Strona 1 z 2

Czy ktoś może coś doradzić, bardzo proszę (guz na brzuchu)

PostNapisane: Śro cze 29, 2016 21:20
przez Vespa
Nie bardzo mogę się pozbierać ale postaram się napisać w miarę rzeczowo.

Wczoraj podczas pieszczot wymacałam u kotki zgrubienie na brzuchu. Dość spore, w dotyku tak jakby było tuż pod skórą. Kotkę z moim chłopakiem tulimy i miziamy bardzo często, po brzuszku też, nie wiem jakim cudem mogliśmy wcześniej przegapić coć takiego, nie mam pojęcia jak długo to rosło.
Dziś wizyta u weterynarza. Stwierdził że to nowotwór ale czego konkretnie, na macanego nie umiał powiedzieć. Powiedział że można kotu zrobić rentgen płuc i jeśli nie wykaże przerzutów, operować. Powiedział też że u kotów 90% nowotworów jest złośliwa i po operacji przerzuca się na inny organ. Czyli rozumiem że nasza kotka ma 10% szans.

Kota ma 9,5 roku, do tej pory okaz zdrowia. Ma pełno energii, apetyt, nie schudła - gdybyśmy nie wymacali tego czegoś to nie ma żadnych symptomów sugerujących że coś nie gra.

Mam mętlik w głowie, oczywiście kota chcę operować, cena jest wysoka ale nie zaporowa, jeśli możemy kupić kotu kilka lat życia to nie ma się nad czym zastanawiać. Jutro będę dzwonić, może uda się umówić jeszcze w tym tygodniu.

Po co piszę. Na razie siedzę i się trzęsę (wróciłam z pracy, u weta był chłopak, powtórzył mi przebieg wizyty na tyle na ile był w stanie). Będę wdzięczna za każdy komentarz do sytuacji, dobrą radę, cokolwiek - to mój jak dotąd jedyny kot, nie mam żadnego rozeznania w kociej onkologii, rokowaniach itp., jeśli nie ma szans to nie ma, ale bardzo, bardzo chciałabym jeszcze nie tracić mojego kota :|

Re: Czy ktoś może coś doradzić, bardzo proszę (guz na brzuch

PostNapisane: Śro cze 29, 2016 21:31
przez Goros84
Zajrzyj wątek niżej - mój kotek chyba ma podobnie jak Twój, tyle że ma 2 latka i jeszcze łudzimy się, że to sprawy hormonalne, tak czy siak prawdopodobnie skończy się zabiegiem wycięcia listw mlecznych. Nie denerwuj się na zapas zdrowia kota nie wyliczysz na kalkulatorze, z tego co odpisywali w moim wątku i nie tylko wiele kotów po tych zabiegach żyje i ma sie dobrze.

Re: Czy ktoś może coś doradzić, bardzo proszę (guz na brzuch

PostNapisane: Śro cze 29, 2016 21:57
przez megan72
A czy Twoja kotka jest wysterylizowana?
Zaproponował Ci bardzo dobry tryb leczenia: rtg płuc i operację (warto wyciąć od razu całą listwę mleczną, a nie tylko guza z sąsiednimi sutkami).
Dorzuciłabym jeszcze podstawowe badania krwi - morfologię z biochemią, żeby przed operacją wiedzieć, czy coś niedobrego nie zaczyna się dziać.
W tym samym mniej więcej wieku pierwszą listwę miała ciętą moja Mela. I mimo, że w momencie operacji okazem zdrowia nie była, wszystko dobrze poszło.
Głowa do góry, będzie dobrze!

edit: Nie tłumacz sobie słów weta w taki sposób. To nieprawda, że Twoja kotka ma 10% szans. To, że większość nowotworów gruczołów mlekowych u kotek okazuje się złośliwa, wcale nie oznacza, że te wszystkie koty skazane są na śmierć. Dobrze przeprowadzona operacja we wczesnym stadium daje kocie ogromne szanse na długie zdrowe życie. Przed chwilą u Gorosa pisałam, że jedna z moich kotek nękana przez nowotwory sutków (a potem również mięsaka), dożyła niemal 18 lat. Melisa z podpisu ma blisko 15 i jest w świetnej formie.

Re: Czy ktoś może coś doradzić, bardzo proszę (guz na brzuch

PostNapisane: Śro cze 29, 2016 22:03
przez Vespa
megan72 pisze:A czy Twoja kotka jest wysterylizowana?
Zaproponował Ci bardzo dobry tryb leczenia: rtg płuc i operację (warto wyciąć od razu całą listwę mleczną, a nie tylko guza z sąsiednimi sutkami).


Bardzo dziękuję za obie odpowiedzi!! Teraz mam jakiś punkt zaczepienia.

Tak kicia jest wysterylizowana.

Re: Czy ktoś może coś doradzić, bardzo proszę (guz na brzuch

PostNapisane: Śro cze 29, 2016 23:17
przez Vespa
Dobra muszę zapytać :oops:
Czy ktoś wie jak jest listwa mleczna po angielsku (mieszkamy w Szkocji)?. Mój angielski jest bardzo dobry ale mówimy jednak o dość specjalistycznym terminie, a google za bardzo nie pomaga. Muszę się przygotować do jutrzejszej rozmowy...

Re: Czy ktoś może coś doradzić, bardzo proszę (guz na brzuch

PostNapisane: Śro cze 29, 2016 23:54
przez megan72
Nie wiem. Ale tłumacząc dookoła 'all mammary glands from one side' ewentualnie 'together with lymph nodes' na pewno zostanie zrozumiane. Jak chcesz, mogę Ci wkleić wynik badania histopatologicznego - przyszedł po angielsku, robiony był w Niemczech w Ideex'ie. Ja teraz też w UK, ale z 'listwą mleczną' się nie spotkałam.

Re: Czy ktoś może coś doradzić, bardzo proszę (guz na brzuch

PostNapisane: Śro cze 29, 2016 23:59
przez Vespa
Jeśli możesz wkleić to bardzo proszę. Tak naokoło to też wytłumaczę (acz dzięki za sugestie), brakuje mi samego terminu...

Re: Czy ktoś może coś doradzić, bardzo proszę (guz na brzuch

PostNapisane: Czw cze 30, 2016 0:06
przez megan72
A jednak mam: mammary gland chain.

A wynik hispatu wyglądał tak:
- Cat Melisa (Final report 12.11.12 09:40:05)
Przychodnia Weterynaryjna
Animal Center
Zamiany 12
02786 Warszawa
Wlasciciel / Owner

Numer identyfikacyjny / Order ID
96672524
Zwierze / Animal
Cat Melisa
Numer laboratoryjny / Laboratory No.
HI283873/08.11.2012

Material
tissue material

Test Wynik / Result Sign Wartosc referencyjna / Reference value
Jednostka / Unit Uwagi / Remark

HISTOPATHOLOGIC EXAMINATION
1)

MACROSCOPY:
Two tissue samples:
1.) With skin, 25 x 18 x 12 mm,
2.) Without skin, 32 x 24 x 7 mm.
HISTOLOGY:
1.)
Nodule within the mammary gland, consisting of papilliform
proliferating
epithelial cells inside an excretory ductule, cells mildly pleomorphic
with oval, chromatin-poor nuclei and frequently prominent nucleoli,
increased proliferative rate, local infiltration of the ductular wall;
surrounded by a compression capsule, that is infiltrated; accumulation
of lymphocytes and plasma cells in the periphery, adjacent excretory
ductules dilated with secrete stasis.
2.)
Adipose tissue with a lymph node; lymph node regularly shaped, but
hypercellular, no infiltration with neoplastic cells.
DIAGNOSIS:
1.) Papillary adenocarcinoma.
2.) Subacutely activated lymph node.
BEHAVIOUR:
1.) Signs of malignancy.
2.) No signs of neoplastic transformation.
PROGNOSIS:
Guarded.
MARGINS:
The neoplasm and the lymph node were surrounded by unaffected
tissue.
COMMENT:
Histological examination revealed a very small mammary neoplasm,
that exhibited, however, signs of malignancy as infiltrative growth
and an increased proliferative rate. Mammary carcinomas in the cat
are frequently highly aggressive. However, small neoplasms, as
the submitted, have a better prognosis.
Also, the lymph node did not exhibit metastatic infiltrates.

Your sample was examined by:
Dr. Berit Baum Dipl. ECVP
Uwagi / Note:
1)
Histopathology and cytology results can be discussed
Monday to Friday, 11:00 h to 16:00 h.

Re: Czy ktoś może coś doradzić, bardzo proszę (guz na brzuch

PostNapisane: Czw cze 30, 2016 0:30
przez Vespa
Dziękuję megan!

Re: Czy ktoś może coś doradzić, bardzo proszę (guz na brzuch

PostNapisane: Czw cze 30, 2016 9:36
przez Vespa
Rozmawiałam z lekarzem. Sam powiedział o wycieciu listwy jako o standardzie. Niestety straszył bardzo słabą prognozą ze względu na rozmiar guza. Sugerował też że operacja będzie dla kota wielkim stresem i może lepiej to zostawić tak jak jest. Trochę mnie wpędził w poczucie winy bo mimo to chcę spróbować... Nie mogę uwierzyć że nie zauważyliśmy tego guza wcześniej :(

Generalnie zdołował mnie bardzo, nie powiedział tego oczywiście wprost ale odniosłam wrażenie że już powinnam położyć na kocie krzyżyk...

Re: Czy ktoś może coś doradzić, bardzo proszę (guz na brzuch

PostNapisane: Czw cze 30, 2016 10:03
przez megan72
Wiesz co, ja myślę że takie straszenie to obowiązkowa część propagandy BIG PHARMY. Na wielu tutejszych czy amerykańskich stronach czytałam, że rak sutka jedynie po agresywnym leczeniu: chirurgicznym i chemii, może przedłużyć kotu życie o 2 -3 lata. (edit: oczywiście nie rak może przedłużyć życie, a agresywna i radykalna terapia: chirurgia plus chemia)
Moja Gacunia, tak która z nowotworami sutka zaczęła się borykać w 1996 roku, miała guzy wyjątkowo agresywne, i niestety wtedy wycinanie listw mlecznych nie było standardem. Internetu ani Miau nie było również. Nowe guzy pojawiały się, zanim zagoił się szew po poprzedniej operacji. Bywało, że kolejny, szybkorosnący guz otwierał szew po poprzedniej operacji. W 10 dni od pojawienia się miał wielkość śliwki węgierki. Ja byłam już zdecydowana za którymś razem na uśpienie kota, bo nie było jak jej zszyć. Funkcjonowała na zszywkach. Ale któryś z tych guzów (w 1999 roku) okazał się ostatnim. Gacunia żyła do listopada 2013, ciesząc się całkiem niezłym zdrowiem. Melisa pierwszą mastektomię miała w 2009 roku, kolejną w 2012. Mamy 2016 rok, a Mela ma się świetnie. Warto było, choć Meliska pacjentką jest koszmarną.
Przed Gackiem miałam inną kotkę, Burwę - przeklejam, co pisałam o niej w innym wątku:
"Burwa, rocznik 1988, guzka pierwszego dostała w roku 1992. Niestety, trafiłam do weta, który doradził mi, aby zmiany nie ruszać, bo jak się ruszy, to się dopiero zacznie. A ja głupia posłuchałam. Guz został usunięty w 1995 roku, niestety niedługo po tym zaczęły się pojawiać przerzuty. Operowana była jeszcze kilka razy, niestety, któreś kolejne guzy były nieoperowalne, jesienią 1998 roku musiałam pomóc jej odejść, bo kocina zaczęła już cierpieć.
Także, jak pojawia się guz, operować go jak najszybciej. Schemat jest taki. RTG klatki piersiowej - czy nie ma przerzutów do płuc. Jeśli nie ma, badania kontrolne krwi, żeby sprawdzić stan nerek i ogólnie kondycję kota. I ciąć. U starszych kotek upierałabym się, aby od razu po zabiegu i przez 2-3 pierwsze dni po płukać nerki, żeby nie okazało się, że pozbędziemy się nowotworu wykańczając nerki.
Opieki pooperacyjnej się nie obawiaj. Kot w 2-4 dobie zazwyczaj zalicza jeden dzień gorszego samopoczucia, jak środki przeciwbólowe przestają działać, ale poza tym to tak, jak po sterylce. Tylko, że rana pooperacyjna jest dłuższa, czasem kończy się w pachwinie / pasze i tam się trochę gorzej i dłużej goi. Ważny jest czas, dlatego nie zwlekaj."

Operacja to szansa na zdrowie.
Brak operacji to czekanie na przerzuty.

Jak duży jest guzek u Twoje koty?

Re: Czy ktoś może coś doradzić, bardzo proszę (guz na brzuch

PostNapisane: Czw cze 30, 2016 10:29
przez Vespa
Guzek niestety jest spory. Nie umiem Ci niestety powiedzić ile cm dokładnie. Dlatego podobno prognoza jest kiepska. Mam poczucie winy że nie wykryliśmy tego wcześniej.

kot się bawi, wariuje, je. Ciężko przyjąć do wiadomości że jest źle.

Prosiłam o termin na sobotę ale wtedy robią raczej nagłe przypadki. Lekarz ma do mnie oddzwonic. Jesli z sobotą się nie uda spróbuję pierwszy możliwy termin po weekendzie.

Re: Czy ktoś może coś doradzić, bardzo proszę (guz na brzuch

PostNapisane: Czw cze 30, 2016 10:41
przez Vespa
W ogole dziękuję Ci bardzo megan za Twoje rzeczowe wpisy. W realu jestem totalnie niepozbierana, mam nadzieję że jakoś się ogarnę. Straciłam już kiedyś psa, ale to był dłuższy proces, wiedziałam że jest chory i będzie tylko gorzej, zanim zaczął cierpieć na tyle że trzeba go było uśpić zdążyłam już pzreżyć cześć żałoby. teraz diagnoza spadła na mnie jak grom z jasnego nieba i jest... no, wiadomo jak jest.

Re: Czy ktoś może coś doradzić, bardzo proszę (guz na brzuch

PostNapisane: Czw cze 30, 2016 11:49
przez megan72
Polecam Ci lekturę tych stron:
http://www.breastcancerchoices.org/iodine.html
http://theiodineproject.webs.com/,
czy publikacji zamieszczonych tutaj: http://www.optimox.com/iodine-research .
I tej: https://www.cancertutor.com/mirror-h2o2/.


Teraz jest Ci nie najfajniej, ale głowa do góry.
Dobry chirurg - do znudzenia będę powtarzać, taki który nie naruszy guza wypreparowując go.
A potem odpowiednie żarcie - b. niskowęglowodanowe, koty to drpieżniki.
A potem... Mi info o jodzie i tlenie dało do myślenia. edit: Do działania też.

Re: Czy ktoś może coś doradzić, bardzo proszę (guz na brzuch

PostNapisane: Wto lip 05, 2016 8:39
przez Vespa
Operacja była wczoraj, kot już w domu. Rentgen na szczęście wyszedł czysto. Ciachnęli całą listwę, rana jest wielka. Kota jest przerażona, chwilowo straciła do nas zaufanie, ale i tak zdaje się być spokojniejsza niż wczoraj wieczorem. Zrobiliśmy jej mały szpital w naszej sypialni żeby nie musiała chodzić po schodach ale bestia i tak próbuje zwiewać na dół żeby patrolować dom. Nie dałam rady podać metacamu (cała jestem podrapana) ale jest u mnie brat, którego jak tylko wstanie poproszę o pomoc. Jadła już na szczęście. Ranę od czasu do czasu liże ale kołnierz jakoś dała radę zdjąć dwukrotnie, więc póki co zostawiliśmy to.

Mam nadzieję, że chwilowo koniec, bo koszty okazały się kosmiczne. Na kolejne leczenie inne niż objawowe może być nas zwyczajnie nie stać. Na razie jedziemy na post-op check w środę.

Jeszcze raz dziękuję za rady megan. Jeśli Ty lub ktoś inny ma jakieś dodatkowe sugestie, doświadczenia, będę wdzięczna za podzielenie się.