koniec lutego, akurat kiedy skończyła się sesja zimowa i był czas nam wracać do Olsztyna, Fruzia powiła w pokoju 5 małych, wiecznie głodnych klusek. rzecz jasna, hrabina urodziła na łóżku, a kocięta zaniosła do kuwety.
po telefonie, że maleństwa przyszły na świat, wygospodarowałam czas dopiero po 3 tygodniach, żeby je odwiedzić... i zakochałam się po uszy. nierozsądnie, bo na głowie mieliśmy szczenię, jakie przygarnęliśmy we wrześniu, i sprawiało nam nie mało kłopotów. ale jak można nie pokochać jedynej ciemnoszarej kulki w kartoniku? oświadczyłam, iż kociak jest mój, i po prostu nie interesuje mnie reszta. kluska rosła, była największa w miocie, najbardziej rozrabiała i dawała rodzeństwu po uszach, robiąc najwięcej hałasu
po 9 tygodniach, z 5 kociąt została 3. dwa szaraczki, jeden jasny, jeden ciemny - Trufel i burasek. udało mi się wyadoptować dwójkę do wspaniałych domków, Trufel została u nas, jak rzekłam na początku. jako jedyna w całym miocie miała puchaty ogon i nieco dłuższe futerko (mamusia mieszańcem norweskiego leśnego kocura jest!), także Trufelce ostało się coś w genach bo babuni.
początkowo - tragedia. syczała na wszystko, na psa też. omijała mnie łukiem najszerszym, żebym przypadkiem jej nie dotknęła, nie zobaczyła. pierwsza jej przyjaźń oczywiście zawarta została z psem, jako że jedyny za nią chodził, bronił jej przed całym złem świata i wiadomo - użyczał jej swego łoża. na wakacje pies pojechał do chłopaka, biega całe dnie po podwórku, Trufel trafiła do mnie do mieszkania, ku zniesmaczeniu kocurry mojej mamy - Blanki (to taka podła krówkowa wielka kocica, co ciężką łapę ma!).
aktualnie Trufel budzi mnie co rano, o 4 i o 7, wsadzajac mi nos w oko, w ucho, w nos, w buzię, barankując, w ostateczności, gdybym nie podołała pobudce - podgryza mi paluszki, u stóp i u rąk. z Blanką topór wojenny zakopany, jedzą z jednej michy, często nawet chodzą do jednej kuwety. każdy kwiat traktuje jak palmę, z której na pewno da się zrzucić coś pysznego i trzeba przecież trząchać z całej siły lub wykopać trochę ziemi.
bezskutecznie, ale uparcie walczy z nałogiem taty, kradnąc mu papierosy i rozpruwając je pod moją kołdrą
i kocha, kocha strasznie. dużo dyskutuje, szczególnie, kiedy zwraca się jej uwagę na coś, czego jej nie wolno, a ona doskonale o tym wie, ale przecież zasady swoje trzeba mieć.
a tak wygląda nasz pysio, aktualnie mamy prawie pół roczku i szaloną głowę pełną pomysłów
http://imageshack.us/photo/my-images/812/lah1.jpghttp://imageshack.us/photo/my-images/843/vcb1.jpghttp://imageshack.us/photo/my-images/843/vcb1.jpg