Rak płaskonabłonkowy - Kropka na radioterapii
W tym roku stało się najgorsze - moja obecnie 16,5-letnia ukochana Kropka zachorowała na raka płaskonabłonkowego. Na początku był to niewielki ubytek obok dziurki od noska, w chwili obecnej wygląda to po prostu okropnie, dziura stale się powiększa, dziś ma już rozmiar dwuzłotówki... Leczę ją u Doktora Jagielskiego, ale terapia fotodynamiczna nie przyniosła u nas pożądanego skutku, rak na kilka miesięcy przystopował, by potem powrócić ze zwielokrotnioną siłą. Pan Doktor nie ma wątpliwości - jedyne co można jeszcze zrobić to amputować lusterko nosa wraz ze sporą częścią zajętej przez raka wargi. Kropcia miałaby w to miejsce przeszczepioną skórę z szyi.
Mam pytanie, czy ktoś z Was zetknął się z podobnym przypadkiem, u swojego kota albo słyszał o czymś podobnym od znajomego? Jak sobie radzą koty z amputowanym nosem, czy stają się bardziej podatne na infekcje? Zdaję sobie sprawę, że nie będzie to wyglądać pięknie, ale jak to było u Was z rekonwalescencją i z komfortem życia u kota po tak poważnym zabiegu?
Bardzo się boję...
Mam pytanie, czy ktoś z Was zetknął się z podobnym przypadkiem, u swojego kota albo słyszał o czymś podobnym od znajomego? Jak sobie radzą koty z amputowanym nosem, czy stają się bardziej podatne na infekcje? Zdaję sobie sprawę, że nie będzie to wyglądać pięknie, ale jak to było u Was z rekonwalescencją i z komfortem życia u kota po tak poważnym zabiegu?
Bardzo się boję...
