Silver jest kotem, którego absolutnie i zupełnie nie powinnam była zabierać. W tej chwili w DT mam gigantyczne przekocenio-przepsienie, Nóżkin jest juz na minusie niemal 1200 zł i nadal generuje koszty, dwa starsze maluchy jedzą jak odkurzacze, Niobe i Natasza bezskutecznie szukają domu, adopcje leżą i kwiczą, a psy mam akurat diabelnie nieadopcyjne, Borys wymaga diagnostyki i leczenia, a za szczeniorka z niedorozwojem móżdżku muszę DO JUTRA zapłacić 400 zł za rezonans....
.. na dokładkę mój własny Conan potrzebuje na już zabiegu w paszczy, Krze otworzyła sie odleżyna, a Pi ostatnio miała na spacerze zjazd alergiczny, jej ratowanie kosztowało mnie ostatnie 20 zł.
No załamka, dno i kilometr mułu.....
I w tym wszystkim Silver. Maleńkie, nie- mikroskopijne- kociątko, które pojawiło się znienacka na działkach. Nie wiemy skąd, nie możemy namierzyć mamy, ani rodzeństwa. Szła, a właściwie zataczała się przez krzaki. Upaprana ziemią (!!!), wyczerpana, zapyziała od kociego kataru tak, że ledwo oddychała....
Schronisko dla kociaka który sam nie je, a mieści się w dłoni- to natychmiastowy wyrok.
Wbrew rozsądkowi zabrałam. KK okazał sie na szczęście jeszcze w takiej fazie, że nie zdążył zaatakować oczu, za to gluty są kosmiczne. Maleństwo trzeba było karmić strzykawką, najpierw convem, potem także rozciapanym babycatem. W dodatku często, bo kociak to szkielecik. Przy 7 psach i 9 kotach to zadanie niemal niewykonalne, ale... udało się. Silver zdrowieje, a od wczoraj zaczyna łapac o co chodzi z samodzielnym jedzeniem.
Juz wiem, że to panienka (na poczatku nie było to pewne, stąd imię unisex
). Jest mniejsza niż powinna na swój wiek, ale niesamowicie energiczna, stanowcza i ciekawska.
Do tej pory leczenie Silverki kosztowało ok 70 zł, z czego na razie ze swoich zapłaciłam 50 zł (po prostu więcej nie miałam), do tego zestaw RC babycat- 23 zł. Szalki już się końcą, więc zaraz kolejny wydatek...
I niestety po raz kolejny muszę poprosić o pomoc, wstydzę się pokazać na oczy wetowi