W nocy z poniedziałku na wtorek nasz kotek nie wrócił do domu.
Najprawdopodobniej spadł z drzewa (sądząc po ranie nie był to raczej
wypadek komunikacyjny).
We wtorek wreszcie znaleźliśmy ją, zawieźliśmy do weterynarza, ale ten
nie miał RTG. Skierowano nas do innej lecznicy gdzie zrobiono
morfologię, USG oraz RTG. Chętnie bym Wam pokazała zdjęcia, ale nie wiem czy uda się je Wam zobaczyć:
Badania
wykluczyły krwawienie wewnętrzne, rana została zabezpieczona i
odkażona. Kotkowi przepisano leki przeciwbólowe, antybiotyk oraz
podawanie probiotyku oraz laktulozy. Na złamanie zalecono trzymanie w
klatce przez kilka-kilkanaście tygodni.
Niestety od tamtego czasu kotka nie oddała kału. Mocz oddaje i to do
kuwety, ale w niewielkich ilościach i często. Je z apetytem ale
zauważalnie mniej niż zwykle. Całkiem sprawnie chodzi choć tylko po
klatce (utyka ale staje na pokierieszowanej nodze).
Złamanie widocznie zwężyło miednicę i powoduje
to moje wielkie obawy. Mam wrażenie że na zdjęciach widać, że złamana kość delikatnie się przemieściła.
Jednocześnie koszty ewentualnej operacji obawiam się, że nas przerosną.
Będę wdzięczna za odpowiedź czy operacja jest niezbędna, a jeśli tak
to z jakimi kosztami trzeba się liczyć.
Czy jest może inny sposób pobudzenia wypróżnienia, bezpieczny w tej sytuacji?