Strona 1 z 2

Dylematy na temat leczenia :( Krecia zasnęła [*]

PostNapisane: Pon sty 30, 2017 13:25
przez KretkaD
Witam Was serdecznie. Jestem tu nowa, a raczej z odzysku, bo parę lat wcześniej podczytywałam trochę forum i skorzystałam z niejednej dobrej rady na temat opieki nad Kotą. Kota ma już prawie 14 lat, do tej pory bezproblemowa, nie chorowała na nic...teraz nagle podejrzenie nowotworu błony śluzowej w pyszczku :( Jadę z nią dziś do weta, ale postanowiłam sprawdzić jak sobie radzą z takimi sytuacjami inni. Przeczytałam dość długi, stary (z 2013 roku) wątek o kocie Frodo. O walce jego człowieka z chorobą. I mam mieszane uczucia, wydawałoby się, że powinniśmy walczyć na całego, do końca. Tylko za jaką cenę? Frodo na końcu już strasznie cierpiał, ostatnie 2 miesiace opisywane przez jego Panią sprawiły, że popłakałam się w pracy. Czy jesli wiadomo, że choroba jest nieuleczalna, to warto zwierzakom przedłużać życie? Ale jak sprawić, żeby podjęcie tej ostatecznej decyzji tak nie bolało? Czy wszyscy tak walczycie do samego końca?

Re: Dylematy na temat leczenia :(

PostNapisane: Pon sty 30, 2017 22:28
przez Danera
Podam podobny przyklad na sobie jednak zakonczony odejsciem Pikusia mojego za teczowy most ._. U nas rak nawet w poczatkowej fazie bylby nieuleczalny, tak nam pan doktor powiedzial. Nasz kocius takze nigdy nie chorowal a tu bach rak watroby umiejscowiony w miaszu oraz przerzut do jelit. Mial az 4 cm w watrobie i 1,5 cm w jelicie, biedny kocius. Najgorsze co mozna zrobic to leczyc kota na sile kiedy widac, ze juz mu sie nie polepsza i cierpi. My po 2 tygodniach od momentu kiedy kocius zrobil sie juz zolty musielismy go wyslac za teczowy most, wczoraj o godzinie 13.25, nigdy go nie zapomnimy (*) Nie wiem czy u Pani kotka rak jest uleczalny czy nie na pewno trzeba spytac na wizycie u weterynarza czy warto leczyc czy nie. Wydaje mi sie, ze zawzze warto sprobowac jesli bedzie sie kociusiowi polepsac to cudnie i jest szansca na wyleczenie, niestety jezeli nie bedzie reagowac na leczenie to trzeba powoli sie oswajac ze swiadomoscia, ale trzymam kciuki ze kiciusiek sie z tego wylize :) Wierze bardzo mocno, ze u Pani da sie to wyleczyc i pobedzie z wami kilka dobrych lat. :)

Re: Dylematy na temat leczenia :(

PostNapisane: Wto sty 31, 2017 7:30
przez KretkaD
Danero bardzo mi przykro z powodu odejścia Pikusia :( na wczorajszej wizycie zobaczyłam guz ( w domu nie umiałam sobie poradzić nie chcąc zrobić krzywdy Kreci) i weterynarz powiedział, że jest to rak złośliwy, nieuleczalny. Kretka ma bardzo mało czasu, kilka dni do tygodnia, dwóch. Można by przedłużyć jej życie o parę tygodni, ale nie będę jej tego robić. Z miłości i szacunku do niej. Była z nami 14 lat, była nam przyjacielem i członkiem rodziny. Niech odejdzie teraz, jeszcze nie cierpi chociaż mocno schudła, bo nie może jeść. Zaczyna mieć problem z oddychaniem. Odejdzie albo jutro albo w piątek. Wszyscy zdążymy się z nią pożegnać.

Re: Dylematy na temat leczenia :(

PostNapisane: Wto sty 31, 2017 7:36
przez Blue
To zależy co rozumiesz przez: walczyć do samego końca.
Bo dla jednych jest to - póki walka ma sens, póki da się minimalizować cierpienie a kot cieszy się życiem mimo śmiertelnej choroby. Dla innych jest to walka o każdy dzień życia, bez patrzenia na to czy zwierzę ma jeszcze komfort życia czy już nie - nie mówiąc o szansach na cokolwiek. Byleby odwlec dzień decyzji. To już wtedy nie jest walka tylko wyrywanie losowi kolejnych dni.

Wy jesteście na początku diagnostyki, nie wiem jakie są objawy i jaki stan Waszego kota, nie wiem czy to na pewno nowotwór - a przecież od tego bardzo dużo zależy.
I opcje leczenia i rokowania.
Każdy przypadek jest inny.
W przypadku moich kotów bardzo dla mnie ważny jest ich komfort życia.
Gdy u tych ciężko chorych nie jestem w stanie go zapewnić i zminimalizować cierpienia czy silniejszego dyskomfortu a szans na poprawę nie ma lub są tylko minimalne a ryzyko cierpienia duże - jest to dla mnie oczywisty moment gdy już czas na decyzję :(

Mam nadzieję że Twój kot nie choruje na nic paskudnego - trzymam za to kciuki.

Re: Dylematy na temat leczenia :(

PostNapisane: Wto sty 31, 2017 14:32
przez Danera
Ojej a myślałam, że jest uleczalny :( Jeśli faktycznie juz kicia nie reaguje na żadne leczenie to jedyne co możecie teraz zrobić to podawać jej leki przeciwbólowe. Też trzeba patrzec czy się męczy, jeśli będzie tylko leżeć i słabnąć z dnia na dzień to nie powinna Pani ja podtrzymywać na siłę przy zyciu. Wiem, ze to strasznie ciężka decyzja, ale serce mi się rozpruwalo kiedy widziałam mojego kota w takim stanie, że tylko sobie leżał. Sami Państwo zdecydujecie kiedy będzie najlepszy moment na położenie kotka do snu. Najlepiej zrobić to kiedy widac, ze kotu już nic nie pomaga, też nie można go narażać na cierpienie. Niech odejdzie w miłości i spokoju, niech Państwo mowia do kotka, ze go kochacie i nie zapomnicie. Bardzo szkoda, że kotek ma raka :( Współczuję z całego serca (*)

Re: Dylematy na temat leczenia :(

PostNapisane: Wto sty 31, 2017 15:13
przez OKI
Weterynarz tak na oko ocenił, że guz jest złośliwy i nieuleczalny?
Mój Kubuś miał 17 lat i zaczęły się spore problemy z oddychaniem na dodatek do innych, kontrolowanych chorób.
U weta okazało się, że to nie przeziębienie ani astma, ale głęboko w gardle pojawiła się bardzo paskudna, spora narośl.
Widziało go 3 wetów.
Wet nr 1: "guz nieoperacyjny, prawdopodobnie wysoce złośliwy, na nasadzie języka; nic się nie da zrobić".
Wet nr 2 (chirurg ;)): "muszę go otworzyć, żeby stwierdzić, jak wielki jest guz i czy da się sensownie operować; operacja z możliwością niewybudzania kota; bez operacji rokowanie b. złe - do kilku tygodni maks; w przypadku powodzenia operacji rokowania w zależności od wyników histopatologii; guz w ścianie tchawicy"
Wet nr 3: "wynicowany migdałek w stanie zapalnym (możliwy proces nowotworowy); antybiotyk, podnoszenie odporności i obserwacja; w przypadku pogorszenia sugeruję wymrożenie endoskopowe z pobraniem próbek na histopatologię".

Endoskopię i biopsję oczywiście można by było zrobić i bez pogorszenia, gdyby nie wiek i stan nerek raczej zniechęcający do narkozy.
Zostałam przy opcji nr 3 ;)
Kubuś żył jeszcze ładnych parę miesięcy, odszedł na nerki (chore już znacznie wcześniej).
Po antybiotykoterapii i kuracji odpornościowej problemy z oddychaniem prawie ustąpiły (migdałek trochę się obkurczył) - został tylko nieco głośniejszy oddech, problemów z jedzeniem początkowo nie było w ogóle (tzn. były, ale wynikały z chorych nerek, a nie trudności z przełykaniem), potem wystarczyło postawić wyżej miseczkę (tylko mokre jedzenie w postaci "zupek") i tak sobie radził do końca. Guz nie urósł przez te miesiące, wbrew prognozom dwóch pierwszych wetów.
Gdyby nie nerki chrapałby sobie pewnie znacznie dłużej...

Nie wszystko, co wygląda jak guz, jest nowotworem, w dodatku złośliwym.
Nie da się "na oko" stwierdzić stopnia złośliwości - to można ocenić tylko badając próbki tkanki.
To co dla jednego jest nieoperacyjne, inny będzie operować z sukcesem.
Przed podjęciem ostatecznej decyzji naprawdę warto skonsultować z innym wetem, ewentualnie zrobić badania.

Re: Dylematy na temat leczenia :(

PostNapisane: Wto sty 31, 2017 17:37
przez Blue
Przepraszam, nie zauważyłam że pojawił się nowy post.
Koniecznie bym kotkę skonsultowała - chyba że już teraz byliście u dobrego chirurga lub onkologa albo macie duże zaufanie do Waszego weta.
Możliwe ze Wasz wet ma rację, czasem na oko (szczególnie gdy wet mądry i niejedno już widział) można już stwierdzić że coś wygląda paskudnie, że nawet bez większego znaczenia jest czy to bardzo złośliwe czy nie - bo jest tak umiejscowione i takiego typu że wiele zrobić się nie da.
Więc nadziei dawać wielkich nie chce :(
Ale czasem coś wygląda bardzo źle na pierwszy rzut oka - a okazuje się mniej groźne, nie zawsze łagodne i łatwe w leczeniu, czasem to tylko dłuższy czas uda się wywalczyć - ale to też sporo.
Są leki które zmniejszają odczyn zapalny, są preparaty które powodują obkurczenie się na jakiś czas guza. To zmniejsza jego dokuczliwość, można w ten sposób czasem ugrać trochę czasu.
Czasem coś nieoperacyjne dla jednego weta - dla innego jest do zoperowania.
Tylko pytanie - jakie są szanse na powrót do zdrowia, jakie ryzyko bolesnej i przykrej rekonwalescencji.
Tu też trzeba wypośrodkować.

Jeśli sprawa jest nieoperacyjna, jeśli lekami nie da się zmiany nieco choć obkurczyć, jeśli kotka nie je a pojawiły się już problemy z oddechem - faktycznie nie ma co tego ciągnąć i bez znaczenia jest mniejsza lub większa złośliwość (bo większość tak dużych zmian w pyszczku to jednak złośliwa sprawa, choć o różnym stopniu) :(
Gdy widać że kot trudniej oddycha - oznacza to zazwyczaj już silną duszność :(
A duszność to silne cierpienie :(
Sluzówki łatwo puchną, wystarczy niewielkie podrażnienie by doszło do silnego obrzęku i śmierci z uduszenia - nie wolno kotki na to narażać :(

Wet jest pewien że to nie zmiana zapalna? Np. wokół wbitego ciała obcego?

Re: Dylematy na temat leczenia :(

PostNapisane: Wto sty 31, 2017 18:23
przez KretkaD
Mam zaufanie do tego weterynarza. Ponadto przez to że Krecia nie je już praktycznie niczego jest osłabiona i tylko leży. Syn który ma teraz ferie i jest z nią w domu dziś powiedział że przez cały dzień nie wyszla z legowiska. Guz jest nieoperacyjny. Gdybyśmy chcieli go wyciąć Kota zostałaby bez dolnej szceki. Takie zrobił spustoszenie w ciągu niecałych dwóch tygodni. Weterynarz nam zaproponował zastrzyki sterydowe ale sam powiedział że będą bez sensu. Jest mi strasznie ciężko. Nie wyobrażam sobie domu bez niej ale nie mogę myśleć o sobie. Za bardzo ją kocham. Pomyślcie o nas jutro ciepło.

Re: Dylematy na temat leczenia :(

PostNapisane: Wto sty 31, 2017 20:16
przez Danera
Oh podobna sytuacja byla z moim kociusiem, tak mi przykro :( Bede jutro pamietac i zapalimy kotce druga swieczke tak jak naszemu Pikusiowi kiedy odszedl. Pamietajcie, ze kotka znajdzie sie w lepszym swiecie gdzie nic juz ja nie bedzie bolec i bedzie biegac po chmurkach. Mam nadzieje, ze Pikus i Panstwa koteczka sie razem spotkaja za teczowym mostem. Wyrazy wspolczucia, na pewno byla wspanialym kotem, w koncu 14 lat wspaniawych wspomnien.

Re: Dylematy na temat leczenia :( [*]

PostNapisane: Czw lut 02, 2017 10:41
przez KretkaD
Do weterynarza zaniósł Krecię mój najmłodszy syn, ten sam, któremu 14 lat temu pomogła odzyskać zdrowie po traumatycznych przeżyciach. Teraz on pomógł jej w przejściu przez Tęczowy Most. Pustka jest niewyobrażalna.

Re: Dylematy na temat leczenia :( Krecia zasnęła [*]

PostNapisane: Czw lut 02, 2017 16:21
przez LimLim
Przykro bardzo jak odchodzą :(

Re: Dylematy na temat leczenia :( Krecia zasnęła [*]

PostNapisane: Czw lut 02, 2017 20:09
przez OKI
Przytulam :(

[']

Re: Dylematy na temat leczenia :( Krecia zasnęła [*]

PostNapisane: Czw lut 02, 2017 21:05
przez Danera
Niech sie Pani trzyma, wspolczuje juz zapalam swieczke dla Kreci (*)

Re: Dylematy na temat leczenia :( Krecia zasnęła [*]

PostNapisane: Pt lut 03, 2017 1:05
przez ankacom
Bardzo współczuję :cry:
Kreciu [*]

Re: Dylematy na temat leczenia :( Krecia zasnęła [*]

PostNapisane: Nie lut 05, 2017 7:49
przez Blue
Tak mi przykro :(