» Śro lip 31, 2013 22:04
Re: Pan Prezes Wasia i Kropka - znalazł się biały długowłosy
Jestem chora...
Siedzę przy piwie i palę papierosa, czyli patologia totalna, albowiem robię to ze zmęczenia, niemocy i nerwów...
Miałam dzisiaj przeprawę z naszym stałym klientem. TYM klientem, do którego powiedziałam, że już nigdy nie pojadę i kazałam szefowi samemu z nim wszystko załatwiać, albowiem mnie nie stać na opanowanie przy tym człowieku.
A człek to taki: Elegancki biznesmen w średnim wieku, posiadający ogromną firmę i trójkę dorosłych dzieci (nie pytajcie, dlaczego taki akurat zestaw wymieniłam - odpowiedź będzie brzmiała "bo tak!").
Rozmowy biznesowe z Panem Klientem przebiegały zawsze niezmiernie spokojnie i owocnie, wszak jegomość to elegancki i obyty, bezpośredni, komunikatywny, do tego nie pozbawiony poczucia humoru, lubiący porozmawiać również na tematy nie związane z interesami. Wydawało by się - klient idealny.
Ano i tak też się wydawało, do momentu, kiedy pojechałam do niego sama, albowiem szef udał się na urlop egzotyczny niezmiernie.
Spędziłam u Pana Klienta ponad dwie godziny, ponieważ nie można od niego wyjść nie wypiwszy kawy, nie zjadłszy pączka/ciasta/ciasteczek/kanapeczki (niepotrzebne skreślić), jak również bez konwersacji na tematy osobiste mniej lub bardziej.
Pod koniec rozmowy, kiedy to nieudolnie próbowałam opuścić Pana Klienta gabinet, wszedł On na temat zwierząt (tak ogólnie).
Rozmowa, a właściwie niemalże monolog trwał długo i takoż okazało się, że:
1. Posiadanie zwierząt jakichkolwiek jest nieuzasadnione ekonomicznie,
2. Przez koty nie zachodzi się w ciążę (on to wie, bo jego sąsiadka nie mogła zajść w ciążę, a kota posiadała),
3. Konie są wredne i złośliwe, bo kopią oraz gryzą bez przyczyny i On widział, jak taki koń ugryzł małą dziewczynkę,
4. Klient miał 10 czy 12 lat psa - owczarka, jednak po tych wszystkich latach razem pies ugryzł jego córkę, więc Pan Klient go zastrzelił. Pies nie padł za pierwszym strzałem, więc trzeba było do dziada strzelić po raz drugi.
Z każdym kolejnym zdaniem Pana Klienta robiłam się coraz bardziej kolorowa. Biłam się z myślami, albowiem klient to dla firmy ważny i dostałabym nieźle po d****, gdybym powiedziała coś niestosownego. Z drugiej strony ciężko zachować zimną krew.
Udało mi się.
Niezmiernie spokojnie i kulturalnie wyrzuciłam z siebie wypowiedź okrojoną o przekleństwa i jad.
Orzekłam więc, że mnie kot zajścia w ciążę nie utrudnił, albowiem przebywał w momencie poczęcia mego dziecka w tym samym pomieszczeniu i jakoś udało mi się za pierwszym razem.
Dodałam również, że z końmi obcuję od dziecka i jeszcze nie widziałam na oczy takiego, co by się wrednym, tudzież złośliwym urodził, dlatego też mniemam, że koń, który gryzie, musiał zostać źle potraktowany przez człowieka.
Nadmieniłam także, że mnie też kiedyś mój pies ugryzł, ponieważ się wystraszył, ale mój tata nie posiadał pozwolenia na broń, toteż pies dożył szczęśliwie i godnie starości.
Dzisiaj Pan Klient męczył przez telefon przez pół dnia, aż w końcu powiedziałam, że NIE_DA_SIĘ_TEGO_ZROBIĆ.
I w takiż to sposób dzisiaj zachorowałam...
Musiałam napisać.
Dzięki temu zrobiło mi się lżej.
Zaraz obłożę się kotami i pójdę spać.
Tyleż mi pozostało.

