Jeśli chaotycznie i nie w tym wątku - PRZEPRASZAM.
Moja Kocia ma chłoniaka, tego najgorszego.
Kicia nie ma roku i już w pierwszych miesiącach życia przeszła sporo złego (znaleziona w lesie po wypadku, zmiazdzony kregosłup przy ogonku, peknieta miednica).
Szczęśliwie znalazła ją osoba o wielkim serduchu i z marszu mrucząca, przyklejająca się do ludzia biała brudna kula została zapakowana do koszyka i zabrana do ciepłego domu tymczasowego. Pomimo urazów jej małego ciałka i wielkiej niewiadomej czy kociak będzie w przyszłości sprawny udało się znaleźć kochający dom dla kici. Dom stanął na wysokości zadania, zaopiekował się, wyleczył, zadbał o bezpieczeństwo - jednym słowem sielanka.
Niestety Lusi gwiazdy nie zsyłają szczęśliwego losu... nie minął rok gdy u małej zauważono dziwne opuchnięcia na pyszczku pojawiające się nagle i tak samo nagle znikające, zaraz potem doszły do tego powiększone węzły chłonne.. wszystkie węzły chłonne. Szybka interwencja i wizyta u wetoonkologa która potwierdziła najgorszy scenariusz - CHŁONIAK!
 Chłoniak najzłośliwszy i najrzadszy (wieloogniskowy, w biopsji 70% komórek blastycznych) Ta wiadomość nas dobiła, przecież Luśka to jeszcze dzieciak- nie ma roku, psoci i nadal lubi wygłupy.
  Chłoniak najzłośliwszy i najrzadszy (wieloogniskowy, w biopsji 70% komórek blastycznych) Ta wiadomość nas dobiła, przecież Luśka to jeszcze dzieciak- nie ma roku, psoci i nadal lubi wygłupy.Rozpoczeliśmy chemię. W leczniczy dom-wet w wesolej.
Czy możemy coś zrobić więcej? Czytałam o interferonie... choć kot w teście nie wyszedł dodatnio n białaczkę..
Będę wdzięczna za wszelkie sugestie.

Lusiek mały i duży




 !!
 !! 
 